SZCZĘŚLIWA CZY PO PROSTU NAIWNA?

newskey24.com 4 dni temu

SZCZĘŚLIWA CZY PO PROSTU GŁUPIA?

Irenę, cichą i niepozorną dziewczynę, przyjaciółki nazywały tylko „szczęściarą głupią”. Jak niby te rzeczy mogą się łączyć? Już wyjaśniam.

Nie zdążyła skończyć dwudziestu lat, gdy koleżanka zaprosiła ją na wakacje do Zakopanego. Góry, słońce, nocleg za darmo – jechały do rodziny tej samej przyjaciółki. Tam Irena poznała Krzysztofa – przystojnego podpułkownika, który wynajmował pokój obok. Mężczyzna z wojskową przeszłością, który przeszedł przez misję w Afganistanie, teraz pracował w lokalnej komendzie. Czuć w nim było siłę, twardość, pewność siebie. Ale też – ból. Irena zrozumiała to, gdy zobaczyła na jego plecach stary, szpetny blizn. Głupio spytała:
— To stamtąd?
Krzysztof tylko wzruszył ramionami i zanurkował w basenie. Nie lubił o tym mówić.

Irena zakochała się aż do zawrotów głowy. Oddała mu się od razu, gdy tylko zechciał. W odpowiedzi tylko uśmiechnął się i rzucił:
— No to teraz muszę się z tobą ożenić.
Nie przeszkadzało jej, iż nie padło słowo „kocham”. Wydawało jej się, iż oto właśnie znalazła prawdziwe szczęście.

Krzysztof był od niej starszy o 17 lat i przejął kontrolę nad wszystkim: ślub bez sukni i limuzyn, tylko krótka wizyta w urzędzie w jego mieście. Twierdził, iż są już za starzy na takie zabawy. A poza tym… on już to wszystko miał. Okazało się, iż był wdowcem z ośmioletnią córką.

Dla Ireny to był szok, ale stwierdziła – miłość ważniejsza. Została. Dziewczynka, Ola, była zaniedbana i nikomu niepotrzebna, błąkając się między babciami. Początkowo Irena tylko jej współczuła, aż pewnego dnia usłyszała z podwórka:
— Mamo! — i ledwo powstrzymała łzy. I tak została mamą Oli.

Irena miała za sobą tylko kurs fryzjerski. Chciała się uczyć – Krzysztof ucinał:
— Znajdź salon i gwałtownie w ciążę. Chcę syna.
Ale ciąży jakoś nie było. A może problem wcale nie leżał po jej stronie.

A potem uderzyło: jego podwładny wpadł na łapówce i choć Krzysztof nie miał z tym nic wspólnego, w wojskowej hierarchii – wina zawsze spada na szefa. Musiał odejść „ze względów zdrowotnych”. Emerytura była całkiem przyzwoita, ale mężczyznę to złamało. Zamknął się w domu, przestał przynosić pieniądze, każdego dnia – tylko koledzy i butelki. Po roku czy dwóch Irena zrozumiała: mąż stał się cieniem siebie. Nie pracował, nie pomagał, choćby jedzenia nie kupował, a z lodówki jadł tylko to, co lubił.

Gdy nadeszło lato, Irena z Olą wyjechały do Zakopanego. Dwa tygodnie wystarczyły, by wszystko stało się jasne: trzeba odejść.
— Przecież jesteś moją mamą — powiedziała jej Ola.
Irena skinęła głową.

Krzysztof urządził scenę:
— To ci na kark Oli powieszę!
Gdy dowiedział się, iż decyzja jest już podjęta, splunął:
— Głupia jesteś, Irena.

Wróciła do rodzinnego miasta, do rodziców. Owszem, chcieli wnuków z krwi i kości, ale Olę też przyjęli. Dziewczynka poszła do szkoły, a Irena znów ciąła włosy. Pewnego dnia wszedł mężczyzna z siwizną – sympatyczny, uprzejmy. Zostawił napiwek, a wieczorem – bukiet. Nazywał się Marek. Był starszy o 10 lat, po rozwodzie, mieszkał we własnym domu, miał niewielki, ale stabilny biznes budowlany.

Z nim było wygodnie. Mówił, iż ją kocha. Irena pomyślała: ile można szukać szczęścia? Oto ono. Pobrali się. Przyjaciółki zazdrościły:
— Gdybyś nie wzięła tej córki byłego męża, nie byłabyś głupia.

Irenie trochę było smutno: dzieci Bóg jej nie dał. Ale życie szykowało kolejny zwrot. Marek miał młodszą siostrę – problemową. Urodziła dwie dziewczynki, zachowywała się nieodpowiedzialnie, nadużywała alkoholu. Teraz miano jej odebrać prawa rodzicielskie. Opieka społeczna już się nimi interesowała.

Marek się wahał:
— To oczywiście nie twój problem…
Irena w tej chwili zobaczyła przed oczami: dziewczynki w łódce, a wszyscy je odpychają. Matka, ojcowie, wujek. I ona też?

— Bierzemy — zdecydowanie powiedziała. — Wiesz, Ola nie jest moja krwią. A wyrosła już – do college’u się wybiera.
Mąż mocno ją przytulił i długo tak siedzieli, w ciszy. Dwoje ludzi, którzy już nie potrzebowali słów.

Czy Irena to szczęściara? Bez wątpienia! Pierwszy mąż – oficer, przystojniak. Była miłość, było doświadczenie. Rozstali się – no cóż, ale bez wspólnych dzieci. Druga próba – udana: mąż dobry, dom jest, stabilność. Zazdrość koleżanek zrozumiała.

A czy głupia? Adoptowała dziewczynkę, wzięła na siebie siostrzenice męża. Wie, iż to obowiązki, wydatki, łzy, nieprzespane noce. Ale nie ustępuje. Bo jej serce nie wybiera łatwych dróg.

…Zasypiając na ramieniu męża, Irena myślała o tym, jak będzie wiązała dziewczynkom warkocze, dobierała sukienki, czytała bajki na dobranoc. W ich domu będzie śmiech, zapach jedzenia, balony na święta i huśtawki w parku. Ola już dorosła – bardziej przyjaciółka niż córka. A te maluchy jeszcze długo będą przy niej. I to jest szczęście. Irena się go nie bała. I dlatego – nie głupia. Tylko prawdziwie szczęśliwa kobieta.

Idź do oryginalnego materiału