SUMIENIE
Moje sumienie zrobiło rachunek, podpisało MW i wesołe jak szczygiełek poleciało świętować do baru POD GRADOWĄ CHMURĄ.
A tam tłok i nieziemski harmider. Był dzień
sumiennych rozliczeń. Sumienia znane mi i zupełnie nieznane popijały gorzałkę i
chwaliły się swoimi grzechami. Nad tym wszystkim próbowała panować dobrze
zbudowana barmanka, co jakiś czas używając długiego bata.
Moje kruche sumienie stanęło w kącie przy
oknie i oszczędnie popijało setkę śliwowicy, kupioną za ostatnie srebrniki.
Nasłuchiwało ciekawe. Samo nie miało nic wielkiego do powiedzenia
– ot, kilka błahych zdrad, z pięć kłamstw i
jedno bezsensowne krzywoprzysięstwo.
Pod koniec nocy wybuchła pijacka bójka i
moje sumienie musiało uciekać, zostawiając resztkę śliwowicy dla duchów…