Spełnione życzenie

twojacena.pl 3 godzin temu

*Spełnione życzenie*

Wynajęli mieszkanie niemal w samym centrum Warszawy.
Podoba ci się? zapytał, ledwo zdążywszy otworzyć przed nią drzwi.
Mieszkanie było ogromne, wręcz luksusowe.
No nie żartuj oniemiała to jest niesamowite! A ten widok z okna!
Ale to chyba kosztuje majątek?
Wiesz, coś dziwnego, ale nie aż tak. Wynajął mi je starszy pan. Powiedział, iż mieszka na starej działce za miastem.
E, nieważne, jest tu cudownie spojrzała na niego rozbłysłymi, ciepłymi, brązowymi oczami.

Rano wyjechał wcześnie, a ona, po porannej kawie, umówiła się z koleżankami.
Po jego wyjściu zrobiło się jej dziwnie w tym obcym, nieoswojonym jeszcze domu.
Raz czy dwa miała wrażenie, iż ktoś stoi za jej plecami, ale gwałtownie otrząsnęła się z tych myśli.
Zrobiła kilka udanych selfie na tle obrazów i antyków, ubrała się i pojechała na spotkanie.

Koleżanki z zachwytem oglądały zdjęcia, gadając jak najęte:
Słuchajcie, ten żyrandol! Piękno nieziemskie!
Spójrzcie na te obrazy! Ojej, a to kto? Patrzcie, ktoś stoi za twoimi plecami!
Spojrzała na zdjęcie. I rzeczywiście, za nią majaczył niewyraźny zarys starszej kobiety.
Co to jest? koleżanki wymieniły się spojrzeniami.
Dajcie spokój, to tylko cień tak padł przy zdjęciu uśmiechnęła się nienaturalnie spokojnie, ale znowu zrobiło się jej nieswojo. Przypomniały się poranne obawy.

Kolejny tydzień minął jak z bicza strzelił. Ciepłymi wieczorami spacerowali po centrum, nad Wisłą, kupowali lody i wracali pieszo do domu.
Przyzwyczajała się do nowego miejsca.

Weekend spędzili w domu. Lało jak z cebra. Nie poszli nigdzie, zamówili pizzę i oglądali stare filmy.
Mąż zasnął na kanapie, a i ona przysnęła obok.

Obudził ją grzmot, a potem błyskawica rozświetliła pokój i zobaczyła przed sobą starszą kobietę.
Mąż spał, a ona, skamieniała ze strachu, nie mogła wydusić z siebie słowa.
No i jak, młoda pani domu, podoba ci się tu? szepnęła staruszka i, nie czekając na odpowiedź, dodała:
Czy spełniłaś już jakieś życzenie w nowym miejscu?
N-nie wyjąkała tylko, wtulając się w kanapę.
*”Jakie jeszcze życzenie? Mąż jest, zarabiają całkiem nieźle, mają choćby swoją kawalerkę na wynajem. Z dzieckiem tylko nie wyszło, kilka prób in vitro już za nimi, ale na razie bez skutku.”* wszystkie te myśli przemknęły jej przez głowę w jednej chwili.

Kolejny grzmot sprawił, iż drgnęła. Błyskawica znów rozświetliła pokój, ale staruszki już nie było.
Nie zauważyła, kiedy zasnęła.

Ranek przywitał ich błękitnym niebem i słońcem. Tylko krople deszczu na szybach przypominały o nocnej burzy.
Słuchaj, ale ja się świetnie wyspałem na tej kanapie! A ty? zapytał, ubijając śmietankę do kawy.
Ja też uśmiechnęła się.
Czuła się znakomicie, nocne zdarzenie wydawało się teraz tylko snem.
A tak w ogóle, jak ci się tu żyje? Ja już chyba przywykłem.
choćby nie mów, też czuję się jak u siebie. Nie chcę nic zmieniać.

Parę lat wcześniej, po kolejnej nieudanej próbie in vitro, psycholożka poradziła im wynajmować mieszkania. Dla emocjonalnego resetu.
To było ich trzecie wynajęte lokum.

Minęło trochę czasu, zbliżał się Sylwester.
31 grudnia mąż powiedział, iż wieczorem wpadnie starszy pan po pieniądze za kolejne pół roku.
Dziwak zdziwiła się. W Sylwestra, wieczorem?
No co tam, stary, trochę ekscentryk, niech przyjdzie.

Dziadek pojawił się wieczorem, trzymając w rękach tort akurat jej ulubiony.
Trzeba było nastawić czajnik.

Przy herbacie rozgadali się, za oknem zaczął sypać gęsty śnieg i niespodziewanie zaproponowała:
Zostańcie z nami na Sylwestra. Gdzie pan teraz pójdzie w taką zamieć? A nam będzie weselej, bo tak tylko we dwoje no, prawie w troje poprawiła się, uśmiechając się szczęśliwie.

Zabiły dzwony, za oknami rozpoczął się huk petard. Fajerwerki, zaglądając do środka, mieniły się kolorami w lustrze.
I nagle, w głębi odbicia, znów zobaczyła staruszkę. Ta uśmiechnęła się do niej lekko, pomachała ręką i rozpłynęła się w kolorowych błyskach.
Zdążyła tylko odpowiedzieć uśmiechem i dyskretnie pomachać.

Więcej już jej nigdy nie zobaczyła.

*PS.*
Pewnego dnia, kilka lat później, spotkałam na Krakowskim Przedmieściu znajomego.
Słuchaj, pamiętasz tę parę, co wynajmowała mieszkanie niedaleko? zapytałam. Jak im się wiedzie?
Pamiętam, no, śmieszni ludzie. Uwierzysz, wciąż tam mieszkają. Ale najlepsze jest to, iż dziadek, właściciel, też z nimi żyje. Stary już bardzo, ale z ich chłopcem bawi się jak z wnukiem. On swoją żonę dawno stracił, a swoich dzieci nie miał.
No, takie tam sprawy

Idź do oryginalnego materiału