Spełnione Marzenie

polregion.pl 1 dzień temu

Spełnione życzenie

Wynajęli mieszkanie prawie w samym centrum Warszawy.
Podoba ci się? zapytał, ledwie zdążywszy otworzyć przed nią drzwi.
Mieszkanie było ogromne, wręcz luksusowe.
No, ależ ty! wykrzyknęła zdumiona. To niesamowite! I ten widok z okna! Ale to chyba kosztuje majątek?
Wiesz, dziwna sprawa, ale nie aż tak. Wynajął mi je starszy pan. Mówił, iż mieszka teraz na starej działce za miastem.
E, co tam! I tak mi się tu podoba odparła, patrząc na niego rozbłysłymi, ciepłymi, brązowymi oczami.

Rano wyjechał wcześniej, a ona, po porannej kawie, umówiła się z koleżankami.
Gdy został samotna w obcym, nieoswojonym jeszcze mieszkaniu, zrobiło się jej dziwnie nieswojo.
Kilka razy miała wrażenie, iż ktoś stoi za jej plecami, ale gwałtownie otrząsnęła się z tych myśli.
Zrobiła kilka fajnych selfie na tle obrazów i antyków, ubrała się i ruszyła na spotkanie.

Koleżanki z zachwytem oglądały zdjęcia, gadając jak najęte:
Słuchaj, jaki żyrandol! Piękno nieziemskie!
O, spójrz na te obrazy! Hej, a kto to jest? Zaraz ktoś stoi za tobą!
Spojrzała na fotografię. I rzeczywiście za jej plecami majaczył niewyraźny zarys starszej kobiety.
Co to ma być? koleżanki wymieniły się spojrzeniami.
Dajcie spokój, to tylko cień tak padł przy zdjęciu! zaśmiała się sztucznie beztrosko, ale w środku znowu zrobiło się jej nieprzyjemnie. Przypomniały się poranne obawy.

Następny tydzień minął jak z bicza strzelił. Ciepłymi wieczorami spacerowali po centrum, nad Wisłą, kupowali lody i wracali pieszo do domu.
Przyzwyczajała się do nowego miejsca.

Weekend spędzili w domu. Lało jak z cebra. Zamówili pizzę i oglądali stare filmy.
Mąż zasnął na kanapie, a i ona się zdrzemnęła obok.

Obudził ją huk grzmotu, a potem błyskawica rozświetliła pokój i zobaczyła przed sobą staruszkę.
Mąż spał, a ona, skamieniała ze strachu, nie mogła wydusić z siebie ani słowa.
No i jak, młoda gospodyni, podoba ci się tu? szepnęła staruszka, nie czekając na odpowiedź, dodała:
Czy spełniłaś już jakieś życzenie w nowym miejscu?
N-nie tylko tyle udało jej się wyjąkać, wtulając się w kanapę.

Jakie jeszcze życzenie? Mąż jest, zarabiają całkiem nieźle, jeszcze i swoje małe mieszkanie wynajmują. Z dzieckiem tylko jakoś nie wychodzi, kilka prób in vitro już było, ale na razie nic. wszystkie te myśli przemknęły jej przez głowę w jednej chwili.

Kolejny grzmot sprawił, iż drgnęła. Błyskawica rozświetliła pokój, ale staruszki już nie było.
Nie zauważyła nawet, kiedy znów zapadła w sen.

Ranek przywitał ich błękitnym niebem i słońcem. Tylko krople deszczu na szybach przypominały o nocnej burzy.
Słuchaj, tak się świetnie wyspałem na tej kanapie, a ty? zapytał, przygotowując kawę w ekspresie.
Ja też uśmiechnęła się.
Czuła się po prostu świetnie, nocne zdarzenie wydało się teraz tylko snem.

A tak w ogóle, jak ci się tu mieszka? Ja już się chyba zadomowiłem.
No właśnie, mnie też jest tu dobrze, czuję się jak u siebie.

Parę lat wcześniej, po kolejnej nieudanej próbie in vitro, psycholożka poradziła im wynajmować mieszkania. Dla emocjonalnego resetu. To było ich trzecie wynajmowane lokum.

Minął jakiś czas, zbliżał się Sylwester.
31 grudnia mąż powiedział, iż wieczorem wpadnie starszy pan po pieniądze za kolejne pół roku.
Dziwak zdziwiła się. W Sylwestra, wieczorem?
No co tam, stary, trochę ekscentryk, niech przyjdzie.

Dziadek pojawił się wieczorem, niosąc w rękach tort akurat jej ulubiony. Trzeba było nastawić czajnik.
Przy herbacie rozgadali się, za oknem zaczął padać gęsty śnieg i nagle, nieoczekiwanie, zaproponowała:
Zostańcie z nami na Sylwestra! Gdzie teraz pójdziecie w taką zamieć? A i nam będzie weselej, bo tak tylko we dwoje no, prawie w trojkę poprawiła się, uśmiechając się szczęśliwie.

Wybiła północ, a za oknami rozpoczął się huk petard. Fajerwerki, odbijając się w lustrze, tworzyły tęczowe wzory.
I nagle, w głębi lustra, znów zobaczyła staruszkę. Ta delikatnie się do niej uśmiechnęła, pomachała ręką i rozpłynęła się w kolorowych błyskach fajerwerków.

Ledwie zdążyła odpowiedzieć uśmiechem i dyskretnie pomachać starej kobiecie.
Więcej jej nigdy nie zobaczyła.

P.S.
Pewnego dnia, kilka lat później, spotkałam na Starówce znajomego.
Słuchaj, pamiętasz tę parę, co wynajmowała mieszkanie niedaleko? zapytałam. Jak im się wiedzie?
Pamiętam! Śmieszna sprawa, wciąż tam mieszkają. Ale najlepsze jest to, iż dziadek, właściciel, teraz mieszka z nimi. Stary już bardzo, ale z ich chłopcem nianiczy się jak z wnuczkiem. Żona mu dawno zmarła, swoich dzieci nie mieli.
Ot, takie tam rzeczy

Idź do oryginalnego materiału