Mówisz Seszele – myślisz raj! Tak, tak, te wyspy zaliczają się do tych z gatunku rajskich bez dwóch zdań. Położenie Afryka, Ocean Indyjski. To tak naprawdę archipelag, w skład którego wchodzi aż 115 wysp i wysepek, z czego tylko 33 są zamieszkałe. Najczęściej odwiedzane przez turystów są trzy: pierwsza to oczywiście Mahe ze stolicą Victoria, to tutaj wylądujecie, gdy obierzecie ten właśnie kierunek, druga to Praslin ze słynnym rezerwatem Vallee de Mai, a trzecia to mała La Digue bez ruchu samochodowego. Seszele jednak kojarzą się z czymś jeszcze – z wysokimi cenami. I rzeczywiście, nie jest to kierunek backpackerski, nie znajdziecie tu hosteli ani kempingów, rozbijanie na dziko jest zabronione. Można jednak spędzić tu urlop czy wakacje za całkiem przyzwoite pieniądze. Jak zorganizować taki wyjazd? Oto garść informacji praktycznych na ten temat. Oczywiście na Seszelach mamy klimat tropikalny, co oznacza, iż średnie temperatury w czasie całego roku utrzymują się na podobnym poziomie ok. 27 stopni, wilgotność zaś wysoka jest przez cały czas. Ulgę przynosi bryza znad oceanu. Jak to w tropikach, występuje tu pora sucha i deszczowa, która przypada na miesiące od października do marca, najwięcej pada w grudniu, styczniu oraz lutym. Niemniej nie oznacza to, iż słońca się nie pokazuje, w tych miesiącach plażowanie również jest możliwe. Pora sucha zaś to miesiące od maja do listopada. Wieje tu wówczas wiatr południowo-wschodni, co sprawia, iż pobyt w tym czasie jest o wiele przyjemniejszy. Z drugiej jednak strony silny wiatr zdecydowanie utrudnia przemieszczanie się promami między wyspami, może bujać i to mocno. W tym okresie opady występują sporadycznie. Okres przejściowy, a więc kwiecień oraz październik to mieszanka pory suchej oraz deszczowej. Nasz wyjazd przypadł na przełom kwietnia i maja, co jest dobrą porą, by odwiedzić te rajskie wyspy. Przed wyjazdem prognoza pogody nie nastrajała optymistycznie. W większości deszcze i burze, co oczywiście zaczęło mnie martwić. Na szczęście na miejscu okazało się, iż prognozę pogody można sobie wsadzić wiadomo gdzie. Przez dwa tygodnie mieliśmy jeden cały dzień deszczowy (tropikalny deszcz naprawdę lubię) oraz dwa razy przez pół dnia niebo się zachmurzyło, raz coś tam popadało. Poza tym piękne słońce i prawie 30 stopni. Poziom wilgotności się zmieniał, co było wyraźnie odczuwalne. Po przylocie powietrze było jak w saunie, dosłownie. Zasada jest prosta, im więcej chmur, tym wilgotniej. Przy bezchmurnym niebie jest niemal idealnie. Źródło: Gdzie i kiedy jechać Dobra cena na bilet lotniczy w ten rejon to średnio 2000 zł. Oczywiście trafić można na super promo i może być taniej, ale zdarza się to rzadko. My załapaliśmy się na jedno z ostatnich połączeń nieistniejąca już linią Air Berlin we współpracy z Etihad Airways i Air Seychelles. Bilet z Warszawy z dwoma przesiadkami na każdym odcinku kosztował niecałe 2000 zł. Aktualnie z Polski dobre ceny miewają linie Qatar Airways oraz Emirates, natomiast z Mediolanu latają Oman Air, które to często oferują bilety grubo poniżej 2000 zł. Ceny najlepiej sprawdzać i śledzić na Skyscanerze, gdzie można także ustawić sobie tzw. alert na konkretną datę. Dodam jeszcze, iż obywatele polscy zwolnienie są z warunku posiadania wizy. Oficjalną walutą jest rupia seszelska (SCR). Aktualny kurs: 1 EUR = 15,10 SCR / 1 USD =13,80 SC / 1 GBP = 17 SCR. Kantory są dostępne na każdej z trzech wysp. Zaraz po przylocie pieniądze możecie wymienić na lotnisku na Mahe. Kantor znajduje się tuż przy wyjściu po prawej stronie. Kantory oraz punkty Cash Plus znajdziecie też w okolicach głównej plaży Beau Vallon oraz w miasteczku Victoria. Na Praslin, jeżeli zatrzymacie się przy plaży Anse Cote d’Or (Anse Volbert), kantor znajdziecie przy głównej drodze, prowadzącej do take away i przystanku. Kantor znajduje się także na przystani promowej obok kasy biletowej, podobnie zresztą, jak na La Digue. Zaraz obok kasy w porcie możecie wymienić pieniążki. W restauracjach i większych sklepach typu market zapłacicie kartą kredytową. Jednak w jadłodajniach oraz małych sklepikach, prowadzonych przez Hindusów płatność tylko gotówką. Bankomaty również są dostępne, więc w razie braku gotówki, jest się jak poratować. Na Seszele najbardziej opłaca się zabrać Euro. Za niektóre usługi można płacić w tej walucie, czy to za noclegi, czy za wycieczki. Między wyspami możemy przemieszczać się promami oraz samolotami. Warto wiedzieć, gdzie jakie opcje mamy, bowiem czasami o wiele lepiej skorzystać z lotu lokalnego niż płynąć promem, na którym buja niemiłosiernie. Na tej trasie mamy dwie opcje. Promy kursują z Mahe z portu Jetty Beachcomber Sainte Anne Island. Na tej stronie możecie zarezerwować i opłacić bilety jeszcze przed podróżą. Sprawdzicie też rozkład oraz ceny. Rezerwacji online można dokonać minimum 48 godzin przed podróżą. Bilet na tej trasie kosztuje w najtańszej taryfie 50 EUR w jedną stronę, rejs trwa godzinę. Przewoźnikiem jest firma Cat Cocos. Bilet zakupiony przez Internet wymienia się w kasie na boarding pass. Drugą opcja jest przelot seszelskimi liniami Air Seychelles. Jako iż cena za bilet lotniczy jest zbliżona do ceny biletu na prom zdecydowanie polecam ten sposób. Po pierwsze, w miesiącach wietrznych podobno nieźle buja i kto raz takie bujanie przeżyje, od razy przesiada się na samolot. Poza tym, podczas lotu, który trwa zaledwie 10-15 minut można z góry podziwiać można uroki wysp Mahe oraz Praslin. Lot odbywa się na pokładzie bardzo małego turbośmigłowego samolotu, jakim jest Havilland. Miejsc w środku jest chyba 16. Polecam siedzenia tuż zaraz za kabiną pilotów, która nie jest odgrodzona i można dokładnie obserwować, co dzieje się w ich kabinie. Piloci witają swoich gości, a po zakończonym locie również dziękują za wspólną podróż choćby przez podanie ręki. Za bilet trzeba zapłacić ok. 240 zł w jedną stronę. Fakt, w środku jest ciasno, niemniej wrażenia bezcenne. Lotnisko na Praslin jest maleńkie i pięknie położone. Na Mahe lokalne loty odbywają z lotniska międzynarodowego, jednak terminal do check-in’u jest oddzielny, ale położony bardzo blisko głównego. I tu jest opcja tylko promowa, tzn. można dolecieć na Praslin, ale tu trzeba się przesiąść na prom lub po prostu popłynąć promem z Mahe. Sprawa z promami jest troszkę skomplikowana, gdyż większość połączeń wymaga przesiadki na drugi na Praslin. Natomiast w każdy poniedziałek o 10:30 pływa prom bezpośredni, zatrzymujący się co prawda na Praslin, jednak nie musimy opuszczać łodzi, jest to jedynie krótki przystanek. Bilet na tej trasie w najtańszej taryfie kosztuje 64 EUR w jedną stronę. Podróż trwa około półtorej godziny. Na trasie mamy do wybory tylko i wyłącznie prom. Bilet w najtańszej taryfie kosztuje 15 EUR w jedną stronę, a rejs trwa tylko pół godziny. Po wyspie Mahe oraz Praslin można przemieszczać się publicznymi autobusami, które naprawdę kosztują grosze i dowiozą nas w każde ważniejsze miejsce. Autobusy to najtańsza opcja. Koszt przejazdu na Mahe to 7 rupii (2 zł) niezależnie od odcinka. Na Mahe autobusów jeździ bardzo dużo i praktycznie wszędzie jesteśmy w stanie dotrzeć. Na Mahe autobusy kursują w godzinach: 5:30 -20:30. Bilety kupuje się w autobusie. Nocne autobusy kursują od poniedziałku do soboty, dojeżdżając do północnej oraz południowej części wyspy. Kursują od godziny 20:30, bilet kosztuje 10 rupii (3 zł). Na oficjalnej stronie przewoźnika możecie sprawdzić aktualny rozkład. Rozkłady oraz mapa każdej z tras znajdują się w terminalu w Victorii. Kopię można także dostać w biurze przewoźnika SPTC. Autobusy docierają do wszystkich części wyspy, jednak, aby dotrzeć w niektóre miejsca, trzeba najpierw pojechać do stolicy i stamtąd wsiąść w odpowiedni autobus. Z Beau Vallon do stolicy kursuje autobus nr 21 lub 22. Przystanek zlokalizowany jest w pobliżu restauracji Boat House. Zaznaczony jest na drodze. W kierunku stolicy trzeba wsiąść po lewej stronie drogi w kierunku Victorii. I taka mała uwaga dla tych, co chcieliby z lotniska z bagażami do hotelu podjechać autobusem. Na 99% to się nie uda, kierowca nie wpuści Was do środka, bowiem bagaże będą utrudniać przejazd i zabierać miejsce innym pasażerom. jeżeli chcecie, próbujcie, ale szanse są małe. Z lotniska trzeba wziąć taksówkę. Druga opcja to wypożyczenie samochodu na Mahe. Cena za małe auto oscyluje w okolicach 40 EUR za dzień. Do tego dochodzi oczywiście benzyna, która także co nieco kosztuje, bo 17,37 rupii za litr, co daje jakieś 4,7 zł. Na zjechanie całej wyspy potrzebujemy kilku dni. Uwaga, ruch lewostronny! Taksówki na Mahe są i kursują. Ceny są wysokie, naprawdę wysokie i tak np. za przejazd z lotniska do naszego hotelu na trasie 5,5 km zapłaciliśmy aż 400 rupii (107 zł), chcieli najpierw 30 EUR. Oczywiście przepłaciliśmy, za ten odcinek uczciwa kwota to 250 rupii (68 zł), co i tak jest ceną iście kosmiczną. Natomiast przejazd z lotniska do stolicy Victorii powinien kosztować ok. 300 – 350 rupii. Najlepiej kurs zamówić przez hotel, wówczas cena będzie taka, jak być powinna. Na Praslin tajtańsza opcja to także lokalne autobusy. Przystanek w Volbert znajduje się przy głównej drodze w miasteczku. Cena za przejazd niezależnie od odległości to 5 rupii (1,40 zł). Tutaj również autobusem dojedziecie do ważniejszych miejsc na wyspie. Tutaj także możemy wypożyczyć auto i bardziej się już to opłaca, bowiem w jeden lub dwa dni możemy zjechać całą wyspę i zobaczyć ważniejsze miejsca. Cena za mały samochód oscyluje w okolicach 35-40 EUR za dzień, warto się potargować. My skorzystaliśmy z wypożyczalni Morelo, której przedstawicielem jest sprzedawca ze sklepu Maki Shop Praslin. Na zdanie samochodu umówiliśmy się w porcie, skąd odpływaliśmy na La Digue, tak więc zaoszczędziliśmy na jednym kursie taksówką. Oczywiście po wyspie można poruszać się taksówkami. Tym razem taksówkę zamówiliśmy przez nasz guesthouse, kurs z lotniska na Anse Volbert wyniósł nas 250 rupii (66 zł), co jest wyjątkowo mało. Natomiast za kurs z Anse Volbert do przystani promowej powinniście zapłacić także ok. 250 rupii (66 zł). Na La Digue nie ma ruchu samochodowego, oczywiście z małymi wyjątkami. Kursują tutaj pojazdy elektryczne. Głównym środkiem transportu na wyspie jest rower, który można wypożyczyć w jednej z wielu wypożyczalni, znajdujących się przy głównym deptaku wyspy. Cena całodziennego wynajmu wynosi 100 SCR, czyli około 26zł. jeżeli wypożyczycie od razu na kilka dnia, możecie się potargować o cenę. Z pewnością, gdy wysiądziecie z promu, zostaniecie zasypani ofertami wypożyczenia. jeżeli cena się zgadza, można wypożyczyć od osób z przystani. Można także sprawdzić inne wypożyczalnie i wybrać rower, który najbardziej nam odpowiada. Co ciekawe, jeżdżąc po wyspie o rowery w zasadzie nie musicie się martwić, praktycznie nie ma możliwości, by ktoś je ukradł. Prędzej ktoś mógłby odjechać na naszym rowerze przez przypadek, gdyż wyglądają one niemal identycznie. Wypożyczalnie wyposażone są w kamery CCTV, dzięki którym właściciele wiedzą kto i kiedy zwrócił jednoślad. Warto dodać, iż każdy rower wyposażony jest w bagażnik zrobiony z koszyka na zakupy. Tak, jak już wspomniałam wyżej, na Seszelach nie ma niskobudżetowych kwater. Nie ma tu hosteli, oferujących tanie noclegi, a rozbijanie namiotów jest zabronione. Za to często spotkać można pary w wieku 30+, 40+, 50+ i więcej. Oprócz drogich hoteli, znajdziemy jednak zakwaterowanie, który nazywa się self-catering. Są to apartamenty lub pokoje z dostępem do kuchni, czyli gotowanie i wyżywienie we własnym zakresie. Wraz z guesthouse’ami jest to jedna z tańszych opcji na Seszelach. Cena za pokój 2-osoby to ok. 200 zł i to jest już super kwota. Oprócz tego możemy wynająć także pokój u seszelskiej rodziny, ta opcja szczególnie popularna jest na La Digue. Gdzie najlepiej szukać noclegów? Zaczynając od Bookingu, dalej przez Agodę aż po Airbnb. I na tym ostatnim portalu można znaleźć zakwaterowanie w bardzo atrakcyjnej cenie. 1 nocleg ze śniadaniem, pokój 2-os. ze śniadaniem 242 zł Plaża Beau Vallon – tutaj można znaleźć zakwaterowanie już od 260 zł za pokój 2-os. Pokój 2-os. bez śniadania – 200 zł za noc Po pierwsze, moim zdaniem najlepsze miejsce na bazę noclegową. Wioska Anse Volbert położona jest przy pięknej długiej i szerokiej plaży Cote d’Or (czasem nazywana również tak samo jak wioska). Miejscowość ma bardzo dobrą infrastrukturę, sklepy, restauracje, jadłodajnie typu take away oraz punkty, gdzie można wykupić wycieczki na inne wyspy oraz wypożyczyć samochód. Oczywiście przystanek autobusowy też jest. I co ważne, ta strona wyspy nie tonie w glonach, podczas gdy po drugiej plaże pokryte są ogromną ilością wodorostów, a to oczywiście bardzo wpływa na czystość wody. Podobno w miesiącach maj, czerwiec, lipiec oraz sierpień taka sytuacja jest normalna. Przy Anse Volbert wybieramy pensjonat Chez May-Paul Guesthouse, gdzie za bungalow 2-osobowy płacimy 200 zł. Dodatkowo dostajemy upgrade, gdyż w naszym pokoju jest mała awaria. A upgrade oznacza ogromny apartament rodzinny, po którym możemy się wręcz ganiać. Rodzinka, które prowadzi ów guesthouse jest przesympatyczna i bardzo pomocna. Przez nich zamawiamy taksówkę z lotniska, by tym razem nie przepłacić. Przyjeżdża po nas duży komfortowy samochód z bardzo miłym panem, który dodatkowo po drodze opowiada nam o wyspie. Cena to 250 rupii, czyli jakieś 66 zł. Pensjonat położony jest również w bardzo dobrym miejscu....