Synowa przestała chodzić w szlafroku, zaczęła się malować i biegać na siłownię: Mój syn nic nie zauważa, zanurzywszy się w pracy.

polregion.pl 8 godzin temu

Nazywam się Elżbieta Kowalska. Mój syn, Krzysztof, i jego żona, Klaudia, wydawali się idealną parą, ale teraz czuję, iż ich związek zaczyna się rozpadać. Mieszkając w małym miasteczku pod Poznaniem, rzadko ich odwiedzam, ale ostatnia wizyta otworzyła mi oczy: Klaudia bardzo się zmieniła, zamieniła dresy na eleganckie sukienki i zaczęła chodzić na siłownię. Tymczasem Krzysztof, pochłonięty pracą, niczego nie dostrzega. Moje serce matki krzyczy, iż coś jest nie tak. Boję się, iż ich małżeństwo zmierza ku przepaści. Syn jednak odrzuca moje obawy, a ja rozpadam się między chęcią pomocy a strachem przed utratą kontaktu z wnukami.

Krzysztof ożenił się z Klaudią dziesięć lat temu. On ma 38 lat, ona 32, i zawsze wydawali się zgodni. Mają dwoje dzieci — ośmioletnią Zosię i pięcioletniego Jakuba. Mieszkają w innym mieście, więc widujemy się rzadko: praca, dom, codzienne obowiązki pochłaniają ich czas. Ale miesiąc temu, gdy przyjechałam w odwiedziny, ledwo poznałam synową. Zamiast znanego mi dresu i rozczochranych włosów — elegancka sukienka, szpilki, makijaż. Klaudia promieniała, a w jej oczach dostrzegłam niepokojący błysk. Zaczęła regularnie ćwiczyć na siłowni, a jej energia mnie zaniepokoiła.

Klaudia pracuje na zmiany, a mimo to znajduje czas na dzieci i dom. Wszędzie czysto, dzieci nakarmione, ubrania wyprane. Jeszcze pół roku temu w weekendy nie wychodziła z domu, ubrana w wygodne dresy. Jako kobieta od razu wyczułam, iż coś jest nie tak. Nagłe przemiany nie biorą się znikąd. Klaudia, piękna, z dwójką dzieci i oddanym mężem, nagle zaczęła tak o siebie dbać. Dla kogo? Boję się, iż jej serce należy już do kogoś innego.

Mój syn, niczym ślepiec, tego nie widzi. Całe dnie spędza w biurze, wraca późno, zmęczony, i nie zauważa zmian w żonie. Próbowałam z nim rozmawiać: „Krzysiu, widzisz, jak Klaudia się zmieniła? Może potrzebuje więcej twojej uwagi?”. Ale odparł krótko: „Mamo, nie wtrącaj się. Wszystko jest w porządku”. Jego słowa zabolały, ale nie potrafiłam milczeć. Chcę ich uratować, zanim będzie za późno. jeżeli Klaudia szuka uczuć gdzie indziej, ich małżeństwo jest skazane na klęskę, a moje wnuki zostaną w środku tej wojny.

Nie mogę siedzieć z założonymi rękami. Zosia i Jakub to cały mój świat, ale po rozwodzie mogę ich stracić. I tak widujemy się rzadko, a jeżeli się rozstaną, Klaudia może zabronić mi przyjeżdżać. Dręczy mnie niepewność — a może się mylę, a ona po prostu postanowiła zadbać o siebie? Ale jeżeli moje przeczucia są słuszne? Nie chcę, by Krzysztof został z rozbitym sercem, a dzieci wychowywały się bez ojca. Tylko on mnie nie słucha, a ja czuję się winna, iż się wtrącam.

Z jednej strony nie powinnam się mieszać. Są dorośli, może Klaudia robi to dla siebie albo dla męża. Niektóre małżeństwa udają, iż nie widzą zdrady, byle tylko trwać. Z drugiej — jak mogę milczeć, skoro widzę nadchodzącą katastrofę? jeżeli nic nie powiem, a miałam rację, Krzysztof oskarży mnie, iż go nie ostrzegłam. jeżeli będę naciskać, już teraz jest zły, iż się wtrącam. Jestem w pułapce, a każdy wybór wydaje się zły.

Moje serce pęka ze strachu o syna i wnuków. Jak chronić ich szczęście, nie niszcząc wszystkiego? Może ktoś przeżył coś podobnego? Gdzie jest granica między troską a wtrącaniem się? Chcę wierzyć, iż Klaudia po prostu postanowiła się zmienić, ale matczyna intuicja szepcze: zbliża się nieszczęście. Nie mogę stracić kontaktu z Zosią i Kubą, ale jeszcze bardziej boję się, iż ich rodzina się rozpadnie, a ja zostanę tylko biernym obserwatorem. Czy naprawdę nie mogę uratować tych, których tak kocham?

Idź do oryginalnego materiału