Przechodząc, chce morza raz jeszcze posłuchać
i sprawdzić, czy dzień cały tonący w pozłocie
odpryśnie mgnień tysiącem rwanych powidoków,
czy się wyroi znowu wspomnień krocie..
Przejdzie przez zwój przestrzeni, gdzie z nagła wytryska
cisza w wody odmętach. I przyjrzy się z bliska
tej granicznej barwie, gdzie kamień się pieni -
ni z wody, ni z powietrza - na odwrót się mieni.
Ujrzy znów, jak słońce w falach się odbłyska
zygzakami żółcieni. Miarowa kołyska
kroków zrównana z wody sennym oddychaniem,
jak w wiecznym przedśnieniu, w siebie spoglądaniem.
Odchodząc, chce morza raz jeszcze posłuchać
i sprawdzić, czy dzień cały nie utonie w mroku -
bezdechu myśli natrętnych. Obrazów natłoku.
Tych wyobrażonych. O rychłym wyroku.