Straszne odkrycie w garnku teściowej
Teściowa zajrzała do garnka i krzyknęła z przerażenia
Wanda obudziła się o świcie i, jak zwykle, udała się do kuchni w swoim domu na przedmieściach Krakowa. Ku jej zaskoczeniu, synowa już krzątała się przy kuchence.
Dzień dobry uśmiechnęła się Kinga, mieszając coś w garnku.
Dzień dobry burknęła Wanda, marszcząc nos. Co tam gotujesz?
Zupę ogórkową odparła synowa, nie podnosząc wzroku. Krzysiu ją uwielbia.
Zupę ogórkową? Teściowa powąchała podejrzliwie. Czy to zawsze tak śmierdzi?
A jak powinna pachnieć? Kinga wzruszyła ramionami, przykryła garnek i wyszła z kuchni.
Wanda nie tracąc chwili, podłączyła się do kuchenki, uniosła pokrywkę i zajrzała do środka. To, co zobaczyła, wyciągnęło z niej okrzyk przerażenia.
Co to za mieszanina? wyszeptała, cofając się jak przed trucizną.
Kinga wróciła z talerzami i, zauważywszy reakcję teściowej, spokojnie wyjaśniła:
Zupa ogórkowa, Wando. Warzywa są z naszego ogródka świeże, doprowadzone. Gdy gotuje się z własnych plonów, to jak święto.
Święto? zaśmiała się teściowa, krzyżując ręce. Ten ogródek to raczej kara! Tym się zajmować, gdy w sklepie wszystko można kupić? Nie rozumiem was.
Mieszka mi się to podoba odparła cicho Kinga, naląjąc zupę. Zapach kopru, marchewki i ziemniaków wypełnił kuchnię. Ziemia daje tyle siły, gdy się z nią pracuje.
Siły? Wanda przewróciła oczami. To zajęcie dla tych, co nie mają niczym lepszym się zająć. Normalni ludzie Urwała, widząc, iż Kinga wciąż się uśmiecha, jakby nie słyszała jej docinków. A dla kogo tyle narobiłaś?
Dla nas odpowiedziała synowa. Na kilka dni. Krzyś zawsze dokłada.
Wanda cofnęła się z przesadą, jakby zapach zupy przypomniał jej chorobę.
Ja tego nie zjem! oznajmiła stanowczo. Sam nieprzyjemny zapach przypomina mi mdłości! Co ty w to włożyłaś?
Kinga westchnęła, unikając spojrzenia teściowej. Kątem oka dostarzeżyła Krzysia, który wszedł do kuchni i w milczeniu obserwował tę scenę.
Wanda nie mogła pojąć, co się stało z jej synem. Jeszcze dwa lata temu Krzyś był obiecującym młodym informatykiem z miasta. Chodzili razem na wystawy, rozmawiali o nowych restauracjach, marzyli o jego karierze. A teraz to wiejskie życia, ten ogródek, ta prosta Kinga! Samo jej imię wywoływało u teściowej dreszcz irytacji.
Krzyś zawsze był świetną partią wysoki, inteligentny, uśmiechnięty. Ile dziewczyn z dobrych rodzin wzdychało do niego! Dlaczego wybrał tę wiejską dziewczynę i ten mały domek na odludziu? Wanda miała nadzieję, iż mu się znudzi i wróci do miasta. ale miesiące mijały, a Krzyś coraz bardziej pogrążał się w tej “wiejskiej idylli”.
Postanowiła działać. Zaproszenie od Kingi było idealną okazją. Teściowa miała plan: przypomnieć synowi, kim naprawdę jest, i wyrwać go ze wierchu, zanim będzie za późno.
Krzyś wszedł do kuchni, objął żonę i zwrócił się do matki:
Mamo, spróbuj zupy. Kinga przyrządza ją doskonale!
Krzyśku, przecież wiesz, iż twój ojciec i ja nigdy nie jadaliśmy tych wiejskich zup odparła Wanda. Pamiętam, jak w dzieciństwie krzywiłeś się na ogórkową. Mówiłeś, iż to danie dla starych.
Kinga mimowolnie się uśmiechnęła, wyobrażając sobie Krzysia jako dziecko, odsuwającego talerz. Ale teraz był mężczyzną, a jego smaki się zmieniły.
Mamo, czasy się zmieniają odpowiedział, śmiejąc się. Zupa Kingi to arcydzieło. Spróbuj, zobaczysz.
Arcydzieło? Teściowa aż się zakrztusiła z oburzenia. Krzyśku, ty nazywasz garnek z ziemniakami arcydziełem? Prawdziwe arcydzieła są w teatrze, w muzeum, a nie w tej… wiejskiej zawiesinie!
Życie uczy, iż czasem to, co wydaje się proste i zwyczajne, może stać się największym skarbem jeżeli nie oceniasz po pozorach, ale dasz szansę prawdziwemu smakowi.