Święta Wielkanocne – czas refleksji, tradycji i rodzinnego ciepła

supertydzien.pl 10 godzin temu
Senator prof. ucz. dr hab. Józef Zając Józef Zając:Przygotowania do Wielkanocy w moim rodzinnym domu zawsze miały wyjątkowy, pełen tradycji charakter. W Wielką Sobotę od rana sprawdzano, czy wszystko jest gotowe zgodnie ze zwyczajem. Choć post już nie był tak surowy jak w Wielki Piątek, można było z umiarem próbować świątecznych potraw. Do kościoła w Potoku jechały dwie kobiety z rodziny, by pobłogosławić pokarmy, a koszyk starannie przygotowywały moje prababcie – Marianna i Rozalia. Święcona woda była równie ważna – przywieziona z kościoła w butelce, bo w Poniedziałek Wielkanocny święciliśmy nią pola, zawsze z wielką powagą, używając palmy wielkanocnej poświęconej w czasie nabożeństwa Niedzieli Palmowej, jako kropidła. Choć wody nigdy nie starczało na wszystkie pola, radziliśmy sobie po swojemu, dolewając zwykłej wody – wierząc, iż i tak zachowuje swoje święte adekwatności. Wieczorem wszyscy kładli się spać w świeżej pościeli, pachnącej owsiana słomą i spokojem nadchodzącej Wielkiej Nocy.Poseł Anna Dąbrowska-Banaszek:Każdego roku Święta Wielkiej Nocy poprzedzone są czasem przygotowań - rozważań, rekolekcji, porządków oraz Wielkim Tygodniem z Niedzielą Palmową i uroczystościami Triduum Paschalnego. To taki czas zatrzymania i refleksji w pędzie zwykłych, codziennych obowiązków. Ważne jest poświęcenie pokarmów w Wielką Sobotę - aby po Poranku Zmartwychwstania, ciesząc się ze zwycięstwa Życia nad Śmiercią, podzielić się nimi z bliskimi.Są też takie przysmaki, które "muszą być" na świątecznym stole - np. wafelki, przygotowane według "sprawdzonej" receptury.Piotr Deniszczuk, starosta chełmski:Jesteśmy szóstym pokoleniem rodziny mieszkającej w Wólce Tarnowskiej. Mieszkamy w stuletnim domu, który zbudował mój dziadek. To nasze gniazdo rodzinne. Tu są nasze korzenie. Podobnie jak moi dziadkowie i rodzice, tak i my spędzamy święta w domu. Cała rodzina wie, iż czekamy na każdego. Tak więc przyjeżdża ten, kto zatęskni za rodziną i Wólką Tarnowską. Pierwsi goście przyjadą już w piątek - z powiatu i z Polski - i będą kilka dni. Niektórzy wpadną na kilka godzin. W tym roku spędzimy święta z dziećmi, wnukami i kuzynami. Role w domu są podzielone tradycyjnie. Ja i synowie zajmujemy się polem. Kwiecień to czas intensywnych zabiegów agrotechnicznych. Żona i synowe królują w kuchni. Menu zmieniało się w ciągu lat. Teraz wszyscy fit i na dietach - więc większość dań oparta na sałatach, szpinaku i jajkach. Ale i dla miłośników tradycyjnej Wielkanocy coś się znajdzie. Nie zabraknie święconki, wędzonki i jaj przygotowanych na różne sposoby. Na Wielkanoc odwiedzamy także groby naszych bliskich - rodziców , dziadków i pradziadków, którzy przez pokolenia świętowali w tym domu. Wnuki wiedzą, iż przed dziadkami byli prapradziadkowie i praprapradziadkowie. Pokolenia mijają, zostaje piękna historia i to co najbardziej cieszy dzieci i wnuki. Nowe życie, nadzieję i energia. Janusz Szpak, starosta krasnostawski:Zgodnie z chrześcijańską tradycją, Wielkanoc to jedno z najważniejszych i najpiękniejszych świąt. To czas wielkiej euforii i nadziei. Zawsze staram się przeżywać ten czas głęboko, w gronie rodzinnym i zawodowym. Poniedziałek wielkanocny to z kolei czas pełen tradycji. U nas w domu pielęgnujemy zwyczaj polewania się wodą - z samego rana polewam moich najbliższych wodą, z uśmiechem i radością, tak by pielęgnować tradycję. Świąteczne śniadanie spędzamy z najbliższymi, przyjeżdża wtedy córka z wnukiem. To chwile pełne ciepła, miłości i wdzięczności.Daniel Miciuła, burmistrz Krasnegostawu:Święta Wielkanocne to dla mnie szczególny czas – nie tylko jako burmistrza, ale przede wszystkim jako męża, ojca i członka dużej, kochającej rodziny. Od maja pełnię zaszczytną funkcję burmistrza, jednak to w domu, przy wielkanocnym stole, odnajduję to, co w życiu najważniejsze – rodzinne ciepło, tradycję i wspólnotę. Od lat podtrzymuję u nas domową tradycję: wstaję jako pierwszy i nie ma zmiłuj – każdego oblewam wodą. Dzieci czekają na to z uśmiechem (no, może niekoniecznie tuż po przebudzeniu), a śmiechu i zamieszania jest co niemiara. Cieszę się, iż mimo wielu obowiązków, mogę spędzać te święta tak, jak zawsze marzyłem – w gronie najbliższych, z poczuciem jedności i euforii z bycia razem.Prof. ucz. dr Beata Fałda, rektor PANS w Chełmie:Wielkanoc to dla mnie coś więcej niż czas wolny od codziennych obowiązków – to wspomnienie dzieciństwa, rodzinnego ciepła i zapachów, które potrafią przywołać całą lawinę obrazów. Gdy tylko zaczyna się wiosna, a pierwsze promienie słońca wpadają do kuchni, przypominam sobie przygotowania do tych świąt – rytuały, które w moim domu miały niemal sakralny charakter. Najważniejszy był koszyczek ze święconką. Mama przykładała ogromną wagę do jego zawartości – wszystko musiało być domowe, przygotowane z sercem i zgodnie z tradycją. W środku, obok jajek, chrzanu, kiełbasy i kawałka chleba, zawsze znajdowały się gomółki – coś, co dla wielu jest zupełnie nieznane, a dla mnie to kwintesencja Wielkanocy.Gomółki były przygotowywane z twarogu z dodatkiem żółtek i przypraw, w tym kminku. Formowane manualnie w niewielkie stożki, trafiały na okienny parapet. Tam, w cieple pierwszego wiosennego słońca, ser dojrzewał – dzień po dniu zmieniał się, nabierał charakteru. To było jak małe przemienienie – coś zwyczajnego zamieniało się w coś wyjątkowego. Poświęcone gomółki trafiały na stół wielkanocny, jako dodatek do świątecznego barszczu. Dziś, gdy sama przygotowuję święta, nie wyobrażam sobie koszyczka bez gomółek. To mój osobisty most między przeszłością a teraźniejszością. Dla mnie są sercem Wielkanocy – symbolem domu, tradycji i tego, co najważniejsze: miłości przekazywanej z pokolenia na pokolenie.Marek Nowosadzki, wicestarosta krasnostawski:Święta Wielkanocne to czas zakorzeniony w polskiej tradycji. Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego jest jednym z najważniejszych wydarzeń w roku liturgicznym. Każdego roku z przyjemnością wracam myślami do świąt wielkanocnych z dzieciństwa, do kolorowych pisanek i baranka z cukru. Obowiązkowe było niesienie koszyczka do kościoła, chociaż oczywiście najwięcej emocji budził lany poniedziałek. Woda lała się strumieniami – z kubków, pistoletów wodnych. Nie było mowy o suchych ubraniach. w tej chwili Wielkanoc to dla mnie przede wszystkim wspólne chwile, rodzinne śniadanie w Wielką Niedzielę, znajome smaki, wyjazd do lasu i taki trochę rodzinny reset. To czas otuchy i nadziei.Mariusz Marcyniak, kapitan CHKS Chełm:Wielkanoc to piękny czas, ale dla nas, sportowców, wygląda trochę inaczej niż u większości ludzi. zwykle właśnie wtedy jesteśmy w środku przygotowań do najważniejszych spotkań w okresie i zamiast przy świątecznym stole, spędzamy go na hali lub na siłowni. Od kilku lat nie udało mi się spędzić świąt tak, jak bym sobie tego życzył, zamiast dwóch - spokojnych dni z rodziną, było szybkie śniadanie wielkanocne albo przysłowiowa godzinka przy stole w porze obiadowej i popołudniu musiałem być na treningu. Mam jednak ogromne szczęście, bo trzeci już sezon reprezentuję barwy drużyny z Chełma, dlatego całą moją rodzinę mam na miejscu i choć na chwilę możemy się spotkać na przysłowiowe jajeczko.Jakub Oleszczuk, prezes MPGK w Chełmie:Przygotowaniami do Świąt Wielkiej Nocy zajmuje się głównie moja żona Renatka – to ona dba o wszystkie potrawy, dekoracje i świąteczny klimat. Ja natomiast pełnię bardzo istotną rolę… testera smaku! Z przyjemnością podjadam wszystko, co tylko pojawi się w zasięgu ręki – na bieżąco sprawdzam, czy wszystko wyszło idealnie.
Idź do oryginalnego materiału