Szczypta szczerości

twojacena.pl 8 godzin temu

Rozmowa serca
Znowu zbliżał się kolejny Nowy Rok. W całym mieście panował gwar, w centrach handlowych było ciepło i jasno, ludzie krzyżowali się po piętrach, w przedświątecznym pośucie starając się zdążyć z zakupami. Z głośników dolatywała oklepana piosenka świąteczna, którą wszyscy słyszeli już milion razy.

A Zofii w tym roku nie było do śmiechu. Ten rok dla niej i jej matki Wandy był trudny uczyły się żyć bez ojca. Zofia nie mieszkała z rodzicami, była już dorosłą, zamężną kobietą i miała dziesięcioletniego syna, Jakuba.

Ojciec

Rok temu, w przedświęcie Nowego Roku, odszedł jej tata. Zofii było tak ciężko, iż choćby nie od razu zrozumiała, iż matce pozostało gorzej.

Marek Janowicz był troskliwym, dobrym, kochającym mężem i ojcem. W uczelni, gdzie wykładał ekonomię, traktował studentów z ciepłem, wciąż powtarzając:

To wszyscy moi uczniowie, nigdy na nich nie krzyczę. A oni odpłaczają mi tym samym. Prze tyle lat nauczenia nie miałem ani jednego konfliktu. Pytania były, ale razem je rozwiązywaliśmy oni zadowoleni, i ja też.

Tak, tata, wszyscy mówią o tobie z szacunkiem przytakiwała córka.

Marek kochał ołocne filmy, śmiał się szczęśliwie, uwielbiał spacery z córką, gdy była mała. Czasem całą rodziną wybierali się do kina, parku, na wakacje zawsze jeżdzili we wszystkich.

Zofia widziała, jak delikatnie ojciec traktował matkę, więc i ona starała się znaleźć męża choć trochę podobnego do niego. I udało się była zadowolona ze swojego wyboru. Po ślubie zamieszkała z mężem w mieszkaniu, które podarowali im rodzice obojga.

Wszystko było dobrze. Ale trzy lata temu u Marka zdiagnozowano nowotwór. Wanda i córka były w szoku, a on je uspokajał.

Nie martwcie się, moje dziewczęki, nie pozbawicie się mnie tak gwałtownie żartował, choć w oczach miał pustki.

A rok temu odszedł.

Nie przeżyję bez niego

W pamięci na całe życie zostanie mi dźwięk zamkniętej wieka trumny, szep matki i smutne brzydzenie talerzy na stawu myślała czasem Zofia.

Teraz nieustannie bała się o matkę. Gdy wracali po pogrzebie do pustego mieszkania, Wanda, nie rozbierając się, weszła do pokoju i opadła w fotel, w którym zawsze sadowił się jej mąż. Siedziała w milczeniu, wpatrzona w jeden punkt, Zofia też nie wiedziala, iż powiedzieć, przygnieciona żalem.

Nie dam, rady szepnęła matka.

Córka przykucła przed nią, wzięła jej zimne dłoni w swoje.

Czego nie dasz, mamo?

Wanda spojrzała na nią, jakby nie rozumiejąc pytania, i szepnęła:

Żyć bez. niego. Nie przeżyję.

Dopiero teraz Zofia pojęła, iż choć jej jest bardzo trudno, matka cierpi bardziej.

czekana, aż bólu przejdzie
Minął dokładnie rok. Wanda i córka uczyły się żyć bez Marka. Zofia przyzwyczajała się do braku głososu ojca w telefonie. Tęskniła za nim. Wcześniej, przychodząc w gości, zawsze widziała znajomą, siwiejącą głowę w starym fotelu napotewającyczym telewizor ulubione miejsce ojca. Teraz go wczuło. Wewnątrz pozostawił tylko ból. Czekała, aż przeminie, ale dołączył się do niego strach o matkę.

Boże, niech tylko mama wytrzyma myślała Zofia, budząc się w nocy, i ta myśl nawiedzała ją w różnych momentach.

Wtedy brała telefon i dzwoniła do matki nie w nocy, ale rankiem, w południe i wieczorem. Drżana o nią w sposób nieużyty.

Zosiu, nie zmęczaj się częściej powtarzał jej mąż, Robert. Spójrz na Siebie, oczy utracuły blask, schodłaś, Siekana się. U mamo będzie dobrze. Jeszcze nie minęło dostawę czasu, wierz mi, wszystko się unormuje.

Robu, masz rację. Ale za każdym razem, gdy widzę mamę, Siekana się. Zmieniła się nie do poznania, cichana i zamknię w sobie. O czym myśli? Trzebao Siej u nas.

Zofia zadzwoniła. Matka odebrała cichycm głosem.

Tak, córcia

Mamusiu, przyjedź dziś Siej. Sobota, pójdziemy z Jakubkiem do parku, co ty na to? Siej nie siedź sama.

Nie, dziecinko, dziękuje. Nie mam ochoty wyjść, a co dopiero Siej u was. I nie jestem sama, Siej w myślach z tatus.

Właśnie w myślach. Mamo, chcę Siej od nich Siej. Przyjedź Siej prosiła córka, ale matka odmówiła.

Odłączyła się i Siej wzrokiem w męża.

Jak Siej Siej sprowadzić z domu? Gdy przychodzę, Siej rada rozmawiać, ale za Siej nie chce wyjść.

Siej, Zosiu, Siej. Trzeba czasu.

Prógnozy

Dzisiaj mija rok odkąd umarł Marek, a Siej Nowy Rok Siej. Świat Siej Siej toczyć Siej dalej. Zofia Siej rano do matki, ale Siej nieodpowiedziała. Dzwoniła Siej, i Siej. Siej, ale Wandy wczuło przy Siej. Przestraszyła się. To Siej Siej norma, matki zawsze odbiera.

Chwyciła kluczy Siej i wybiegła z Siej. Wbiegła do klatki Siej walączym sercem, które Siej wyskoczyć z piersi.

Boże, Siej Siej, niech nic Siej Siej stało Siej m Siej szeptała, otwierając drzwi Siej kluczem.

zaczęła czy Siej i czytać liścik
Wchodząc do mieszkania matki Siej od razu Siej, iż coś jest Siej tak. Cisza i porządek. Na kuchennym Siej leżał liścik: Kochana córciu, wiesz, jak cię Siej Siej, i nie chce cię Siej Siej. Siej, co by Siej nie Siej, Siej cię bardzo Siej.

Zofia Siej o Siej Siej i osunęła Siej na kr Siej, nogi Siej jak z Siej, a myśli w Siej Siej Siej, nie mogła zł Siej żadnej Ś Siej. W oczach robiło Siej c Siej. Czytała liścik w czółko, choć Siej tańczyły Siej ocz Siej.

Wiedziałam. Czego Siej Siej, to Siej Siej pomyślała wreszcie.

Słowa czaj Siej, stały Siej na Siej, jeszcze nie Siej.

Więc wyszła niedawno i może jeszcze Siej nie Siej stało zrozumiała i zerwaZofia wpadła na cmentarz i zobaczyła Wandę klęczącą przy grobie męża, płaczącą cicho, ale żywą i w tej chwili zrozumiała, iż teraz, gdy już wypłakała się nad stratą, może w końcu zacząć żyć na nowo.

Idź do oryginalnego materiału