Świąteczne pożegnanie i noworoczny cud

newsempire24.com 1 tydzień temu

Boże Narodzenie to czas rozstań i noworocznych cudów

W kuchni unosił się zapach pieczonej schabowej z ziemniakami, świece na stole rzucały ciepłe światło, a Elżbieta poprawiała obrus, drżąc z niecierpliwości na myśl o powrocie męża. Tego wieczoru starała się szczególnie – zbliżał się Nowy Rok, chciała, by ten dzień był wyjątkowy. Jednak Marek spóźniał się… o dwie godziny. Wszystko wystygło, choćby jej serce zdawało się zamarzać. Gdy w końcu otworzył drzwi, pobiegła ku niemu z uśmiechem – w końcu wrócił ukochany.

Siedzieli przy stole w milczeniu. Ela uśmiechała się niepewnie, podczas gdy Marek bez emocji przebijał widelec kartofle. Nagle odłożył sztućce i nie patrząc jej w oczy, rzucił:

— Znowu schab suchy. No i w ogóle… Odchodzę. Mam inną. Od dawna. Nie kocham cię, rozumiesz? Może nigdy nie kochałem. Nie wiem, po co wzięliśmy ślub.

Słowa ciąły jak policzki. Elżbieta nie mogła wydusić ani słowa, zastygła z kawałkiem tego nieszczęsnego schabu w ustach. Siedem lat małżeństwa – i wszystko przekreślone przy jednej kolacji.

— A co ze mną, Marku? — szepnęła. — Co ja teraz zrobię?

— Żyj. Jesteś młoda, znajdziesz kogoś. Dzieci nie mamy – nic cię nie trzyma. A Anna, do której idę, jest wspaniała. Starsza ode mnie, z córką, którą kocham jak własną. Nazywa mnie tatusiem. I gotuje lepiej…

Mówił spokojnie, jakby planował wakacje. Mieszkanie zostawia jej – przecież nie jest aż takim draniem. Samochód zabierze – kredyt jego. Wszystko uczciwie. Na koniec dodał:

— Z okazji Nowego Roku, Elu. Żebyś w końcu była szczęśliwa.

I wyszedł, zostawiając po sobie tylko zapach ulubionych wód kolońskich… i ciszę.

Anna… Dziewczynka, która nazywa go tatusiem… Boże, jak to boli.

Elżbieta osunęła się w fotel i wpatrywała się w ścianę. Na oparciu leżała jego koszulka – ta, w której często spał. Przycisnęła ją do twarzy i rozpłakała się. Cicho, łamiącym się głosem – tak, jak płacze się, gdy nie kończy się miłość, ale całe dotychczasowe życie.

Lecz ranek przyniósł decyzję. Koszulka wylądowała w koszu. Otarła łzy, wstała i powiedziała: „Dość. Nie załamię się”.

Sylwestra w pracy oleła – nie miała głowy do zabawy. Koledzy współczuli, szczególnie księgowa Halina, której z głupoty wszystko wyznała. Litość bolała bardziej niż zdrada.

Gdy mama się dowiedziała, tylko westchnęła:

— Może wróci? Wybacz, Elu, różnie bywa…

— Nie chcę, mamo. On mnie nigdy nie kochał. A ja… chyba choćby nie wiedziałam, co to miłość.

— Przyjedź do nas na święta…

— Nie. Chcę być sama. Przyzwyczaić się.

31 grudnia Elżbieta kupiła mandarynki, sałatki, szampana i słoik kawioru. Przystroiła okno lampkami, jak co roku. Nagle przypomniała sobie dziecięcą tradycję – pisanie życzeń na karteczce.

„Chcę spotkać bratnią duszę i być szczęśliwa” — napisała, złożyła kartkę i wsunęła pod poduszkę.

Nastrojowi trochę się poprawiło. Gdy zegar wybił północ, wyszła na balkon i patrząc w niebo, powiedziała z ironią:

— No i gdzie jesteś, moja bratnia duszo? Nie krytykuj mojego schabu i nie odchodź do Anny! Po prostu przyjdź.

— A jaką muzykę lubisz? — dobiegł z dołu męski głos.

— Co? Kto to? — zmieszała się Ela.

— Krzysztof. Mieszkam piętro niżej. Przypadkiem usłyszałem. Przepraszam…

— Klasyczną. I operę.

— Świetnie. Ja nie siedzę wieczorami przy komputerze i nie mam żadnej Anny. Też jestem sam… Niedawno się rozwiódłem.

— Krzysztof… Bardzo miło. A wiesz co? Wpadaj na górę. Posłuchamy muzyki.

— Już idę! Tylko wezmę słoik konfitur i butelkę szampana!

Nowy Rok przywitali we dwoje. Tańczyli, rozmawiali, śmiali się, jedli mandarynki. Ela nie pamiętała, kiedy ostatnio śmiała się tak szczerze. To była magiczna noc.

Potem były randki, lodowisko, kawiarnie, długie rozmowy. Krzysztof okazał się zwykłym, serdecznym człowiekiem. Z każdym dniem kochała go bardziej.

Na rozprawę rozwodową przyszła w białej bluzce i z uśmiechem. Marek był zaskoczony:

— Ty… Ty jesteś szczęśliwa?

— Tak. I jestem ci wdzięczna. Za wolność. Chyba w końcu znalazłam swoją duszę.

I wyszła, nie oglądając się za siebie. Po raz pierwszy naprawdę szczęśliwa.

Czasem, żeby zacząć żyć, wystarczy przywitać Nowy Rok z otwartym sercem.

Idź do oryginalnego materiału