Szczęście w słodkim okresie świąt

newsempire24.com 5 dni temu

Dzisiaj wydarzyło się coś niezwykłego. Takie rzeczy zdarzają się tylko w wigilijny wieczór, kiedy czas jakby zwalnia, a ludzie stają się sobie bliżsi.

“Dziękuję, mamo.” – Marek wstał od stołu i przeciągnął się. – “Pojadę się trochę przejechać. Nie martw się, będę ostrożny, i tak o tej porze ruch jest już niewielki.”

“Od kiedy kupiłeś to auto, to tylko z nim spędzasz czas. A powinieneś już myśleć o założeniu rodziny. Zawsze mówią, iż mężczyźni wolą samochody od kobiet.”

“Mamo, nie zaczynaj.” – Marek podszedł i przytulił ją. – “Wiesz, jak długo marzyłem o własnym aucie. Najpierw się nim nacieszę, a potem pomyślę o rodzinie. Słowo honoru.”

“Dobrze już. Prawie trzydziestka na karku, a ty się bawisz jak dziecko.” – Pogładziła go po głowie. – “Idź już.”

Wyszedł na mróz, podszedł do swojego samochodu i strząsnął puszysty śnieg z szyby. Prawko miał od dawna, ojciec pozwalał mu jeździć starym Fiatem, zanim go nie rozbił. Doświadczenie miał. Tylko wciąż nie mógł się nacieszyć, iż wreszcie ma własne auto.

Długo oszczędzał, potem wybierał starannie. Teraz co wieczór jeździł po mieście, czasem wyjeżdżał za miasto. Gdy ktoś łapał stopa, zawsze podwoził – za darmo.

Wsiadł, przekręcił kluczyk i z rozkoszą wsłuchał się w dźwięk silnika. Nastawił radio i wolno wyjechał z podwórka.

W świetle reflektorów migotały płatki śniegu. Zima w tym roku przyszła nagle, w ciągu kilku dni wszystko pokryło się białym puchem. Marek jechał bez celu, aż nagle zobaczył kobietę z dzieckiem, stojącą na poboczu. Przyciszył radio, zatrzymał się i opuścił szybę.

“Na ulicę Targową podwiezie pan?” – Kobieta zajrzała do wnętrza. Była młoda i ładna.

“Proszę wsiadać.” – Skinął głową w stronę fotela.

“A ile to będzie kosztować? To daleko…” – Niepewnie spojrzała.

“Bez obaw. Od ładnych kobiet nie biorę pieniędzy.” – Widząc jej zdziwienie, dodał szybko: – “Stóweczka wystarczy? Nie gryzę, proszę wsiadać.” – Roześmiał się.

Kobieta otworzyła tylne drzwi, przepuściła pięcioletniego chłopca i usiadła obok niego. Marek wyjechał na główną drogę.

“A ile ma koni?” – zapytał chłopiec.

“Koni?” – zdziwił się Marek. – “Nie wiem.”

“Jak to nie wiesz?” – nie dawał za wygraną.

“Wybierałem auto, które mi się podoba, takie, w którym wygodnie się jeździ. A moc silnika nie była najważniejsza. Ale widzę, iż ty się znasz?” – Uśmiechnął się.

“Znam się!” – odparł dumnie.

“A jak ci na imię, mały ekspercie?”

“Kacper. A tobie?”

“Oho, jaki odważny. Ja jestem Marek. Przepraszam, nie podam ci ręki, muszę kierować.” – Bawiła go ta rozmowa.

“Kacper, nie przeszkadzaj panu.” – Kobieta delikatnie go upomniała.

“Niech mówi. Mały jest sympatyczny. Kacper – i już mamy żart.” – Spojrzał w lusterko i spotkał wzrok kobiety. W piersi coś zabiło, ciepło i radośnie.

Miasto migotało świątecznymi światełkami. W oknach sklepów błyskały choinki, choć do sylwestra został jeszcze miesiąc.

“Proszę zatrzymać się tutaj.” – Kobieta wskazała wysoki blok.

“A może pod samą klatkę?” – Znów spojrzał w lusterko, ale ona patrzyła w bok.

Zatrzymał się, kobieta wysiadła i pomogła chłopcu.

“Kacper, nie marudź.” – Próbowała go pogonić.

“A ty przyjdziesz po mnie jutro?” – spytał płaczliwie.

“W niedzielę cię odbiorę. I nie becz, bo nos się zatka. Wyłaź już.” – Jej głos był niecierpliwy.

Chłopiec wlókł się powoli. Marek wysiadł.

“Proszę.” – Kobieta podała mu banknot.

Wziął go, złożył na pół i wsunął do kieszeni.

“Zachowam to jako talizman.” – Podał rękę chłopcu. – “Na razie.”

“Na razie.” – Kacper włożył swoją małą dłoń w jego dłoń.

“Chodź, babcia czeka.” – Kobieta pociągnęła go za sobą.

Gdy odeszli kilka kroków, chłopiec odwrócił się i pomachał. Wtedy Marek zauważył mężczyznę, który wyszedł z jednego z aut. Pocałował kobietę, a potem wyciągnął rękę do Kacpra – ten jednak się odwrócił.

“Randka, a chłopak zazdrosny. I nie lubi tego faceta.” – Ta myśl jakoś go ucieszyła.

Wsiadł do auta, podkręcił radio. Z głośników popłynął głórny głos: *”Kochanie, kochanie, tylko ty jedna…”* W aucie unosił się delikatny zapach perfum. Spojrzał w lusterko – jakby wciąż tam była. Ale było pusto.

Zaczął jeździć inaczej niż zwykle, krążył wokół ich bloku. Patrzył na okna, próbował zgadnąć, w którym mieszka. Może pytać sąsiadów? Ale co powie?

W wigilię Nowego Roku mama krzątała się w kuchni, a on pomagał. Gdy ściemniło się, nie mógł usiedzieć w domu.

“Mamo, śnieg pada, taki świąteczny. Przejadę się trochę, bo zasnę przed północą.”

“Ale gdzie ty? Godziny zostały trzy!”

“Będę niedługo. Taksówki drogie, może komuś pomogę.” – Ubrał się i wyszedł.

Auto było przyprószone śniegiem. Włączył ogrzewanie. Ulica była pusta, tylko gdzieś biegł ktoś spóźniony. Nagle zobaczył ich – szli chodnikiem. Ona w beżowym płaszczu i białej czapce z pomponem, Kacper obok – smutny.

Zatrzymał się i wysiadł. Stanęli, patrząc niepewnie.

“Wsiadajcie, podwiozę was. Dziś specjalna taryfa – za darmo.” – Wyrzucił z siebie szybko.

Podeszli, podał rękę chłopcu.

“Cześć, Kacper.”

Chłopiec spojrzał na matkę, potem włożył dłoń w jego dłoń.

“Rękawiczki zapomniałeś? Zimne masz rączki. Wsiadajcie szybko.”

Usiedli z tyłu.

“Pani mnie nie pamięta? Miesiąc temu was podwoziłem.” – W lusterku zobaczył, iż miała zacZaczęli od Nowego Roku, a skończyli razem na zawsze.

Idź do oryginalnego materiału