Drzwi, za którymi już nie wrócę

twojacena.pl 2 godzin temu

Drzwi już się nie otworzą

– Mamo, otwórz drzwi! Mamo, proszę! – pięści syna uderzały w metalową powierzchnię z taką siłą, iż wydawało się, iż zaraz wyrwą je z zawiasów. – Wiem, iż jesteś w domu! Samochodu nie ma na podwórku, więc nigdzie nie wyjechałaś!

Wanda Nowak siedziała w fotelu tyłem do drzwi wejściowych, mocno ściskając w dłoniach filiżankę zimnej herbaty. Jej ręce drżały tak bardzo, iż porcelana dzwoniła o spodek.

– Mamo, co się dzieje? – głos Krzysztofa brzmiał coraz bardziej zdesperowany. – Sąsiedzi mówią, iż od tygodnia nikogo nie wpuszczasz! choćby Ani nie wpuściłaś!

Na dźwięk imienia synowej Wanda mimowolnie się skrzywiła. Ania. Jego ukochana Ania, dla której był gotów na wszystko. choćby na to, co wydarzyło się w zeszły czwartek.

– Mamo, wezwę ślusarza! – zagroził Krzysztof. – Wytniemy zamek!

– Nie waż się! – krzyknęła wreszcie Wanda, nie odwracając się. – Nie waż się mnie dotykać!

– Mamo, ale dlaczego? Co się stało? Porozmawiaj ze mną!

Wanda zamknęła oczy, próbując zebrać myśli. Jak wytłumaczyć synowi to, co usłyszała? Jak powiedzieć mu o rozmowie, którą przypadkiem podsłuchała w przychodni?

– Mamo, proszę – głos Krzysztofa stał się cichszy, błagalny. – Martwię się o ciebie. Ania też się martwi.

Ania się martwi. Oczywiście, iż się martwi. Pewnie boi się, iż jej plany się rozpadną.

– Idź sobie, Krzysztof. Idź i nie wracaj.

– Mamo, czy ty jesteś chora? Masz gorączkę? Może wezwę lekarza?

– Nie potrzebuję lekarza. Potrzebuję, żebyście mnie zostawili w spokoju.

Wanda wstała z fotela i podeszła do okna. Na podwórku stał Krzysztof, rozmawiając przez telefon. Pewnie dzwoni do swojej Ani, opowiada, iż matka znowu kaprysi.

Syn podniósł głowę i zobaczył ją w oknie. Pomachał ręką, pokazując, iż wraca na górę. Wanda odeszła od okna i znów usiadła w fotelu.

Po chwili znów rozległo się pukanie do drzwi.

– Mamo, to ja z Anią. Otwórz, proszę.

Wanda zaciśnęła zęby. Więc przyprowadził ją. Swoją żonę, która tak starannie planowała przyszłość.

– Wando – rozległ się łagodny głos synowej – to Ania. Otwórz, proszę. Krzysiek bardzo się martwi.

Jaka aktorka. choćby głos zmienia, gdy trzeba.

– Przynieśliśmy ci zakupy – ciągnęła Ania. – Mleko, chleb, twoje ulubione pierniczki.

Pierniczki. Wanda gorzko się uśmiechnęła. Miesiąc temu Ania dowiedziała się, iż teściowa lubi pierniczki z miodem, i od tamtej pory stale je kupowała. Taka troskliwa synowa.

– Wando, powiedz chociaż słowo – głos Ani stał się zaniepokojony. – Naprawdę się martwimy.

– Martwicie się – powtórzyła Wanda, ale tak cicho, iż za drzwiami nie usłyszeli.

– Mamo, nie ruszę się stąd, dopóki nie otworzysz! – oświadczył Krzysztof. – Będę stał całą noc, jeżeli trzeba!

Wanda wiedziała, iż syn nie żartuje. Zawsze był uparty, od dzieciństwa. jeżeli coś postanowił, dopiął swego.

– Dobrze – powiedziała w końcu. – Ale tylko ty. Sam.

– Co? – nie zrozumiał Krzysztof.

– Ania niech idzie do domu. Porozmawiam tylko z tobą.

Wanda usłyszała, jak szepczą coś do siebie za drzwiami.

– Mamo, ale dlaczego? Ania też się martwi.

– Bo tak mówię. Albo ty sam, albo nikt.

Kolejne szepty, potem głos Ani:

– Dobrze, Wando. Pójdę do domu. Krzysiek, zadzwoń, gdy wszystko wyjaśnicie.

Wanda poczekała, aż kroki Ani ucichną na klatce schodowej, po czym podeszła do drzwi i przekręciła klucz.

Krzysztof wpadł do mieszkania jak huragan, od razu przytulił matkę i zaczął ją uważnie oglądać.

– Mamo, schudłaś! Jesteś taka blada! Co się stało? Zachorowałaś?

– Nie choruję – Wanda wysunęła się z jego objęć i przeszła do kuchni. – Herbatę wypijesz?

– Dobrze – Krzysztof usiadł przy stole i wpatrywał się w matkę. – Mów, co się dzieje. Dlaczego siedzisz w domu od tygodnia? Dlaczego nie otwierasz drzwi?

Wanda postawiła czajnik na kuchence i odwróciła się do syna.

– A po co mam otwierać drzwi? Na co czekam?

– Mamo, co to za pytania? Nie możesz przecież wiecznie siedzieć w domu. Musisz iść do sklepu, do lekarza…

– Do sklepu chodzi dla mnie sąsiadka Irena. Zostawiam listę, daję pieniądze. A do lekarza nie zamierzam.

– Dlaczego nie zamierzasz?

Wanda nalała wrzątku do kubków, wsypała cukier.

– Bo ostatnio usłyszałam tam coś, czego wolałabym nie słyszeć.

Krzysztof zmarszczył brwi.

– Co usłyszałaś?

– Twoją żonę. Rozmawiała z przyjaciółką przez telefon. Myślała, iż mnie nie ma w pobliżu.

– I co mówiła?

Wanda usiadła naprzeciw syna i długo patrzyła mu w oczy. Takie znajome oczy, zupełnie jak u jej zmarłego męża. Dobre, szczere. Czy ten człowiek naprawdę mógłby coś takiego zrobić?

– Mówiła o tym, jak sprzedadzą moje mieszkanie. Jak oddadzą mnie do domu seniora. Jak wydadzą pieniądze.

Krzysztof zbladł.

– Mamo, chyba coś źle zrozumiałaś. Ania nigdy…

– Wszystko zrozumiałam dobrze – przerwała mu Wanda. – Słowo w słowo zapamiętałam. Powiedziała: „Krzysiek już się zgodził. Mówi, iż matka sama nie da sobie rady, to niebezpieczne w jej wieku. Urządzimy ją w dobrym domu seniora, a mieszkanie sprzedamy. Pieniądze starczą nam na wkład własny”.

– Mamo, ja nigdy…

– Nie przerywaj mi! – podniosła głos Wanda. – Potem dodała: „Dobrze, iż teściowa jest taka ufna, nigdy nie podejrzewa niczego złego. Myśli, iż ją kochamy. A ona nam tylko przeszkadza”.

Krzysztof siedział ze spuszczoną głową. Wanda widziała, jak napKrzysztof długo milczał, po czym wstał, pocałował matkę w czoło i wyszedł, a Wanda wiedziała, iż od tej pory jej drzwi będą otwarte tylko dla tych, którzy naprawdę kochają.

Idź do oryginalnego materiału