«Synowa prosiła mnie o dystans – aż nagle sama wezwała pomocy»

twojacena.pl 2 godzin temu

Synowa poprosiła mnie o dystans a potem sama zadzwoniła z prośbą o pomoc

Po ślubie mojego syna starałam się ich odwiedzać tak często, jak tylko mogłam. Nigdy nie przychodziłam z pustymi rękami zawsze gotowałam coś smacznego, przynosiłam ciasta, piekłam pierniki. Synowa chwaliła moje potrawy, zawsze próbowała pierwsza. Wydawało mi się, iż łączy nas ciepła, serdeczna relacja. Cieszyłam się, iż mogę być pomocna, iż jestem dla nich ważna. Najbardziej jednak cieszyło mnie to, iż nie traktowano mnie jak obcej, ale jak część rodziny.

Pewnego dnia wszystko się zmieniło. Zjawiłam się u nich, a w domu była tylko ona. Jak zwykle wypiłyśmy kawę, ale od razu wyczułam napięcie. Jej spojrzenie było niespokojne, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie miała odwagi. Kiedy w końcu się odezwała, jej słowa uderzyły mnie jak obuchem.

Lepiej, żebyście państwo rzadziej przychodzili Niech Krzysiek was odwiedza sam powiedziała, patrząc w podłogę.

Nie spodziewałam się tego. Jej głos był zimny, a w oczach Czy to była złość? Nie byłam pewna. Od tego dnia przestałam przychodzić. Zniknęłam z ich życia, by nie przeszkadzać, nie narzucać się. Syn odwiedzał nas sam. Ona nigdy więcej się nie pojawiła.

Milczałam. Nikomu się nie skarżyłam. Ale w środku płonęłam z bólu. Co zrobiłam nie tak? Chciałam tylko pomóc Całe życie starałam się zachować harmonię w rodzinie. A teraz moja obecność stała się ciężarem. Bolało świadomość, iż jestem niechciana.

Minął czas. Urodziło się ich dziecko nasz długo wyczekiwany wnuk. Ja i mąż byliśmy szczęśliwi. Ale choćby wtedy trzymaliśmy się na dystans: przychodziliśmy tylko na zaproszenie, zabieraliśmy chłopca na spacery, by nie zawadzać. Robiliśmy wszystko, by nie być natrętnymi.

Aż pewnego dnia telefon. Ona. Cichym, niemal obojętnym głosem oznajmiła:

Możecie dziś zająć się dzieckiem? Muszę pilnie wyjść.

Nie prosiła po prostu stwierdziła. Jakbyśmy bardziej od niej tego potrzebowali. Jakbyśmy błagali o tę szansę. A przecież niedawno sama prosiła, żebym się nie pojawiała

Długo zastanawiałam się, co zrobić. Duma szeptała: Odmów. Ale rozsądek mówił: To twoja szansa. Nie dla niej dla wnuka. Dla Krzyśka. Dla zgody w rodzinie. Ale odpowiedziałam inaczej:

Lepiej go do nas przyprowadź. Sami mówiliście, żebyśmy nie przychodzili bez zaproszenia. Nie chcę wchodzić w waszą przestrzeń.

Milczała. Po chwili jednak się zgodziła. Przyprowadziła chłopca. Dla mnie i męża to był święty dzień. Bawiliśmy się, śmiali, spacerowaliśmy czas płynął niepostrzeżenie. Co za szczęście być dziadkami! Ale w środku został gorycz. Nie wiedziałam jak się teraz zachować?

Mam pozostać zdystansowana? Czekać, aż ona pierwsza wyciągnie rękę? A może przełknąć urazę i spróbować od nowa? Dla wnuka byłabym gotowa na wiele. Gotowa wybaczyć, przymknąć oko na bolesne słowa. Gotowa zacząć jeszcze raz.

Ale czy oni w ogóle mnie chc

Idź do oryginalnego materiału