Syn teściowej przejął mój pokój

newsempire24.com 2 dni temu

Dziennik osobisty

Czuję, jakby ziemia zawaliła się pod moimi stopami. Dwadzieścia lat mieszkałem w tym mieszkaniu, a teraz jakiś osiemnastoletni gówniarz przejmuje moje miejsce, jakby miał do tego prawo.

„Aleś ty oszalał, Krzysiek! To mój pokój!” – krzyknąłem, ściskając klucze w dłoni.

„Był twój, wujku Wiesiu” – odpowiedział, choćby nie odrywając wzroku od telefonu, wygodnie rozwalony na kanapie. „Teraz jest mój. Mama tak kazała.”

„Jaka znowu mama?! Nie jestem twoim wujkiem! Gdzie moje łóżko? Gdzie moje rzeczy?!”

Krzysiek wzruszył ramionami, wciąż gapiąc się w ekran.

„Łóżko wynieśliśmy na balkon, rzeczy spakowaliśmy do pudeł. Mama mówi, iż tam ci wystarczy miejsca.”

Serce waliło mi jak młot. To był mój azyl, moja twierdza. A teraz ten młodzik dyktuje warunki, jakby to on tu rządził.

„Ewa!” – wrzasnąłem, kierując się w stronę kuchni. „Ewa, chodź tu natychmiast!”

Żona wyszła, wycierając ręce w fartuch. Nie było w niej ani śladu skruchy.

„Co się stało, Wiesiek? Dlaczego krzyczysz?”

„Co się stało?! Twój syn przejął mój pokój! Wyniósł moje rzeczy na balkon! Jak ty w ogóle na to pozwalasz?!”

„Wiesiek, uspokój się” – powiedziała cicho, ale stanowczo. „Krzysiek zaczął studia, potrzebuje miejsca do nauki. A ty możesz spać na balkonie, jest przytulnie, sama tam wszystko urządziłam.”

„Na balkonie?! Ewka, ty chyba zwariowałaś! To moje mieszkanie! Tu jestem zameldowany!”

„Nasze mieszkanie” – poprawiła. „I Krzysiek też tu teraz mieszka. Na stałe.”

Oparłem się o krzesło. Gdy dwa lata temu ożeniłem się z Ewą, wspomniała, iż ma syna, który mieszka z ojcem. Przyjeżdżał tylko na weekendy, zachowywał się spokojnie. Myślałem, iż może się choćby zaprzyjaźnimy.

„Dlaczego mi nic nie powiedziałaś?” – spytałem zmęczonym głosem.

„A co było mówić?” – Ewa usiadła naprzeciwko. „Krzysiek jest dorosły, potrzebuje własnego pokoju. Ty jakoś się dostosujesz.”

„Dostosuję się…” – powtórzyłem. „Ewka, pracuję na zmiany, muszę się wysypiać. Na balkonie zimą jest zimno, latem duszno.”

„Przyzwyczaisz się. Krzyś to dobry chłopak, nie będzie ci przeszkadzał.”

Patrzyłem na nią. Dwa lata temu wydawała się moim wybawieniem. Po latach samotności, po rozwodzie z pierwszą żoną, która zabrała córkę do innego miasta, Ewa była jak oddech świeżego powietrza. Atrakcyjna kobieta, księgowa, ciepła, z poczuciem humoru. Poznaliśmy się w parku, gdzie karmiła gołębie, a ja czytałem gazetę na ławce.

„Mam syna” – powiedziała wtedy. „Mieszka z ojcem, ale czasem przyjeżdża.”

„To nie problem” – odparłem. „Lubię dzieci.”

I naprawdę lubiłem. Córkę Olę widywałem rzadko, była żona utrudniała kontakty. Krzyś na początku wydawał się sympatyczny – kulturalny, cichy.

„Posłuchaj, Ewka” – próbowałem mówić spokojnie. „Może znajdziemy inne rozwiązanie? Kupimy rozkładaną kanapę do salonu dla Krzysia, a mój pokój zostanie mój?”

„Nie” – pokręciła głową. „Krzyś się uczy, potrzebuje spokoju. A ty tylko telewizor oglądasz.”

„Tylko telewizor…” – Poczułem, jak coś we mnie pęka. „Ewka, wracam zmęczony po pracy, muszę odpocząć.”

„Jesteś egoistą, Wiesiek. Myślisz tylko o sobie. A ja mam syna, muszę się o niego troszczyć.”

Wstałem i wyszedłem na balkon. Stało tam moje łóżko, obok pudełka z rzeczami. Balkon był oszklony, ale wilgoć dało się wyczuć. Usiadłem na łóżku i ukryłem twarz w dłoniach.

Wieczorem Krzyś wyszedł do kuchni. Siedziałem przy stole, piłem herbatę.

„Posłuchaj, Krzysiu” – zacząłem łagodnie. „Pogadajmy jak dorośli. Może coś wymyślimy?”

„A co jest do wymyślenia?” – Otworzył lodówkę, wyjął jogurt. „Mam swój pokój, wy macie swój. Wszystko fair.”

„Mój pokój jest na balkonie” – zauważyłem.

„No i co? Przynajmniej wy z mamą macie więcej przestrzeni.”

„Krzysiu, rozumiem, iż zacząłeś studia, to wspaniale. Ale nie można tak traktować ludzi. Mogliśmy to spokojnie omówić.”

„Co omówić?” – Uśmiechnął się lekceważąco. „Nie jesteśmy rodziną. Mama to mama, a ty jesteś tylko jej mężem. Tymczasowym.”

„Tymczasowym?” – Zmrużyłem oczy.

„No przecież nie myślisz, iż na zawsze?” – Wzruszył ramionami. „Mama pozostało młoda, może kogoś lepszego znajdzie.”

Krew uderzyła mi do głowy, ale się powstrzymałem. Nie chciałem awantury.

„Krzysiu, szanuję twoją mamę i ciebie. Ale to jednak moje mieszkanie.”

„Daj spokój” – ziewnął. „Już nie twoje. Mama mówi, iż po ślubie wszystko jest wspólne.”

„Żeniliśmy się w moim mieszkaniu” – przypomniałem.

„No i? Prawo jest jedno.”

Zrozumiałem, iż rozmowa nie ma sensu. Nie zamierzał ustąpić.

Następnego dnia znów porozmawiałem z Ewą.

„Ewka, naprawdę. Nie da się spać na balkonie. Może, chociaż na jakiś czas, coś wymyślimy?”

„Wiesiek, przestań marudzić” – nie podniosła wzroku znad garnków. „Krzyś jest studentem, potrzebuje dobrych warunków. A ty jesteś mężczyzną, dasz radę.”

„Dam radę?!” – Nie wytrzymałem. „Pracuję jako dyspozytor w elektrociepłowni, to odpowiedzialna robota. jeżeli się nie wyśpię, mogę popełnić błąd, a to grozi awarią!”

„Nie dramatyzuj” – zamieszała zupę. „WyWyszedłem na klatkę schodową, patrząc przez chwilę na drzwi, za którymi zostawiłem swoje życie, i nagle przypomniałem sobie słowa mojej matki: “Synu, czasem trzeba stracić, by znów odnaleźć to, co naprawdę ważne.”

Idź do oryginalnego materiału