Skandal w Kuchni: Jak Gołąbki Zrujnowały Związek

twojacena.pl 5 dni temu

Skandal w kuchni: jak gołąbki zniszczyły małżeństwo

Anna, zmęczona i wyczerpana, wróciła do domu ze sklepu, ściskając w dłoniach dwie ciężkie torby. Z trudem weszła do kuchni, rzuciła zakupy na stół i opadła na krzesło, łapiąc powietrze. Wieczorne powietrze w małym miasteczku Brzozowo było wilgotne, co tylko potęgowało jej wyczerpanie.

– Cześć, Ania, co na obiad? – rozległ się głos Jacka, który pojawił się w drzwiach kuchni, zacierając ręce w oczekiwaniu.

– Jacek, dopiero co weszłam, choćby nie myślałam jeszcze – westchnęła Anna, czując, jak napięcie ściska jej ciało. – Jestem strasznie zmęczona.

– A może zrobisz gołąbki? – zaproponował Jacek z lekkim uśmiechem, jakby to była najprostsza rzecz na świecie.

Anna podniosła na niego oczy pełne smutku i ukrytej złości. Milczała przez chwilę, jakby zbierała siły, a potem, nagle choćby dla siebie samej, wybuchnęła:

– Wiesz co, Jacek? Powinniśmy się rozwieść.

– Co? Rozwieść? Z jakiego powodu? – Jacek zastygł, jego twarz wyrażała kompletne zdumienie.

– Przez twoje przeklęte gołąbki! – niemal krzyknęła Anna, a jej głos drżał od emocji.

– Przez gołąbki? – Jacek patrzył na nią, jakby oszalała, niezdolny zrozumieć, co się w niej dzieje.

10 miesięcy wcześniej

Czas czytania: 5 minut

Źródło: Miejskie plotki

Tuż po ślubie Anna i Jacek usiedli, by omówić rodzinny budżet. Wydawało się, iż przewidzieli wszystko, by ich życie w Brzozowie było harmonijne.

– Jesteśmy dorośli, Aniu, i wydatki dzielimy po połowie – oświadczył stanowczo Jacek. – To uchroni nas przed niepotrzebnymi kłótniami.

– Nie wiem, Jacku – odpowiedziała niepewnie Anna. – W poprzednim małżeństwie mój mąż pokrywał większość wydatków, bo więcej zarabiał.

– I co, pomogło to waszemu małżeństwu? – zaśmiał się sarkastycznie Jacek. – Zresztą moja była żona wydawała pieniądze bez opamiętania, nie nadążałem za nią. Nie, po połowie – to znaczy po połowie.

Anna miała nadzieję, iż ich dochody będą trafiać do wspólnej puli, z której będą czerpać na potrzeby. Ale Jacek myślał inaczej, z chłodną kalkulacją.

– Na jedzenie i rachunki składamy się równo – wyjaśnił. – Reszta idzie na oszczędności. Możemy też podzielić obowiązki domowe, ale to szczegóły, nie ma co liczyć każdego grosza.

Takie podejście budziło w Annie wewnętrzny sprzeciw. Wydawało się jej niesprawiedliwe, ale zgodziła się, nie chcąc zaczynać małżeństwa od konfliktu. Gdy jednak plan wszedł w życie, jej cierpliwość zaczęła pękać. Jacek uwielbiał syte obiady z mięsem, wędlinami i fast foodami, a suma, którą ustalili na jedzenie, pochłaniała prawie połowę jej pensji. Ona jadła skromnie – jogurty, owoce, lekkie sałatki – i wcześniej wydawała na jedzenie znacznie mniej. Teraz jej pieniądze zdawały się znikać w powietrzu.

– Dziwne macie relacje – zauważyła przyjaciółka Kasia, słuchając Anny przy herbacie. – Ty jesz swoje serki i jabłka, a on zamawia pizzę i smaży steki, ale płacicie po równo?

– Mnie też to nie pasuje – przyznała Anna, nerwowo gniotąc brzeg obrusa. – Ale się zgodziłam, a teraz nie wiem, jak z tego wyjść. W praktyce on je moje pieniądze, a swoje oszczędza.

– Niech każdy kupuje sobie jedzenie osobno – zaproponowała Kasia. – To będzie sprawiedliwe.

Anna też o tym myślała, ale liczyła, iż Jacek sam to zaproponuje. Niestety, on był zadowolony z układu i nie widział problemu.

– Co ci nie pasuje? – dziwił się, gdy Anna próbowała poruszyć temat.

– Nie podoba mi się, iż połowa mojej pensji idzie na jedzenie, które ty wybierasz! – zaprotestowała gorąco. – Ja jem znacznie mniej, a teraz choćby nie mogę sobie kupić kosmetyków.

– No cóż, takie jest życie rodzinne, Aniu, przyzwyczaj się – machnął ręką Jacek, nie chcąc wnikać.

– Wyobrażałam je sobie zupełnie inaczej – odpowiedziała smutno Anna. – W poprzednim małżeństwie nie było takich problemów.

– Znowu o swoim byłym! – wybuchnął Jacek. – jeżeli był taki idealny, to po co się z nim rozwiodłaś?

– Rozstaliśmy się nie z powodu pieniędzy, tylko jego zdrady – cicho odpowiedziała Anna, czując, jak słowa męża uderzają w czuły punkt.

– Nic dziwnego – zripostował Jacek. – Gotujesz średnio, w domu bałagan, tylko narzekasz.

Te słowa głęboko ją zraniły. Nie uważała się za idealną gospodynię, ale starała się dbać o dom i gotowała codziennie. Tyle iż przed ślubem nie mieszkali razem – spotykali się kilka miesięcy i gwałtownie wzięli ślub. Randki na odległość wydawały się romantyczne, ale wspólne życie odsłoniło ostre kanty. Anna lubiła dania warzywne, zapiekanki i omlety, a Jacek domagał się bigosu, kiełbasy i pizzy. Zaczęła gotować dla niego osobno, ale zabierało to czas i pieniądze, a jego pretensje tylko potęgowały jej irytację.

– Zaraz skończysz czterdzieści lat, a ty narzekasz mamie, iż nie umiem zawijać gołąbków? – oburzała się Anna.

– Nie narzekam, tylko opowiadam, jak żyjemy – bronił się Jacek. – A moja mama, nawiasem mówiąc, gotuje lepiej, mogłabyś się od niej nauczyć.

Anna byłaby gotowa się uczyć, gdyby naprawdę nie umiała gotować. Ale gotowała dobrze, po prostu nie podzielała jego obsesji na punkcie jedzenia. Próbowała to omówić, ale kończyło się kłótniami.

– Po prostu powiedz, iż żałujesz pieniędzy na mięso! – krzyczał Jacek. – Nie proszę o trufle, tylko o normalną wieprzowinę!

– Sam popatrz – tłumaczyła Anna. – Przejadamy prawie całą moją pensję, nie mogę choćby odłożyć na ubrania!

– Skoro budżet jest osobny, to ubrania też niech każdy kupuje sobie sam – wzruszał ramionami Jacek.

Anna czuła, iż jej cierpliwość się kończy. Postanowiła pokazać mężowi, jak przejada jej pieniądze, i zaczęła zbierać paragony. Po miesiącu podliczyła wydatki i pokazała Jackowi.

– Z naszych zakZ tą świadomością Anna podjęła decyzję, iż czas zatroszczyć się o siebie i swoje szczęście, bo żadne małżeństwo nie przetrwa, gdy jedna osoba ciągle daje, a druga tylko bierze.

Idź do oryginalnego materiału