Wczoraj miałam napisać, iż wiosna jest najpiękniejsza w Dublinie. Bo gdzie indziej? Po tych miesiącach sztormów, wichur, deszczu pionowego i poziomego, nareszcie słońce!
Wszyscy wylegają na ulicę, w okamgnieniu kawiarniane stoliki się zapełniają, choćby staruszkowie, którzy wyglądają jakby żyli w czasach Joyce’a, a co najmniej Becketta, o białych twarzach poznaczonych czerwonymi żyłkami, siadają ze swoim Guinessem na zewnątrz. I mrużą wypłowiałe oczy.
I ja wczoraj przy kawiarnianym stoliku, a raczej stole, jak co poniedziałek w Czarnej (jak pisze Świechna) czekam na moją córeczkę, która w tym czasie oddaje się muzie muzyki i nawala w klawisze w szkole. Siedziałam i kończyłam dłubaninę, którą wysłałam wczoraj tuż przed północą, całe dwa rozdziały, wypasione 8000 słów, jak w mordę strzelił! (Bez przypisów). Oczywiście nie jestem zadowolona, teraz sobie myślę, iż za mało krytycznie, to znaczy byłam krytyczna wobec innych teorii, ale za mało krytyczna wobec mojej krytyki, jeżeli to ma sens. No ale to przecież draft:) (Zapłaciłam za Latte 6.30 i włosy mi się podniosły na głowie O-O
No i chciałam wam powiedzieć, iż AI niedługo zniszczy nam całe połacie wiedzy, szczególnie humany i nauki społeczne, studenci nie będą wiedzieli, ja pisać, bo to jest tak proste, iż przerażające.
W akcie desperacji, kiedy już strasznie gonił mnie czas poprosiłam AI żeby mi streściło co napisałam i w ciągu sekundy miałam gotowe streszczenie moich wniosków Oczywiście, sztuczne i mechaniczne, napisane jakimś takim drętwym jęzorem kozim chyba, bo przecież nie językiem, oczywiście z niekorzyścią dla oryginalności i własnego głosu i tego niepodrabialnego stylu, który każdy z nas ma, no ale niestety ‘robi robotę’, szczególnie, jak pisze się coś na ocenę. No i poprawia błędy gramatyczne i stylistyczne. A teraz wyobraźcie sobie przedmiot, na którym studenci uczą się pisać akademickie prace… Mamy takie zajęcia u nas, bo dużo studentów ma straszne tyły ze szkoły średniej, a imigranci często w ogóle nigdy nie pisali porządnych esejów po angielsku. I tu zaczyna się rzeźnia. Nie ma szans, żeby umiejętność pisania przetrwała. Niestety. Będzie to zajęcie elitarne, dla małej grupki hobbystów, jak dzisiaj robienie na drutach – bo wszyscy będą korzystać z AI tekstów, pisanych od sztancy, nieliczni będą spędzać długie godziny na rzeźbieniu czegoś ‘orygialnego’. interesująca jestem, kiedy ten wąż zacznie zjadać własny ogon i – jak to mówią – ‘system will collapse’, bo nie będzie już miał dostarczanych nowych treści i będzie w kółko przerabiał swoje przeróbki.
Może trzeba by sztukę o tym napisać? Wyobrażam sobie to trochę jak klimat ze Stara Kobieta Wysiaduje, taki trochę koniec świata.
PS. Dziś w Irlandzkim Newstalk powiedzieli, iż Trump chce kupić Shannon Airport, bo ma niedaleko pole golfowe. I straszne, iż brzmi to bardzo prawdopodobnie.