Smycz niezgody

newsempire24.com 1 tydzień temu

**Smyczą niezgody**

— Krzysiek, wstawaj i wyprowadź Bruna, ja nie jestem robotem! — Andrzej Nowak uderzył dłonią w kuchenny stół, aż niedopite kubki z kawą zadzwoniły. W kuchni unosił się zapach przypalonego tosta, świeżo zmielonej arabiki i lekko psiej woni. Za oknem kwietniowe słońce zalewało betonowe podwórko, gdzie dzieci już biegały po placu zabaw. Brun, kudłaty golden retriever ze znoszoną gumową kaczuszką w pysku, leżał przy drzwiach, smutno patrząc na smycz wiszącą na wieszaku. Jego brązowe oczy błagały, ale rodzina była zajęta kłótnią.

Krzysiek, piętnastoletni syn, wgapiał się w telefon, gdzie wyły odgłosy strzelaniny i piski opon. Jego bezprzewodowe słuchawki zwisały na szyi, a czarna bluza z napisem „Game Over” była usiana okruchami po wczorajszych chipsach.

— Tato, wczoraj go wyprowadzałem! — burknął, nie odrywając wzroku od ekranu. — Niech Kasia idzie, ona się zawsze wymiga!

Kasia, dziewiętnastoletnia studentka, siedziała przy stole, wpatrzona w laptop. Jej ciemne włosy były ściągnięte w niedbały kucyk, a pod oczami miała cienie po nocnej nauce do egzaminu z socjologii. Miała na sobie rozciągniętą koszulkę z logo uniwersytetu.

— Ja? — prychnęła, odrywając wzrok od ekranu. — Krzysiek, to ty go chciałeś, więc ty go prowadź! Mam jutro kolokwium, nie będę psa co chwilę wyprowadzać!

Ewa, ich matka, weszła do kuchni, wycierając ręce o fartuch z haftowanymi stokrotkami. Jej blond włosy były potargane po sprzątaniu, a głos drżał ze zmęczenia i irytacji.

— Przestańcie wrzeszczeć! — powiedziała, stawiając patelnię na rozgrzany olej. — Andrzej, obiecałeś, iż rano pójdziesz z Brunem! A wy, dzieciaki, zupełnie oszaleliście — wzięliście psa i rzuciliście go na mnie!

Andrzej, czterdziestopięcioletni inżynier, odłożył lokalną gazetę, w której czytał o strajku w hucie. Zmarszczył brwi, a jego poranna szczecina lśniła w świetle.

— Ja? Ewa, ja wyjeżdżam do pracy o szóstej! — warknął. — To Krzysiek błagał o Bruna, niech się teraz zajmuje!

Brun, jakby wyczuwając burzę, zaskomlał, upuszczając kaczuszkę. Jego ogon drgnął słabo, ale kuchnia stała się polem bitwy, gdzie pies był nie tylko zwierzęciem, a symbolem rodzinnego chaosu.

Wieczorem kłótnia wybuchła z nową siłą. Ewa gotowała obiad: kotlety syczały na patelni, ziemniaki bulgotały w garnku, a kuchnia pachniał smażoną cebulą i koperkiem. Brun leżał przy drzwiach, jego smutne oczy śledziły smycz, której nikt nie dotykał. Krzysiek grał na konsoli w salonie, wrzaski z wyścigów zagłuszały telewizor, gdzie Andrzej oglądał wiadomości o piłce nożnej. Kasia pisała esej w swoim pokoju, słuchawki tłumiły hałas, a na biurku wal**Smyczą niezgody**

Brun merdał ogonem, patrząc, jak rodzina śmieje się przy stole, a smycz, która kiedyś dzieliła ich, teraz leżała zapomniana w kącie.

Idź do oryginalnego materiału