LAMPKA GÓRNICZA
Ten sen długo omijał mnie z daleka; czułem to. W końcu dopadł jednak i wciągnął w swoją czeluść – ciemną i złowrogą, gęsta jak piekielna smoła.
Oświetlony był tylko karbidową lampką
górnicza, której mdławe światło rzucało długie cienie dziwnych bezkształtnych
tworów, pląsających w szaleńczym tańcu bez muzyki.
Tańczyłem razem z nimi, bezcielesny.
Tyle tylko zapamiętałem i to mi wystarczy.
Rano otrząsnąłem się z niego, jak gołąb z jesiennego deszczu, ze SNU O NICZYM…