Z niewyobrażalnym smutkiem żegnamy naszą przyjaciółkę i koleżankę, Natalię Kur. Ból po Jej stracie jest nie do opisania.
W poniedziałek przyniosła do biura ciasteczka z jabłkiem od mamy. Dzień wspólnej pracy kończyłyśmy śmiechem. Następnego dnia miała poczęstować nimi osoby w Domu Interwencyjnym.
Natalia była sercem Kuchni Konfliktu. Osobą o niezwykłej wrażliwości, odwadze i otwartości na ludzi. We wszystkim, co robiła, była autentyczna i wierna swoim wartościom. Zawsze trwała po stronie tych, których wspierała, stając się dla wszystkich wokół kompasem postawy godnej szacunku i naśladowania.
Rozumiała ludzi jak nikt. Czytała emocje, patrzyła głębiej i słuchała bardziej. Ten prawdziwie rzadki dar pozwalał Jej jeszcze lepiej realizować to, co postrzegała jako swoją misję: wspieranie innych. Praca z ludźmi i chęć realnego wpływu na zmianę świata była Jej celem i potrzebą, która zdecydowała o niekontynuowaniu pracy naukowej.
Casework był Jej dziełem, w które wkładała całe serce. Nie zważała na to, ile pracy będzie wymagać od niej konkretna sprawa. istotny był tylko człowiek, który liczył na Jej wsparcie. Cierpliwość i empatia, jakimi wykazywała się w każdej rozmowie, nie pozostawiając żadnego pytania bez odpowiedzi, dawały poczucie bezpieczeństwa i przywracały podmiotowość.
Na Natalię wszyscy mogli liczyć. Była na każdym proteście, zaangażowana także w walkę o prawa kobiet, prawa osób LGBTQI+ i prawa zwierząt. To Ona z zaangażowaniem opowiadała nam o sytuacji Sahary Zachodniej i innych miejsc na świecie, które wymagają uwagi. Nie było wymówek. Nie odpuszczała, była zawsze tam, gdzie mógł Jej potrzebować drugi człowiek.
Była jedną z tych osób, które naprawdę kochały życie i ludzi. Pełna szczerego dobra, pasji, szacunku, ciekawości świata i ludzi. Wracała z Maroka szczęśliwa, pełna energii, mówiła “chce mi się”.
Miała wielkie serce. Było w nim miejsce dla rodziny, rzeszy przyjaciół i osób, którym pomagała, z którymi była w ciągłym kontakcie. Dla wszystkich tych ludzi zawsze miała dobre słowo, życiową radę albo po prostu czas, by ich wysłuchać. Zawsze była tuż obok, zawsze była blisko. Bezinteresownie dobra.
Była oazą spokoju, a jednocześnie umiała mówić rzeczy trudne, ale tak, żeby nie sprawiać przykrości. Kiedy padało „Umucik, Adasiu, Pióreczko” już wiadomo było, iż ktoś przeskrobał, ale reprymenda od Natalii owinięta była w miękką warstwę ochronną, żeby nie zrobić krzywdy, tylko rzucić światło na sprawę.
Lubiła się śmiać, potrafiła być cięta i w punkt sarkastyczna. Jak ktoś przegiął, dostawał za swoje. Był z niej też niezły uparciuch.
Zapamiętamy Jej humor, Jej ironię, Jej uśmiech.
Zapamiętamy tabbouleh i żartobliwe spory z Umutem, kolorowe wegańskie żelki, elektryczny termofor i kocyk, ciastka od mamy, zaproszenia na święta dla tych, którzy nie mieli z kim ich spędzić.
Zapamiętamy, iż zawsze była blisko.
Ale choćby zapisać setki stron wspomnień, nic nie zastąpi jednego spojrzenia w Jej mądre, niebieskie oczy, pełne empatii i uwagi na drugiego człowieka.
Natalio, dziękujemy Ci za wszystko.
Rodzinie Natalii składamy najszczersze kondolencje.
Zespół Kuchni Konfliktu
Żródło materiału: Stowarzyszenie EGALA













