– Kasia, będziesz gotowa wkrótce? Karolina i Tadeusz zaraz przyjdą – niecierpliwie powiedział Krzysztof, zaglądając do sypialni.
– Zaraz, tylko minutkę – odparła Kasia, nie odrywając wzroku od lustra w drzwiach szafy.
Przeciągnęła szminką po ustach, strzepnęła głową, lekko burząc idealnie ułożone włosy, poprawiła kołnierz sukienki i dopiero wtedy odwróciła się do męża.
– Gotowa – uśmiechnęła się do niego.
– O rany! Jesteś taka piękna – Krzysztof podszedł i przyciągnął ją do siebie.
– Ostrożnie, szminka – Kasia odsunęła głowę od jego klatki piersiowej, patrząc na niego czule, z lekkim przekąsem.
– Kas… – zaczął Krzysztof nagle zachrypłym głosem, ale w tej chwili rozległ się dzwonek do drzwi. – No proszę – rozczarowany rozluźnił uścisk, westchnął i poszedł otworzyć.
Kasia rzuciła ostatnie spojrzenie w lustro, poprawiła sukienkę i podążyła za mężem.
W przedpokoju już rozbawiony Tadeusz trzymał ogromny bukiet róż. Obok stała jego żona Karolina z prezentem w ręce.
– Gdzie solenizantka? Dlaczego nie wita gości? – hałasował Tadeusz, szeleszcząc opakowaniem kwiatów. Zobaczył Kasię i zrobił krok w jej stronę. – W końcu! Kasiu, jak zawsze jesteś zachwycająca. Krzysiek, uważaj, bo ci ją odbiję. Kasia, daj buziaka. – Tadeusz głośno cmoknął ją w policzek i dopiero potem wręczył kwiaty. – Życzę ci…
– Eee, rozbieraj się, a tosty i życzenia zostaw na stół – wtrącił się Krzysztof.
– Krzysiu, przynieś kapcie, ja postawię kwiaty – powiedziała Kasia i wyszła do kuchni.
W mieszkaniu od razu zrobiło się głośno i ciasno. Tadeusz zacierał ręce przed zastawionym pośrodku pokoju stołem.
– Kasia, jesteś czarodziejką. Takie przyjęcie zorganizowałaś. Zaraz się śliną zachłysnę – jęknął Tadeusz z przesadnym dramatyzmem.
– Będziesz musiał chwilę poczekać – odparła Kasia, wnosząc do pokoju wazon z różami. Postawiła go na stoliku przy oknie.
– Błazen – szepnęła ledwo słyszalnie Karolina, przewracając piękne, migdałowe oczy.
Kasia podeszła i położyła jej rękę na ramieniu, jakby chciała uspokoić. W tej chwili rozległ się ponowny dzwonek, i Kasia poszła witać nowych gości.
– To Ola, a to moja siostra Kasia – przedstawił Łukasz dziewczyny i podał Kasi kolejny bukiet.
– Miło mi – powiedziała Kasia, uśmiechając się. Ola ledwo skinęła głową. – Przepraszam, nie mam już kapci.
– Nic, ja oddam jej swoje – stwierdził Łukasz.
Kasia spojrzała na brata zdumiona. Jej wzrok mówił: *Co wy w ogóle macie wspólnego?*
– Zapraszajcie do stołu, siostrzyczko – powiedział Łukasz, ignorując jej spojrzenie.
Weszli do pokoju.
– Mego brata wszyscy znacie, a to Ola, jego nowa dziewczyna – przedstawiła Kasia. – Resztę sam dopowiedz – szepnęła bratu i z kwiatami wyszła do kuchni.
Nie mieli już kolejnego wazonu, więc Kasia wstawiła bukiet do litrowego słoika i zostawiła go na kuchennym stole.
Gdy wróciła, goście już zajęli miejsca. Krzysztof wskazał jej krzesło na czele stołu. Kasia usiadła i zauważyła ze zdziwieniem, iż Tadeusz i Karolina usiedli osobno, po przeciwnych stronach.
Krzysztof już nalewał mężczyznom koniak, a kobietom wino. Ola siedziała wyprostowana, powściągliwa i obojętna. Łukasz nałożył jej sałatkę na talerz, ale choćby tego nie zauważyła.
*O rany, co za typ. Zupełnie jakby lód połknęła…* – myśli Kasi przerwał Krzysztof. Zaczął wygłaszać toast, stojąc z kieliszkiem w dłoni i patrząc na żonę z czułością.
Wszyscy ucichli. Potem rozległ się brzęk szkła, zastąpiony stukaniem sztućców o talerze…
Kasia spojrzała na zebranych. Tadeusz jadł głośno, chwaląc jej kuchnię i zerkał na Karolinę. A ta wpatrywała się w talerz, ignorując jego spojrzenia. Ola przeżuwała powoli, nie patrząc na nikogo. Łukasz coś jej szeptał do ucha. Krzysztof pilnował, by nikt nie miał pustego kieliszka. *Widzisz, wszystko jest w porządku, a ty się martwiłaś…* – mówił jego wzrok.
Kasia odprężyła się. Gdy goście zaspokoili głód i wypili, Krzysztof przyniósł z sypialni gitarę. Po kilku minutach strojenia zaczął śpiewać: *Ty jesteś jak rano…* – Miał przyjemny, aksamitny głos, śpiewał pięknie, z uczuciem. Wszyscy wiedzieli, iż wykonuje tę piosenkę dla żony.
Kasia słuchała, lekko kołysząc się na krześle, a potem zaczęła mu wtórować. Wyszło im zgrabnie i melodyjnie. Gdy skończyli, przez chwilę panowała cisza, po czym zaczęto podrzucać pomysły, co jeszcze zagrać.
Krzysztof zagrał kilka akordów i zaczął znany przebój zespołu Czerwone Gitary *Kwiaty we włosach* – ulubioną piosenkę Kasi.
W połowie utworu Karolina wstała od stołu i wyszła do kuchni, cicho zamykając za sobą drzwi.
– Świetnie śpiewasz, Krzysiek. Za to trzeba wypić – powiedział Tadeusz, gdy piosenka się skończyła.
– Przyniosę gorące – szepnęła Kasia mężowi i również wyszła do kuchni.
Karolina stała przy otwartym oknie i paliła.
– Co się stało? – zapytała Kasia, stając obok niej.
Karolina wypuściła smużkę dymu. Papieros w jej smukłych palcach drżał. Popiół spadł na parapet. Próbowała go strzepnąć, ale tylko rozmazała.
– Przecież zawsze lubiłaś, jak Krzysztof śpiewa. Czemu wyszłaś?
– przez cały czas lubię – odparła Karolina i obejrzała się, czy drzwi są zamknięte.
Z pokoju dobiegał niezgrabny chór męskich głosów. *Gdybym miał gitarę…* – najgłośniej wyśpiewywał TadeuszKasia spojrzała na Karolinę, widząc w jej oczach łzy, i wiedziała, iż ta noc zmieni wszystko, ale nie miała już siły na kolejne dramaty, więc wzięła głęboki oddech i wróciła do gości, udając, iż świat wciąż jest w porządku.