Światło Strumienia

newsempire24.com 1 tydzień temu

Zajmowałem się sekretariatem głównego inżyniera na dużym przemysłowcu w Warszawie. Pracownicy byli wszelakie, każdy z osobną historią życia. Jednak jedna kobieta pojawiała się w każdej rozmowie – nazywali ją Basia Strumyczek. Mimo, iż miała pięćdziesiąt lat, nikt nie śmiał jej wzywać po imieniu i nazwisku.
Basia ruszała się zawsze szybko, szumnie. Krokami aż odbijały się ściany. W hali jej głos przycichał choćby najgłośniejsze maszyny. W ciągu dnia przemierzaliłaby setki metrów, by sprawdzić wszystko – od linii produkcyjnej po cugle. Nikt nie poradził jej na koniec.
Była pierwsza, kiedy szło o radę, a gdy się pojawił problem, Basia nie patrzyła na wyżyny. Tylko takie zdrowie!
Lubiła mówić: „To tylko kropla w morzu, można spać cicho”. Wszyscy dyrektorzy wiedzieli, iż jeżeli coś nie działa, to Basia znajdzie „luz”. Wszędzie się wczuwała jak woda w ciemię – stąd ten jej pseudonim.
Nie była przyjemnym towarzyszem. Przywiązana do swojego odczytu, aż wroga. Gadała bez filtra, co odstraszało kobiety. Intymnych relacji nie miała – czas w pracy połykał wszystko. Starała się wciąż wyglądać na czarnego ptaka – fryzura pedantyczna, paznokcie jak kremiki.
Ja, jako sekretarz, nie miałem z nią kontaktu. Słyszałem jednak plotki. Postępowałem ostrożnie, bo znałem przedawkę jej energii.
Weszło nam nowe kierowanie – Piotr Nowak. Z moją wiekiem był raczej dziadkiem. Miałyśmy się przestraszyć, ale stwierdził, iż powinniśmy się zaprzyjaźnić. Gosił swoje obiady w termosie. Od kuchni pachniało czekoladą i mięsem. Ja dął z plackiem na kiju.
Piotr Nowak był zawsze z sylwetki jak mucha – krawat z węgla, buty błyszczące jak kula.
Z czasem zaprosił mnie do siebie na lunch. Śmiał się, iż ma pacynkę, a jego żona Ewa myślała, iż się przeżre. Ja, zdychający z głodu, nie czułem się w stanie odmówić.
Zawsze podawał najlepsze kroki z talerza i opowiadał o swojej Ewie. Staliśmy się dziadkami w niecodziennym sensie.
Ewa i Piotr byli razem trzydzieści lat. Miało trzech synów, którzy pracowali u nas w zakładzie. Ewa pochodziła z wielodzietnej rodziny – jej rodzice mieli osiem dzieci! Z drugiej strony, jak ona mawiała: „Włosy w grawerach się nie myją”. Syniaki rodzinne? Chyba bez względu. Chciał chłopców, ale nadchodziła do życia córka – najstarsza. Umarła w pierwszym roku z powodu wad serca. Potem syniaki. Przyjęli ją bez skruchy.
Jednak raz Piotr uwięził się w uczuciach do młodej koleżanki.
– Ewa, ta bezczelność! Chyba mnie opaliła, iż nie myślałem!
To ona przyniosła córkę. Odebrała ją w szpitalu, a potem rzuciła. Trzeba było wszystko otworzyć Ewie – Ewa chciała rozwód, krzyczała. Ale potem uspokoiła się i mruknęła: „Jeśli Bóg nam daje, to przyjmijmy, nazwijmy ją Darusia”.
Tego dnia Piotr był jak w transie – taka zwykła kobieca siła. Mówili: „W życiu cwaniarz, poznaj kawalerkę na balkonie”. Chociaż córka okazała się taka, jak mówią: „Nowe serce w biedzie”.
Znałem Ewę tylko przez słuch, ale nagle moja stara pani przybrała nową formę. Cofnęła moczniaka z brata, kiedy spłonął dom, wiele lat traktowała go jak członka rodziny. Otrzeźwiła też siostrę, która się nie wstała po operacji – sami byli na chlebie i wodzie.
Myślałem sobie: „To jakiś anioł w sukni domowej”.
Zożrywałem jej obiady – pierogi z mięsem, naleśniki, mleczną – i marzyłem, żeby ją spotkać. Potrzebował ją w żywej twarzy…
Jednego dnia wpadła do sekretariatu „Strumyczek” – Basia.
– Zaczekaj, Basia! Trzeba przez recepcję…
– To nie „suchary na sukni”, ja jestem żoną Piotra…
Głowa mi powała – Basia Strumyczek?
– Muszę zdobycie nowego kierownika! – mruknęła.
Piotr zwrot mnie do niej. Ewa była taka… praktyczna. Proponował mi, bym poszedł na kawę z nią.
– Basia, to ja – Ewa. Wszyscy nas znają.
Zgodziłem się, zastanawiając się, co to za prawdziwa Ewa.
Przyjęli mnie jak brata – chciałem poznać ich syna, który szukał drugiej szansy. Żona Piotra i Basia zapewniły, iż za tydzień będe moim stawiającym przy_domowej kuchni.
Byłem razem z naszymi – Basia Strumyczek, taka sprzeczna, ale bojowa. Mocno w naszych żyłach. Takie rodziny nie przyszły tak łatwo, ale Ewa to zrobiła.
Nauczyłem się, iż przepuszczenie cienia po bólu – to też forma siły.

Idź do oryginalnego materiału