„Synu, zadbaj o dom i siostrę, nie zostawiaj jej samej!” – wyszeptała matka

twojacena.pl 1 tydzień temu

— Synu, dom będzie twój. Tylko proszę, zaopiekuj się chorą siostrą. Nie możesz jej zostawić — wyszeptała matka.

— Posłuchaj mnie, synu… — ledwo słyszalnie wyrzuciła z siebie.

Każde słowo przychodziło jej z trudem. Choroba nieubłaganie odbierała jej życie. Leżała w łóżku, wycieńczona, niemal przezroczysta. Jakubowi wydawało się, iż to nie jego matka. Dawniej była wysoka, pełna sił, z dobrym uśmiechem. Ale teraz…

— Synu, błagam, nie zostawiaj Zosi… Trzeba się nią opiekować. Ona jest inna, ale to nasza krew… Obiecaj mi… — matka niespodziewanie mocno ścisnęła dłoń Jakuba. Skąd w niej tyle siły, pomyślał.

Jakub skrzywił się. Jego wzrok mimowolnie przemknął w stronę starszej siostry, Zosi, która siedziała w kącie ich małego mieszkania w Łodzi. Miała już ponad czterdzieści lat, a wciąż bawiła się lalką, nucąc coś niezrozumiałego. Uśmiechała się, jakby przed nią była zabawa, a nie pożegnanie z umierającą matką.

Jakub miał udane życie: własną firmę budowlaną, drogi samochód, przestronny dom nad Wisłą. Ale nie było w nim miejsca dla Zosi. Dzieci bały się jej dziwnego zachowania, a żona, Kinga, nazywała ją „wariatem”. Choć Zosia była cicha, niegroźna, nikogo nie dotykała.

— No wiesz… mam rodzinę… a Zosia… ona… — mamrotał Jakub, próbując wyswobodzić rękę z słabego, ale upartego uścisku matki.

— Synu, dom ojca będzie twój… A dla Zosi zostawiłam trzypokojowe mieszkanie. Wszystko już załatwione.

— Skąd pieniądze?! — Jakub i Kinga wymienili spojrzenia, oszołomieni. Ich twarze choćby się rozjaśniły na tę wiadomość.

— Opiekowałam się starą nauczycielką… Nosiłam jej jedzenie, leki… Żal mi jej było, była dobra. Nie spodziewałam się, iż zostawi mi swoje mieszkanie. Przepisałam je na Zosię, żeby miała swój kąt. Ale ty… ty pilnuj jej, proszę… Później mieszkanie przypadnie twoim dzieciom albo wnukom… Kto wie, ile ona jeszcze pociągnie…

Pożegnali się z matką. Zmarła tej samej nocy.

Zosia, jak się zdawało, nie rozumiała, iż została sierotą. Jakub od razu zabrał ją do siebie i zaczął remont w tamtym trzypokojowym mieszkaniu.

— Po co Zosi tak duże mieszkanie? Niech na razie mieszka z nami. A tam znajdziemy lokatorów — z entuzjazmem podzielił się planami z żoną.

Kinga początkowo nie protestowała. Zosia nie sprawiała problemów: całe dni bawiła się lalkami albo przeglądała swoje rzeczy w szafie, zawsze z uśmiechem. Ale jej dziwactwo niepokoiło. „Dzisiaj jest spokojna, ale co będzie jutro?” — szeptała Kinga do męża.

„Poczekaj trochę” — prosił Jakub. Ale pół roku po śmierci matki, z pomocą znajomego notariusza, przepisał na siebie zarówno dom ojca, jak i mieszkanie siostry. Zosię namówił do podpisania jakichś dokumentów, nie tłumacząc, o co chodzi.

Od tego momentu życie chorej siostry zamieniło się w piekło.

Gdy Jakub był w pracy, Kinga znęcała się nad Zosią. Wyzywała ją, zamykała w pokoju na cały dzień, nie wypuszczała choćby latem na dwór. Czasami zamiast jedzenia stawiała przed nią miskę z karmą dla kotów, krzycząc, doprowadzając biedną kobietę do płaczu. Pewnego dnia Kinga uderzyła Zosię w twarz. Ta tak się przestraszyła, iż się posikała.

— Nie tylko jesteś stuknięta, ale jeszcze sikasz się jak dziecko?! Wynoś się z mojego domu, nie chcę cię widzieć! — wrzeszczała Kinga.

Spakowała rzeczy Zosi do worka na śmieci i wyrzuciła za bramę.

— Gdzie Zosia? Nie widziałem jej dzisiaj — zapytał Jakub, wracając wieczorem i kładąc się do łóżka.

— Poszła! — odcięła Kinga z irytacją. — Wyobraź sobie, twoja siostra obsikała się w samym środku pokoju, a potem zamknęła się w sypialni. Ledwo otworzyłam drzwi, zrugałam ją, a ona złapała torbę i uciekła. Nie będę za nią biegać! Księżniczka się obraziła… — prychnęła z pogardą.

Jakub zastygł. Milczał, rozważając coś, aż w końcu powiedział:

— No cóż, skoro poszła… — i włączył telewizor. — A tak w ogóle, znalazłem lokatorów do tego trzypokojowego.

Noc była ciężka. Jakub nie zmrużył oka do rana, myśląc o Zosi. Gdzie jest? Czy wszystko z nią w porządku? Przecież była jak trzyletnie dziecko, zupełnie nieprzystosowane do życia. Dopiero nad ranem zdrzemnął się. Przyśniła mu się matka.

„Prosiłam cię, synu…” — powiedziała, leżąc w drewnianej trumnie, i pogroziła palcem.

Ten sen nawiedzał go co tydzień, wysysając siły. Jakub nie wytrzymał. Dwa miesiące po zniknięciu siostry zadzwonił do przyjaciółki matki, swojej chrzestnej, Hanny, w nadziei, iż wie, gdzie jest Zosia.

— Co, Kubuś, sumienie cię gryzie? — zimno spytała Hanna. — Dobrze, iż wtedy wpadłam do twojej matki. Znalazłam tam Zosię. Była przestraszona, nieszczęśliwa. Do dziś nie wiem, jak ta biedaczka tam trafiła! Teraz mieszka u mnie. Zajmę się nią, nie potrzebuję jej mieszkania. A ty żyj z poczuciem winy. Módl się, żeby rozum cię nie opuścił do końca życia!

— Ciociu, daj spokój… — burknął Jakub i rzucił słuchawkę. Odetchnął z ulgą: siostra się znalazła, wszystko z nią w porządku. Można żyć dalej.

Zosia zmarła dwa miesiące później. Dotknęła ją ta sama choroba, która zabrała matkę. Jakub nie przyszedł na pogrzeb — miał „pilne sprawy” w firmie.

Minęło dziesięć lat. Teraz Jakub sam leży przykuty do łóżka. Ciało boli, ale dusza jeszcze bardziej. Kinga dawno do niego nie zagląda — mieszka z nowym mężczyzną w sąsiednim pokoju. Dorosłe dzieci odwiedzają rzadko, krzywią się: „Znowu śmierdzi od ciebie…” Jakub, tak jak jego bliscy, powoli gasł.

Pewnego dnia Kinga weszła z dokumentami:

— Podpisz, trzeba załatwić sprawy z firmą.

Podpisał. Później zrozumiał: to była darowizna na dom. Potem — na firmęA gdy zamknął oczy po raz ostatni, zobaczył Zosię stojącą w drzwiach z uśmiechem, a za nią matkę wyciągającą do niego ręce — wtedy zrozumiał, iż przez całe życie gonił za czymś, co już miał, ale odrzucił.

Idź do oryginalnego materiału