„Syn zaproponował mi przeprowadzkę na wieś. Odmówiłam i wsparłam finansowo”

polregion.pl 16 godzin temu

Jestem matką dwóch dorosłych synów. Starszy od dawna jest żonaty, mieszka w innym mieście, odwiedza mnie raz na pół roku. Młodszy, Kacper, to moja podpora i troska. Całe życie dla niego starałam się jak mogłam: ciągnęłam go przez studia, wspierałam finansowo, gdy szukał swojej drogi, aż w końcu ucieszyłam się, gdy w jego życiu wreszcie zaczęło się układać. W wieku 27 lat Kacper dostał pracę w dobrej firmie IT, zarabiał przyzwoicie, a my mieszkaliśmy w moim dwupokojowym mieszkaniu w zgodzie i harmonii.

A potem przyprowadził do domu Olę – swoją dziewczynę. Nie miałam nic przeciwko, wręcz przeciwnie, Ola wydała mi się miła i spokojna. Ale gdy po kilku miesiącach oznajmił, iż planują ślub, poczułam niepokój. Nie dlatego, iż była mi nie w smak – po prostu Kacper, jak mi się zdawało, nie był jeszcze do końca gotowy. Nie miał w zwyczaju walczyć o swój komfort, nie potrafił znosić niewygód. Zawsze chciał, żeby wszystko przychodziło łatwo i szybko.

Pobrali się. Najpierw wynajmowali mieszkanie – nie ingerowałam, tylko czasem przywoziłam jedzenie i pomagałam, gdy poprosili. Po pół roku Kacper przyszedł do mnie z poważną miną:

– Mamo, pogadaliśmy z Olą… Chcemy szybciej zebrać na wkład własny pod kredyt hipoteczny. Połowa naszej pensji idzie na czynsz. Może tymczasowo przeniesiesz się do domku letniskowego, a my wprowadzimy się do twojego mieszkania? Przecież tam jest wygodnie, ciepło, jest kanalizacja. Nie zabawimy długo – jak tylko uzbieramy potrzebną sumę, wrócisz do siebie.

Zamarłam. Domek letniskowy to mały, nieogrzewany budynek za miastem, z wilgotnymi ścianami i dwugodzinnym dojazdem do pracy. Pracuję w szkole, musiałabym wstawać o piątej rano, żeby zdążyć na autobus, a zimą życie tam jest niemożliwe. Ale najważniejsze – zrozumiałam, iż jeżeli się zgodzę, nic nie pójdzie zgodnie z planem.

Znam swojego syna. gwałtownie przyzwyczaja się do wygód. Gdy tylko zamieszka z żoną w przytulnym, ciepłym mieszkaniu, myśl o kredycie odejdzie na dalszy plan. choćby jeżeli obiecają, iż to na krótko, w rzeczywistości przeciągnie się w nieskończoność. Bo wygoda to pułapka. A jeżeli przestanie walczyć, przestanie się rozwijać, zacznie iść na łatwiznę – kto za to później zapłaci?

Nie chcę mieszkać w domku letniskowym. I nie chcę pobłażać czyjejś leniwości, choćby jeżeli to mój ukochany syn. Całe życie szłam do przodu, walczyłam o swój komfort, i nikt niczego mi nie dał w prezencie. Dlaczego teraz mam poświęcać swoje zdrowie, czas i siły dla czyjejś wygody?

Nazajutrz porozmawiałam z Kacperem. Powiedziałam stanowczo, ale spokojnie:

– Nie. Nie wyprowadzę się. Ale pomogę wam finansowo. Mogę dopłacać do czynszu, żebyście mogli odkładać na własne mieszkanie. Ale z mojego domu nie wyjdę.

Obraził się. Bardzo. Z Olą przestali dzwonić, nie przychodzą, nie zapraszają. Teraz prawie się nie widujemy, a to boli. Boli, bo nie chciałam kłótni. Ale wiem – postąpiłam słusznie. Nie utrudniłam mu życia – nie pozwoliłam mu od niego uciec. A to ważniejsze niż chwilowa zgoda.

Kiedyś zrozumie, iż nie odmówiłam – tylko go obroniłam. Jego, siebie, naszą więź. Prawdziwa miłość rodzica to nie tylko ustępstwa. Czasem to twarde „nie”, tam gdzie dziecko chce pójść na skróty.

Idź do oryginalnego materiału