„Służbowa podróż” z smakiem zdrady: notatka, która zmieniła wszystko

newsempire24.com 5 dni temu

„Służbówka” z posmakiem zdrady: notatka, która wszystko przewróciła

Marcin wrócił do domu zmęczony po ciężkim dniu w pracy. Rzucił teczkę koło drzwi i przeszedł do kuchni, gdzie żona właśnie smażyła kotlety.

— Jutro jadę w delegację — powiedział sucho. — Spakuj mi torbę.

Kasia odwróciła się, marszcząc brwi z niedowierzaniem:

— Nikogo innego nie mogli wysłać? Dziwne, delegacja akurat w weekend…

Marcin nie odpowiedział. Wzruszył tylko ramionami i poszedł się przebrać.

Następnego dnia wyjechał. Minęły dwa dni i oto wraca do domu. W mieszkaniu cisza. Ani Kasi, ani syna. A to przecież wieczór, kiedy zwykle zawsze są w domu.

— Dziwne — pomyślał, zdejmując kurtkę.

Wyciągnął telefon i wybrał numer żony. Bez odpowiedzi. Właśnie miał zadzwonić ponownie, gdy zauważył na kuchennym stole kartkę. Notatka. Litery były napisane równym, spokojnym pismem, ale z każdym słowem w piersi narastała panika.

*„Marcin. Nie szukaj nas. Zmęczyły mnie niedomówienia, kłamstwa i ten dystans między nami. Bartek pojechał ze mną do mamy. Potrzebujemy czasu. Nie dzwoń. jeżeli nas kochasz — daj nam przestrzeń.”*

Przeczytał kartkę kilka razy. Serce ścisnęło mu się mocno. Usiadł na krześle i wpatrywał się w pustkę. W głowie zaczęły przewijać się wydarzenia ostatnich tygodni…

Nowa dyrektor w ich dziale pojawiła się nagle. Miejsce starszego, szanowanego Piotra Andrzeja zajęła zimna, pewna siebie kobieta — Joanna Nowak. Gadali, iż dostała stanowisko dzięki układom z góry, ale nikt nie odważył się mówić tego głośno.

Na pierwszym zebraniu Joanna dała jasno do zrozumienia, iż nie będzie pobłażać. Dyscyplina, raporty, zero luzu. Marcin spóźnił się minutę — i od razu dostał lodowate spojrzenie.

— Zapiszcie, co mówię — jej głos brzmiał jak ostrze noża. — Drugie spóźnienie będzie ostatnim.

Minęły trzy tygodnie. Wszyscy próbowali dotrzymać kroku. Marcin się starał. I chyba to zauważono. Pewnego dnia wezwano go do gabinetu dyrektor.

— Pracujesz solidnie. Dlaczego dotąd nie awansowałeś? — zapytała Joanna, bawiąc się cienkim długopisem.

— Nie wiem… — odpowiedział szczerze.

— W piątek w Warszawie jest ważna wystawa. Pojedziesz. Zobaczysz nowe maszyny, zrobisz analizę. A może… — zrobiła pauzę, — …zastanowimy się nad twoim awansem.

W środku Marcina wszystko się sprzeciwiało. Obiecał przecież synowi, iż w weekend pójdą do parku. Bartek czekał. A Kasia… na pewno pomyśli źle.

Ale pojechał.

I, jak na złość, w przedziale pociągu obok niego siedziała sama Joanna Nowak. Miała na sobie casualową, ale elegancką stylizację, i w tym wydaniu wydawała się niemal… zwyczajna.

— Nie bój się. Nie gryzę — uśmiechnęła się. — Ta podróż wyjdzie ci na dobre.

Gadali całą drogę. W hotelu ich pokoje okazały się… sąsiadować. Marcin choćby się zastanawiał, czy to przypadek.

A wieczorem — pukanie do drzwi. Otworzył i zobaczył Joannę. W jednej ręce butelka szampana, w drugiej — czekoladki.

— Można? — zapytała cicho.

Wszystko potoczyło się szybko. Szampan, luźna rozmowa, spojrzenie… dłoń na ramieniu… Pocałunek, któremu nie zaprotestował.

Po powrocie do domu Marcin wyczuł, iż coś jest nie tak. Kasia była chłodna. Ale nic nie powiedziała.

A potem… znalazła ślad szminki na jego koszuli.

— Co to jest? — jej głos był cichy, ale przerażająco spokojny. — Wiedziałam, iż to nie była zwykła delegacja.

Afera. Krzyki. Łzy. Marcin milczał. Po raz pierwszy spał nie w łóżku, a na kanapie.

Następnego dnia znalazł tę właśnie kartkę na stole.

Stał, trzymając papier w drżących palcach. Nie zauważył, gdy łzy napłynęły mu do oczu. Nie chciał tego. Nie planował. Ale stało się.

W pracy wrócił do rutyny. Joanna zachowywała się jak zawsze — sztywno, neutralnie. A gdy znów zaproponowała wyjazd, odpowiedział stanowczo:

— Przepraszam. Nie pojadę. Obiecałem synowi — i nie zamierzam go znowu zawieść. Są inni, którzy sobie poradzą.

Joanna uniosła brew:

— Wiesz, iż możesz tym przekreślić swoją szansę?

— Wiem. Ale już za dużo przekreśliłem.

Wyszedł, nie oglądając się za siebie.

W weekend poszedł z synem do parku. Kupił mu lody. Woził na karuzeli. Patrzył, jak ten się śmieje. W sercu miał ciszę. I, pierwszy raz od dawna — spokój.

Stanowisko dostał ktoś inny. I choć żona wróciła nie od razu, to po miesiącu zaczęli rozmawiać. Powoli. Jak dorośli.

A Marcin już nigdy nie pomylił kariery z tym, co najważniejsze — rodziną.

Idź do oryginalnego materiału