Śnieg spadał jak lodowe igły z szarego nieba, pokrywając popękaną nawierzchnię bocznej drogi coraz grubszą warstwą. W tej nieskończonej bieli drobna postać posuwała się powoli, chwiejnie, jak cień gotowy zniknąć. Zosia miała zaledwie pięć lat. Jej ciało, zbyt małe i wątłe, by stawić czoła zimowej zamieci, pochylało się nad dwoma zawiniątkami owiniętymi w postrzępione koce. […]