Syn mojego męża zagraża naszej rodzinie: jak się go pozbyć i odzyskać spokój?

polregion.pl 2 godzin temu

Siedzę w kuchni naszego małego mieszkania w Krakowie, ściskając w dłoniach filiżankę już zimnej herbaty, a łzy gniewu podchodzą mi do gardła. Z moim mężem, Jakubem, założyliśmy rodzinę i pozornie wszystko jest w porządku: przytulny dom, samochód, stałe dochody. Jednak nasze szczęście pęka pod ciężarem jego siedemnastoletniego syna z pierwszego małżeństwa, Kacpra, który teraz mieszka z nami. Część czasu spędza u matki, ale coraz częściej zadomawia się u nas, zamieniając moje życie w koszmar.

Kacper jest jak drzazga w sercu. Traktuje mnie jak służącą, zostawia wszędzie swoje rzeczy, brudne naczynia, a na moje prośby o pomoc odpowiesta tylko wzruszeniem ramion. Najgorsze, iż znęca się nad moim czteroletnim synem, Tymkiem. Widziałam, jak dał mu klapsa w głowę tylko dlatego, iż dziecko dotknęło jego telefonu. Moja mała córeczka, Zosia, śpi w naszej sypialni, bo w dwupokojowym mieszkaniu nie ma miejsca na jej łóżko. Gdyby Kacper wyprowadził się do matki, moglibyśmy w końcu urządzić pokój dla naszych dzieci.

Ale Kacper nie zamierza się wyprowadzać. Jego liceum jest tuż obok, a do tego woli mieszkać z ojcem. Całe dnie spędza przy komputerze, wrzeszcząc w mikrofon podczas gier, przez co Tymek nie może spać. Jestem wykończona: gotowanie, sprzątanie, dzieci a on choćby palcem nie kiwnie, żeby pomóc. Jego obecność jest jak ciemna chmura wisząca nad naszym domem, zatruwająca każdą chwilę.

Próbowałam rozmawiać z Jakubem, błagając, żeby namówił syna, by wrócił do matki. Jego była żona, Kinga, mieszka sama w przestronnym trzypokojowym mieszkaniu. My tłoczymy się we czwórkę w zbyt ciasnym lokum, gdzie każdy kąt krzyczy o braku miejsca. Czy to sprawiedliwe? Gdyby chociaż Kacper dogadywał się z moimi dziećmi, ale on je traktuje okropnie. Tymek zaczyna go naśladować, stając się coraz bardziej arogancki i rozkapryszony. Boję się, iż wyrośnie na takiego samego obojętnego egoistę.

Jakub odmawia działania. To mój syn, nie mogę go wyrzucić powtarza, ślepy na moje cierpienie. Kłócimy się przez Kacpra prawie każdego wieczora. Czuję się jak zmęczony koń, ciągnący sam ciężar domu, podczas gdy mąż przymyka oczy na zachowanie syna. Mam dość jego wymówek, tej ślepej miłości do nastolatka, który niszczy naszą rodzinę.

Pewnego dnia nie wytrzymałam. Kacper znów nakrzyczał na Tymka za rozlaną kroplę soku, więc wybuchłam:
Dość tego! To nie hotel! jeżeli ci się nie podoba, wracaj do matki!

Tylko się zaśmiał:
To mój dom, nigdzie się nie ruszam.

Zadrżałam z bezsilnej wściekłości. Jakub, słysząc kłótnię, stanął po stronie syna, oskarżając mnie, iż nie staram się wystarczająco. Schroniłam się w sypialni, tuląc zapłakaną Zosię i pozwalając łzom płynąć. Dlaczego mam znosić tego bezczelnego nastolatka, podczas gdy jego matka żyje wygodnie, choćby o nim nie myśląc?

Zastanawiam się nad rozwiązaniem. Może porozmawiać z Kacprem wprost? Wytłumaczyć, iż u matki będzie mu lepiej, iż do szkoły może dojeżdżać autobusem? Ale boję się, iż tylko się ze mnie nabije, a Jakub znów nazwie mnie okrutną. Marzę, by Kacper zniknął z naszego życia, by moje dzieci dorastały w spokoju. Ale każdy jego pogardliwy wzrok, każdy gwałtowny gest przypomina mi, iż tu jest jak intruz, którego nie potrafię się pozbyć.

Czasem wyobrażam sobie, jak pakuję walizki i wyjeżdżam z dziećmi do mojej matki, zostawiając Jakuba samego z synem. Ale kocham go i nie chcę niszczyć naszej rodziny. Pragnę tylko spokojnego domu. Dlaczego muszę cierpieć, patrząc, jak Kacper krzywdzi moje dzieci, podczas gdy jego matka cieszy się wolnością? Jestem zmęczona tym gniewem, zmęczona strachem o maluchy. Potrzebuję wyjścia, ale nie wiem, gdzie go szukać.

Idź do oryginalnego materiału