Syn żony zajął moje miejsce

newsempire24.com 5 dni temu

Syn żony zabrał mój pokój

— Oszalałeś, Krzysiek? To mój pokój! — Stanisław Marek stał w drzwiach, ściskając w dłoni klucze, i nie mógł uwierzyć własnym oczom.

— Był twój, wujku Staszku — chłopak choćby nie oderwał wzroku od telefonu, wyciągnięty na kanapie. — Teraz jest mój. Mama tak powiedziała.

— Jaka znowu mama?! — wybuchnął Stanisław Marek. — Nie jestem twoim wujkiem! Gdzie moje łóżko? Gdzie moje rzeczy?!

Krzysiek wzruszył ramionami, wciąż wpatrzony w ekran.

— Łóżko wynieśliśmy na balkon, rzeczy spakowaliśmy do pudeł. Mama mówi, iż tam ci wystarczy miejsca.

Stanisław Marek poczuł, jak ziemia usuwa mu się spod nóg. Mieszkał w tym mieszkaniu dwadzieścia lat, ten pokój był jego azylem, jego twierdzą. A teraz jakiś osiemnastoletni gówniarz rozporządza nim, jakby to było jego własne.

— Krystyna! — ryknął, kierując się w stronę kuchni. — Krystyna, natychmiast chodź tutaj!

Żona wyszła z kuchni, wycierając ręce w fartuch. Na jej twarzy nie było śladu zakłopotania.

— Co się stało, Staszek? Czemu tak krzyczysz?

— Co się stało?! — Stanisław Marek ledwo panował nad głosem. — Twój syn zajął mój pokój! Wyniósł moje rzeczy na balkon! Co to ma znaczyć?!

— Staszek, uspokój się — Krystyna mówiła cicho, ale stanowczo. — Krzysiek dostał się na studia, potrzebuje miejsca do nauki. A ty możesz spać na balkonie, tam przecież miło, sama wszystko urządziłam.

— Na balkonie?! — Stanisławowi Markowi opadła szczęka. — Krysiu, co ty, zmysły straciłaś? To moje mieszkanie! Jestem tu zameldowany, tu mieszkam!

— Nasze mieszkanie — poprawiła żona. — I Krzysiek też tu teraz mieszka. Na stałe.

Stanisław Marek opadł na krzesło. Gdy dwa lata temu ożenił się z Krystyną, uprzedziła go, iż ma syna, który mieszka z ojcem. Chłopak przyjeżdżał czasem na weekendy, zachowywał się spokojnie, nie sprawiał problemów. Stanisław Marek choćby myślał, iż być może się dogadają.

— Dlaczego mi nic nie powiedziałaś? — spytał zmęczonym głosem.

— A co miałam mówić? — Krystyna usiadła naprzeciwko. — Krzysiek jest dorosły, potrzebuje własnego pokoju. A ty się dostosujesz.

— Dostosuję… — powtórzył Stanisław Marek. — Krysiu, pracuję na zmiany, muszę się wysypiać. Na balkonie zimą jest zimno, latem duszno.

— Przyzwyczaisz się. Krzyś to dobry chłopak, nie będzie ci przeszkadzał.

Stanisław Marek spojrzał na żonę. Dwa lata temu wydawała mu się wybawieniem. Po latach samotności, po rozwodzie z pierwszą żoną, która zabrała córkę do innego miasta, Krystyna była dla niego oddechem świeżego powietrza. UroStanisław Marek wziął torbę, wyszedł i już nigdy nie wrócił, bo zrozumiał, iż czasem lepiej być samemu niż z ludźmi, którzy traktują cię jak intruza we własnym domu.

Idź do oryginalnego materiału