SERCE ZNOWU PULSUJE

twojacena.pl 21 godzin temu

SERCE ZABIJA PONOWNIE

Halina urodziła swoją Zosię nie wiadomo od kogo. Jak to mówią – „pośliznęła się” przed ślubem.

Tak, za Haliną kręcił się jeden młodzieniec. Do ołtarza wprawdzie nie zaprosił, ale był olśniewająco przystojny i uprzejmy. Halina brała adoratora pod rękę i z dumą prowadziła go koło babć-„słoneczników”, które zawsze siedziały pod blokiem. Te emerytki – jak słoneczniki za słońcem – obracały głowy za każdym przechodniem.

Młody człowiek nigdzie nie pracował. Wolał fruwać przez życie jak motylek. Halina go karmiła, poiła, kładła obok siebie spać. Gotowa była ścielić się kolorowym dywanikiem na jego drodze.

Ale pewnego pięknego dnia adorator oznajmił, iż jest jej strasznie nudny, iż jako kobieta go nie docenia. I w ogóle – mogłaby go chociaż raz zabrać nad morze, jeżeli go kocha…

Halina wypłakała cały tydzień. Potem podarła zdjęcie „niedokochanego” i spaliła. Przez cały miesiąc dziewczyna cierpiała w samotności. Aż poznała Wiktora.

…Pewnego ranka Halina spieszyła się do pracy. Nerwowo czekała na przystanku, gdy zatrzymała się taksówka. Kierowca otworzył drzwi i zaproponował podwiezienie. Halina, nie zastanawiając się, wskoczyła do auta.

W drodze kierowca zagadał. Halina od razu oceniła mężczyznę – średniego wieku, zadbany, ogolony, uczesany, wyprasowany. Ujęła ją też jego galanteria. Cały jego wygląd zdradzał troskliwą kobiecą rękę. Halina uznała, iż to pewnie ręka matki.

Wiktor – bo tak się przedstawił – był przeciwieństwem tamtego pierwszego. Halina bez wahania zostawiła mu swój numer. Chciała kontynuować znajomość. To był jedyny raz, gdy przejechała się taksówką za darmo.

…Zaczęli się spotykać. Wiktor obsypywał Halinę kwiatami, dawał prezenty, kochał czule.

Pewnej wiosny spacerowali po lesie. Było im radośnie i lekko. Halina zbierała przebiśniegi. Widząc jej zapał, Wiktor też się włączył. „Plon” był obfity. Halina z bukiecikiem wsiadła do auta. Wiktor położył swój ogromny pęk kwiatów na tylnym siedzeniu. Halinie przyszło do głowy: „Dla żony.” Bała się spytać. A jeżeli był żonaty? Przyzwyczaiła się już do tego uprzejmego mężczyzny. Wybrała słodkie złudzenie. Milczała…

Ale niedługo do Haliny zjawiła się żona Wiktora. Przyszła z dwójką małych dzieci i oświadczyła:

– Proszę, kochana, wychowuj je! One bardzo kochają tatę!

Halina, oszołomiona, tylko wydukała:

– Przepraszam, nie wiedziałam, iż Wiktor jest żonaty. Nie chcę niszczyć waszej rodziny. Nie będę wić gniazda pod cudzym dachem.

Tego samego wieczoru dała „żonatemu” kosza.

…Następnym ukochanym okazał się Kacha.

Był Gruzinem. Ich romans był krótki. Wpadł jak hurażan w życie Haliny i równie gwałtownie zniknął.

Poznali się na urodzinach koleżanki. Kacha od razu zauroczył spokojną dziewczynę. Halina poddała się urokowi tego charyzmatycznego mężczyzny.

Podbił ją swoją szczodrością, optymizmem, otwartością. Z nim nie było czasu w nudę. Zawsze miał pomysł na wspólny czas. Wydawało się, iż nie ma żadnych problemów. Halina byłaby gotowa biec za nim na koniec świata. Ale niestety…

Rok nosił Halinę na rękach. Potem wyjechał do Gruzji. Nie przyzwyczaił się w Polsce. Może klimat nie pasował, może chorą matkę wołał…

Halina czuła się porzucona. „Wystarczy łez. Będę żyć sama.”

A gdy już pogodziła się z losem samotnej kobiety, okazało się, iż pod jej sercem rośnie nowe życie. Halina oniemiała! Po pierwsze – kto jest ojcem? Po drugie – jak żyć? Po trzecie – jak nie oszaleć?

…Urodziła się dziewczynka. Halina nazwała ją Weroniką. Weronika stała się sensem jej życia. Dziewczynka była podobna do Kachy – te same loczki, czarne oczy, uśmiech. To jakoś cieszyło Halinę. Może dlatego, iż kochała go jak nikogo. Patrząc na Zosię, wspominała beztroskie chwile z Kachą.

Czasem chciało się wyć z bezsilności, z zazdrości o zamężne przyjaciółki. Ale wychowanie Weroniki pochłaniało cały czas. Na łzy nie było go za wiele.

…Pierwszego września Weronika poszła do szkoły.

W ławce posadzono ją z chłopcem – Dominikiem. Zosi od razu się nie spodobał. A Dominik nazwał ją „kędzierzawą gamonią”.

Dzieci nie znosiły się jak ogień i woda. Nauczycielka musiała ich rozdzielić. Ale Dominik i Weronika i tak się bili na przerwach.

Halina przyszła do szkoły, by dowiedzieć się, dlaczego jej córka wraca podrapana.

Nauczycielka, czując się winna, podała adres Dominika. Niech rodzice się między sobą dogadają.

Halina, nie namyślając się długo, poszła bronić córki.

…Drzwi otworzył młody mężczyzna. Wycierał ręce w ręcznik zawieszony na szyi.

– Do mnie? Proszę wejść, zaraz zrobię kawę. Tylko nakarmię tego urwisa – zniknął w kuchni.

Halina rozzuła się i weszła do małego pokoju. Od razu było widać, iż kobiecej ręki tu brak. Bałagan, kurz, zapach papierosów.

„Ojej…” – pomyślała.

Gospodarz wrócił z tacą. Dwie filiżanki aromatycznej kawy.

(Ten zapach Halina zapamięta na zawsze.)

– Czym zawdzięczam wizytę tak pięknej pani? – zapytał.

– Jestem mamą Weroniki – zaczęła Halina.

– Aaa… już wiem. Mój Dominik jest zakochany w pani córce – uśmiechnął się.

– I dlatego moja Zosia jest podrapana? – zaatakowała Halina.

– Hm… Nie rozumiem? – szczerze zdziwił się ojciec.

– Proszę, niech pan rozmówi się z synem. Dziękuję za kawę – Halina zbierała się do wyjścia.

– Na pewno to zrobię. Niech się pani nie martwi – uspokajał.

„Urwis” cicho siedział w kuchni.

Halina wróciła do domu.

Tej nocy nie mogła spać. Wspominała tamtego mężczyznę. Coś ją w nim ujęło. Takiego domowego, swojskiego. Słowem – wymarzony! A ta k…I tej samej kawy Halina nie mogła już nigdy pić bez łez, które cicho spływały po policzkach, gdy wspominała tamten dzień, gdy jej serce znów zaczęło bić.

Idź do oryginalnego materiału