Siedząc w domu, tracisz czas

twojacena.pl 4 dni temu

„A w domu tylko siedzisz, nic nie robisz” – westchnęła w duchu.

„Mamo, chodź pobawić się samochodzikami, obiecałaś…” – po raz kolejny prosił pięcioletni Tymek, zaglądając do kuchni.

Ewa spojrzała najpierw na syna, potem na stos brudnych naczyń i kurczaka, który cierpliwie czekał na desce do krojenia. Znów spojrzała na chłopca. Tymek wpatrywał się w nią uparcie, czekając na odpowiedź, która nie była ani prośbą, ani pytaniem.

„Tymku, jeszcze trochę poczekaj, mamo zaraz przyjdzie, dobrze?” – wypowiedziała te słowa cicho, może dlatego, iż sama nie wierzyła, czy to obiecane „zaraz” w ogóle nadejdzie.

„Znowu to samo! Zawsze tak mówisz, a potem nigdy nie przychodzisz! Nie chcę bawić się sam! Nie chcę!” – krzyknął malec i pobiegł do pokoju.

Od krzyku obudziła się mała Zosia i natychmiast oznajmiła swoje przebudzenie głośnym płaczem. Ewa usiadła na krześle, objęła głowę rękami, jakby próbując zatkać uszy. Na moment zamknęła oczy.

…Ewa zawsze chciała dzieci i kochała je nad życie. Ale teraz marzyła, by choć na chwilę znaleźć się gdzieś zupełnie sama, gdzie nie ma tej wiecznej sprzątania, gotowania, pieluch, logopedy, spacerów, wieczornych kąpieli, kolacji i bajek na dobranoc…

Wiele kobiet żyje tak samo, ale większość ma pomoc babć i dziadków, mężów. U Ewy było inaczej. Jej rodzice mieszkali tysiąc kilometrów stąd, teściowa pracowała i zajmowała się sobą – wnukami nie miała czasu się zająć. A mąż, Marek, wracał z pracy zwykle wtedy, gdy dzieci już zasypiały. Mężczyzna jadł kolację, siadał przed telewizorem lub komputerem. Pomocy w domu praktycznie nie oferował. Ostatnio relacje między nimi stały się napięte, wręcz bolesne…

„Maaaamoo!” – rozległ się przeciągły głos półtorarocznej Zosi.

„Idę, kochanie!” – odparła Ewa i pośpieszyła do pokoju dziecięcego.

Zajęła się dziećmi, zrobiła szybkie porządki. Po obiedzie Tymek miał zajęcia z logopedą. Gdy się uczył, Ewa z Zosią poszły na plac zabaw.

Wróciły pod wieczór. Ewa wykąpała dzieci, podała im kolację. Sama choćby nie jadła, tylko napiła się w pośpiechu herbaty. Potem sprzątnęła naczynia, spojrzała na kurczaka i orzekła: „Nie zdążę”. Żeby nakarmić męża, postanowiła ugotować pierogi.

Marek wrócił około dziewiątej. Ewa przywykła już, iż mąż wraca z pracy w złym humorze.

„Jestem! Nikt mnie nie wita?” – krzyknął z przedpokoju.

„Marku, nie krzycz, proszę, Zosia już śpi” – odpowiedziała stłumionym, spokojnym głosem, żeby go nie rozdrażniać.

„No tak! Witaj w domu! Wracasz i od razu cisza!” – burknął i poszedł do łazienki.

Ewa nakryła do stołu – podała pierogi, udekorowała je świeżą pietruszką i śmietaną. Zagotowała wodę na herbatę, pokroiła chleb.

„Ewa, znowu pierogi na promocji kupiłaś, żebym jadł to samo?” – zapytał sarkastycznie Marek.

„Marku, dzisiaj jeszcze pierogi, a jutro, jak obiecałam, usmażę kurczaka” – odpowiedziała przepraszająco.

„To ostatni raz. Jutro nie jem! W poniedziałek to samo i dzisiaj znowu!” – oburzył się i zabrał za jedzenie.

Nawet nie zapytał, czy Ewa w ogóle coś dziś jadła. Ostatnio wydawało się, iż żona w ogóle go nie interesuje.

„Marku, oderwij się na chwilę od telefonu. Opowiedz, co u ciebie w pracy?”

„Co tam może być? To samo. Tak się męczę, a ty chcesz, żebym w domu o tym samym mówił!” – odciął się i znów wpatrzył w ekran.

„No to smacznego, idę do dzieci.”

„Idź” – rzucił sucho.

Ewa ułożyła dzieci do snu, zgasiła światło i wróciła do kuchni.

„Idę spać” – powiedział Marek i wyszedł, nie odrywając wzroku od telefonu.

„Dobranoc” – szepnęła Ewa w pustkę…

Były czasy, gdy mąż całował ją na dobranoc, życzył spokojnej nocy i słodkich snów. Kiedyś, gdy Tymek zasypiał, siedzieli wieczorami i rozmawiali o wszystkim. Pili aromatyczną herbatę. Potem szli do sypialni, włączali film.

Te ciepłe, czułe relacje zaczynała już zapominać. Ostatnio działo się coś niedobrego. Marek był pochłonięty pracą, jakimiś sprawami, do których Ewa nie miała dostępu.

Ona sama po urodzeniu Zosi była wykończona. Miała nadzieję, iż Tymek trafi do przedszkola, ale w grupie logopedycznej zabrakło miejsc. Został więc w domu, a zajęcia odbywał prywatnie.

Ewa westchnęła ciężko. Zegar wskazywał wpół do jedenastej! Trzeba posprzątać, umyć się i iść spać.

Do sypialni weszła około północW drzwiach stanęła, patrząc na śpiącego męża, i w tej ciszy zrozumiała, iż jej życie już nigdy nie będzie takie jak dawniej.

Idź do oryginalnego materiału