— Słuchaj, synu… — wyszeptała matka ledwo słyszalnym głosem.
Każde słowo przychodziło jej z trudem. Choroba nieubłaganie odbierała jej życie. Leżała w łóżku, wycieńczona, niemal przeźroczysta. Jakubowi wydawało się, iż to nie jego matka. Dawniej była wysoka, pełna sił, z dobrym uśmiechem. Ale teraz…
— Synu, błagam, nie porzucaj Wiesi… Trzeba ją chronić. Nie jest taka jak inni… Ale to nasza… Obiecaj mi… — matka z niespodziewaną siłą ścisnęła dłoń Jakuba. Skąd w niej tyle mocy, pomyślał.
Jakub skrzywił się. Jego wzrok mimowolnie przemknął ku starszej siostrze, Wiesławie, która siedziała w kącie ich małego mieszkania w Łodzi. Miała już ponad czterdzieści lat, a wciąż bawiła się lalką, nucąc coś niezrozumiałego. Uśmiechała się, jakby przed nią czekało święto, a nie pożegnanie z umierającą matką.
Jakub miał udane życie: własną firmę budowlaną, drogie SUV-y, przestronny dom nad Wisłą. Ale w tym domu nie było miejsca dla Wiesi. Jego dzieci bały się jej dziwnego zachowania, a żona, Kinga, nazywała ją „wariatką”. Choć Wiesia była cicha, nieszkodliwa, nigdy nikogo nie dotknęła.
— No… wiesz… mam rodzinę… a Wiesia… ona… — mamrotał Jakub, próbując wyswobodzić rękę ze słabego, ale upartego uścisku matki.
— Synu, dom twojego ojca przejdzie na ciebie… A dla Wiesi zostawiłam trzypokojowe mieszkanie. Wszystko już załatwione.
— Skąd pieniądze?! — Jakub i Kinga wymienili się zdumionymi spojrzeniami. Ich twarze choćby pojaśniały na tę wieść.
— Opiekowałam się starą nauczycielką… Nosiłam jej jedzenie, leki… Żal mi jej, była dobra. Nie spodziewałam się, iż zostawi mi swoje mieszkanie. Przepisałam je na Wiesię, żeby miała swój kąt. Ale ty… ty pilnuj jej, błagam… Później to mieszkanie przejdzie na twoje dzieci lub wnuki… Kto wie, jak długo pożyje…
Pożegnali się z matką. Zmarła tej samej nocy.
Wiesia, jak się zdawało, nie rozumiała, iż została sierotą. Jakub natychmiast zabrał ją do siebie i zaczął remont w owym trzypokojowym mieszkaniu.
— Po co Wiesi takie duże mieszkanie? Niech na razie mieszka z nami. A tam znajdziemy lokatorów — z entuzjazmem podzielił się planami z żoną.
Kinga początkowo nie protestowała. Wiesia nie sprawiała kłopotów: całe dnie bawiła się lalkami lub przeglądała swoje rzeczy w szafie, zawsze z uśmiechem. Ale jej dziwactwo przerażało. „Dziś jest spokojna, ale co będzie jutro?” — szeptała Kinga mężowi.
„Trochę cierpliwości” — prosił Jakub. ale pół roku po śmierci matki, z pomocą znajomego notariusza, przepisał na siebie i dom ojca, i mieszkanie siostry. Wiesię namówił do podpisania jakichś papierów, nie tłumacząc, co to jest.
Od tej chwili życie chorej siostry zamieniło się w piekło.
Gdy Jakub był w pracy, Kinga znęcała się nad Wiesią. Wyzywała ją, zamykała w pokoju na całe dnie, nie wypuszczała choćby latem na dwór. Czasem, zamiast jedzenia, stawiała przed nią miskę z karmą dla kota, wrzeszczała, doprowadzając biedną kobietę do łez. Pewnego dnia Kinga uderzyła Wiesię w twarz. Ta tak się przestraszyła, iż nie wytrzymała i… zmoczyła się.
— Nie tylko jesteś stuknięta, ale jeszcze cierpisz na nietrzymanie moczu?! Wynoś się z mojego domu, nie chcę cię widzieć! — ryczała Kinga.
Spakowała rzeczy Wiesi do worka na śmieci i wyrzuciła za bramę.
— Gdzie Wiesia? Nie widziałem jej dziś — zapytał Jakub, wracając wieczorem i kładąc się do łóżka.
— Poszła! — odcięła się Kinga z irytacją. — Wyobraź sobie, twoja siostra zmoczyła się w środku pokoju, a potem zamknęła w sypialni. Ledwo otworzyłam drzwi, skarciłam ją, a ona złapała torbę i uciekła. Nie mam zamiaru za nią biegać! Księżniczka się obraziła… — prychnęła z pogrzJakub zmarł samotnie w swoim łóżku, a ostatnią myślą, która przemknęła mu przez umysł, była twarz matki, szepczącej: *”Obiecałeś…”*.