Słotwiny Arena. Dużo śniegu, świetne trasy i zero kolejek mimo wiosennej aury (ZDJĘCIA)

krknews.pl 3 godzin temu

Sobotni poranek w Krakowie nie zapowiadał zimowego szaleństwa. Na termometrze kilka stopni powyżej zera, a zamiast śniegu – szare chodniki i gołe drzewa. Mimo to, nasza ekipa zapakowała sprzęt i wyruszyła w stronę Krynicy-Zdroju. Po drodze krajobraz wcale się nie zmieniał – wciąż zero śniegu, a w głowie pojawiały się wątpliwości: Czy w ogóle będziemy mieli po czym jeździć?

Redakcja KRKnews.pl z pełnym zaangażowaniem kontynuuje odkrywanie najlepszych miejsc do jazdy na nartach tej zimy. Po odwiedzinach na Szklanej Górze w Harbutowicach, na Górze Chełm w Myślenicach, w Szczyrk Mountain Resort, w słowackim Malinô Brdo, Tyliczu oraz Czarnym Groniu tym razem ponownie zawitaliśmy do Krynicy. Dojeżdżając do miasta, sytuacja wyglądała niewesoło. W dolnych partiach miasta choćby nie było śladu zimy. Jednak im bliżej stacji narciarskiej Słotwiny Arena, tym bardziej zaczynało się robić biało. I nagle – niespodzianka. Ośrodek przywitał nas solidną warstwą śniegu i doskonale przygotowanymi trasami. Ekipa odpowiedzialna za naśnieżanie wykonała tutaj prawdziwy cud. Podczas gdy sąsiednia stacja praktycznie nie miała śniegu, tutaj warunki były wręcz perfekcyjne. Szacunek dla ludzi, którzy zadbali o to, by sezon zimowy trwał niezależnie od kaprysów pogody.

Szybkie parkowanie na bezpłatnym parkingu (ogromny plus, bo w innych ośrodkach często trzeba dodatkowo płacić), ostatnie poprawki sprzętu i ruszamy do kas. Od razu rzuca się w oczy dobra organizacja – nie ma tłoku, wszystko działa sprawnie, a kolejek do wyciągów praktycznie brak.

Jeśli już się tworzyły, to gwałtownie się rozładowywały, więc nie było tego frustrującego czekania, które potrafi zepsuć dzień na stoku.

Na górę prowadzą dwie 6-osobowe kanapy – kolej Doppelmayr i Słotwinka. Szybkie, wygodne, osłonięte od wiatru, co ma duże znaczenie, szczególnie w wyższych partiach, gdzie potrafi konkretnie wiać. Pierwszy wyjazd na górę i od razu czuć, iż śnieg jest specyficzny – sztuczny, więc dość sypki ale świetnie przygotowany. Na górze warunki wręcz idealne, ale na dole w godzinach popołudniowych zaczęły się robić charakterystyczne hopki, które wymagały ostrożności przy hamowaniu.

Pierwszy zjazd oczywiście na trasie nr 1 – GŁÓWNEJ. Czerwona, 980 metrów długości, dobrze naśnieżona i oświetlona – to klasyka, której nie można pominąć. Bardzo przyjemna, z fajnym nachyleniem, pozwala się dobrze rozpędzić, ale jednocześnie nie jest zbyt wymagająca dla mniej doświadczonych narciarzy.

Potem przyszedł czas na coś spokojniejszego – trasę nr 2 – DOOKOŁA ŚWIATA. Niebieska, 1650 metrów długości, idealna na relaksujące szusowanie. To jedna z tych tras, gdzie można odetchnąć, podziwiać krajobrazy i po prostu cieszyć się jazdą. Niespieszna, szeroka, świetna dla rodzin i tych, którzy nie lubią zbyt dużych prędkości.

Dalej przenieśliśmy się na trasę nr 2a – NA POLANIE, która zachwyca tym, iż zaczyna się w lesie, a potem otwiera się na szeroką polanę. 1350 metrów jazdy w bardzo przyjemnych warunkach, z możliwością wyboru dalszej drogi, co daje dodatkową frajdę.

Po kilku solidnych zjazdach postanowiliśmy odwiedzić trasę nr 3 – POD LASEM. Ta trasa jest wyjątkowa – częściowo niebieska, częściowo czerwona, świetna do treningów i zawodów. Śnieg utrzymuje się tu wyjątkowo długo, więc warunki były naprawdę dobre. To tutaj można było zobaczyć kilka ekip szkolących swoje umiejętności w slalomach i technicznych skrętach.

Początkujący narciarze doskonale odnaleźli się na trasach nr 8 i 9, które są szerokie, dobrze przygotowane i nadają się idealnie do nauki. Nie za strome, regularnie ratrakowane, doskonałe dla dzieci i szkółek narciarskich.

Osoby szukające adrenaliny mogły znaleźć coś dla siebie w SnowParku, który podzielony jest na trzy poziomy trudności: S – dla początkujących, M – średni poziom, L – dla zaawansowanych. Skocznie, raile, różnego rodzaju przeszkody – każdy mógł tutaj sprawdzić swoje freestyle’owe umiejętności.

Po kilku godzinach jazdy przyszedł czas na przerwę w Karczmie Widokowej. To jedna z najmocniejszych stron ośrodka – oferta kulinarna jest naprawdę świetna. Na samej górze można znaleźć kilka knajpek, gdzie można zjeść coś konkretnego i odpocząć z widokiem na panoramę Krynicy. W karczmie serwowano klasyki – żurek, pierogi, schabowy z ziemniakami, placki– wszystko świeże, pyszne i idealne na regenerację po intensywnej jeździe.

Mega fajnym pomysłem są też lodówki z napojami ustawione bezpośrednio na stoku. Często, mimo zimowej aury, mamy ochotę na coś zimnego, więc możliwość sięgnięcia po chłodny napój na trasie to strzał w dziesiątkę.

Po przerwie ruszyliśmy na kolejne zjazdy, a o 17:00 rozpoczęło się laserowe show. Zjazd instruktorów z pochodniami, muzyka, gra świateł na śniegu – wszystko wyglądało wręcz magicznie. To jedna z atrakcji, która sprawia, iż warto zostać na stoku dłużej.

Na zakończenie dnia wybraliśmy się na wieżę widokową na Słotwinach, która robi niesamowite wrażenie. Prawie kilometr spaceru po drewnianych platformach, a na szczycie nagroda – widok na Krynicę, Beskidy, a choćby Tatry ( tu akurat nas poniosło – Tatr w ciemnościach nie widzieliśmy). Wieża jest doskonale oświetlona i naprawdę warto się na nią wybrać, choćby jeżeli wymaga to chwili marszu.

Pod względem cenowym Słotwiny Arena oferują bardzo rozsądne ceny skipassów – całodniowy karnet dla dorosłych kosztuje 195 zł, dla studentów 175 zł, dla dzieci 97 zł. Wejście na wieżę widokową to osobny bilet, ale koszt jest niewielki w porównaniu do wrażeń, jakie się tam otrzymuje.

Jeśli chodzi o minusy, to jedynym zauważalnym problemem była zbyt głośna muzyka na dolnej stacji. Momentami było trudno rozmawiać z osobą obok, więc to coś, co warto poprawić.

Plusy:

  • brak kolejek – choćby w szczytowych godzinach ruch na wyciągach był płynny. jeżeli zdarzały się większe grupy, to obsługa gwałtownie rozładowywała kolejki.
  • dwie nowoczesne 6-osobowe koleje krzesełkowe – Szybkie, wygodne, z osłonami przeciwwiatrowymi. Komfort jazdy na górę jest tu naprawdę na wysokim poziomie.
  • duży wybór tras dla wszystkich – dd łatwych tras dla dzieci i początkujących, po bardziej wymagające czerwone i czarne zjazdy dla zaawansowanych.
  • długi czas jazdy – trasy są stosunkowo długie (np. Dookoła Świata – 1650 m), więc nie ma wrażenia, iż co chwilę trzeba wracać do wyciągu.
  • dobrze zaprojektowany SnowPark – trzy poziomy trudności (S, M, L) pozwalają każdemu spróbować jazdy freestyle’owej. Przeszkody są dobrze przygotowane i serwisowane.
  • świetna oferta gastronomiczna – w ośrodku działa kilka knajpek zarówno na dole jak i na szczycie, gdzie można odpocząć i zjeść coś dobrego.
  • lodówki z napojami na stoku – super pomysł. Można się napić zimnego napoju bezpośrednio na trasie, co często bywa przydatne, choćby w mroźne dni.
  • wieża widokowa – spacer do wieży widokowej to prawie kilometr, ale warto – panorama Beskidów zapiera dech w piersiach.
  • bezpłatny parking – dużo miejsca, co w górskich ośrodkach wcale nie jest normą.

bezpłatny skibus – jeżeli ktoś nie chce jechać autem, może skorzystać z darmowego transportu z Krynicy-Zdroju (wystarczy zebrać 4 osoby i zadzwonić).

Minusy:

  • zbyt głośna muzyka na dolnej stacji – czasami nie można było porozmawiać z osobą stojącą obok, co bywało męczące po kilku godzinach jazdy. Dobrze by było, gdyby obsługa nieco ją ściszyła.
  • śnieg sztuczny, więc specyficzny – chociaż dobrze przygotowany, to na dole tras tworzyły się hopki i muldy, które wymagały większej ostrożności przy hamowaniu.

Podsumowując – Słotwiny Arena pokazały klasę. Świetne trasy, doskonałe przygotowanie, genialna robota ekipy od śniegu, brak kolejek, dobra infrastruktura i świetna oferta kulinarna. Widać, iż to miejsce prowadzone przez ludzi, którzy wiedzą, jak zadbać o narciarzy. Z pewnością wrócimy tu jeszcze nie raz.

Idź do oryginalnego materiału