„W 2021 r. sąsiad mieszkający nade mną w Warszawie oblał wybielaczem chlorowym własnoręcznie uszytą przeze mnie tęczową flagę, którą zainstalowałam na swoim balkonie…” – tak zaczyna się historia flagi, sztandaru, który zanim został bezpowrotnie zniszczony w nacechowanym wynikającymi z nienawiści uprzedzeniami ataku, brał udział w protestach o prawa kobiet i osób ze społeczności LGBTQIA. Mimo iż świadkowie i świadkowe potwierdzili działanie z premedytacją, a osoba artystyczna mogła udokumentować materialną wartość flagi znacznie przekraczającą ustawowe 700 zł, policja nie zrobiła nic, by ukarać sprawcę tego czynu. Zrobiła za to sporo, by zdeprecjonować nie tylko sam przedmiot, ale też osobę, która go stworzyła jako element swojej i innych walki o równe prawa. Flaga to niemal archetypiczny symbol wartości narodowych i patriotycznych, niekiedy nacechowanych nacjonalizmem. W trakcie powstań i konfliktów militarnych flagi były wręcz relikwiami. Wyszywane manualnie złotymi nićmi trafiały potem przed ołtarze lub do zbiorów muzealnych. Podobnie jak sztandary, o które dbano z pietyzmem i mimo narażania przy tym życia przewożono w bezpieczne miejsce, a później eksponowano w oszklonych gablotach w szkołach, muzeach i innych instytucjach publicznych. Następnie ze łzami i z dumą opowiadano o śladach kul czy krwi na materiale, wizualnych pozostałościach walk, jakie pod danym sztandarem stoczono. Także spalona tęczowa flaga, eksponowana w oszklonej gablocie, to symbol walki o wolność – tym razem osób nieheteronormatywnych. Podobnie jak historyczne flagi i sztandary ona również nosi głęboką ranę. To oparzenie zadane jej w akcie nienawiści jeszcze bardziej podkreśla znaczenie flagi nie tylko jako symbolu walki, ale też sztandaru honorującego wszystkie uciskane dzieci i nastolatki, bite i zastraszane, które każdego dnia muszą żyć w ukryciu, by spełniać oczekiwania konserwatywnego społeczeństwa. Wśród nich były także osoby, które z powodu nieznośnej niesprawiedliwości systemu popełniły samobójstwo.