SERCE ZABIJA NA NOWO

newsempire24.com 5 dni temu

SERCE ZNOWU BIJE

Weronika urodziła swoją Nadię nie wiadomo od kogo. Mówiąc wprost – “wywróciła się” przed ślubem.
Tak, oczywiście, Weronikę adorował pewien młody mężczyzna. Na ożenek jednak nie nalegał. Ale był olśniewająco przystojny i uprzejmy.
Weronika prowadziła zalotnika pod rękę z dumnie uniesioną głową, mijając babcie-“słoneczniki” siedzące pod blokiem. Emerytki te zawsze (jak słoneczniki za słońcem) obracały głowy za przechodzącymi.
Młody mężczyzna nigdzie nie pracował. Woląc fruwać przez życie jak motyl. Weronika karmiła go, poiła, układała do snu obok siebie. Była gotowa ścielić się kolorowym dywanikiem na jego drodze.
Ale pewnego pięknego dnia zalotnik oznajmił, iż jest z Weroniką straszliwie znudzony, iż ona nie docenia go jako kobieta. I w ogóle, mogłaby go choć raz zabrać nad morze, jeżeli go kocha…
Weronika wypłakała cały tydzień. Potem podarła zdjęcia “niedokochanego” i spaliła. Przez cały miesiąc dziewczyna cierpiała w samotności. Aż w końcu poznała Krzysztofa.

…Pewnego ranka Weronika spóźniała się do pracy. Nerwowo stała na przystanku autobusowym. Nagle obok zatrzymała się taksówka. Kierowca otworzył drzwi i zaproponował podwiezienie. Weronika, bez zastanowienia, wsiadła.
W drodze kierowca zagaił rozmowę. Weronika od razu oceniła mężczyznę. Był w średnim wieku, zadbany, ogolony, ostrzyżony, wyprasowany. A jeszcze bardziej ujęła ją galanteria taksówkarza. Cały jego wygląd “zdradzał” troskliwą kobiecą rękę. Weronika uznała, iż to prawdopodobnie ręka matki.
Krzysztof (tak przedstawił się nowy znajomy) był całkowitym przeciwieństwem pierwszego wybranka. Bez wahania Weronika zostawiła mu swój numer telefonu. Chciała kontynuować znajomość. To był jedyny raz, gdy przejechała się taksówką za darmo.

…Młodzi zaczęli się spotykać. Krzysztof obsypywał Weronikę kwiatami, dawał prezenty, kochał czule.
Pewnej wiosny Weronika i Krzysztof spacerowali po lesie. Na duszy było radośnie i lekko. Weronika zaczęła zbierać przebiśniegi. Widząc zapał dziewczyny, Krzysztof też się przyłączył. “Plon” został zebrany. Weronika ze swoim bukiecikiem usiadła w samochodzie.
Krzysztof zasiadł za kierownicą, a swój ogromny pęk przebiśniegów ostrożnie położył na tylnym siedzeniu. Weronice od rawu przyszło na myśl: “Dla żony.” Nie odważyła się dopytać. A jeżeli jest żonaty? A przecież przez pół roku przyzwyczaiła się już do uprzejmego Krzysztofa. Wolała więc słodkie złudzenie. Milczała…
Ale niedługo do Weroniki zawitała żona Krzysztofa. Przyprowadziła ze sobą dwójkę małych dzieci i oznajmiła:
– Proszę, kochanie, wychowuj je! One bardzo kochają tatę!
Weronika, zaskoczona, tylko wyszeptała:
– Przepraszam, nie wiedziałam, iż Krzysztof jest żonaty. Nie mam zamiaru rozbijać państwu rodziny. Nie będę wić gniazda pod cudzym progiem.
Tego samego wieczoru Weronika dała kosza “żonatisowi”.

…Następnym ukochanym okazał się Zurab.
Był Gruzinem. Ich romans z Weroniką był krótkotrwały. Ten mężczyzna wdarł się w jej życie jak huragan i równie gwałtownie z niego zniknął.
Poznali się na urodzinach przyjaciółki. Zurab od razu wziął w karby miłą i spokojną dziewczynę. Weronika nie opierała się i uległa urokowi charyzmatycznego mężczyzny.
Zurab podbił jej serce szczodrością, optymizmem, szerokością duszy. Z nim nie miała czasu w nudę czy smutki. Zawsze miał w zanadrzu tysiąc pomysłów. Wydawało się, iż nigdy nie ma problemów. Weronika byłaby gotowa biec za nim na koniec świata. Ale niestety…
Rok nosił Weronikę na rękach. A potem wyjechał do Gruzji. Nie zadomowił się w Polsce. Może klimat mu nie służył, może wezwała go chora matka…
Weronika poczuła się porzucona i niepotrzebna. Postanowiła, iż ma już dość cierpienia. “Przeżyję sama. Przynajmniej bez łez”.

I właśnie gdy Weronika pogodziła się z losem samotnej kobiety, okazało się, iż pod jej sercem zaczyna nowe życie. Na wieść o tym oniemiała! Po pierwsze, kto jest ojcem dziecka? Po drugie, jak żyć dalej? Po trzecie, jak nie zwariować od tego wszystkiego?
…Urodziła się dziewczynka. Weronika nazwała córeczkę Nadia. Stała się sensem jej życia. Dziewczynka była podobna do Zuraba – te same loczki, czarne oczy i urzekający uśmiech. To jakoś cieszyło Weronikę. Może dlatego, iż kochała go jak nikogo innego. Patrząc na Nadię, przypominała sobie beztroskie dni spędzone z Zurabem.

Oczywiście, czasem chciało się wyć z bezsilności, z zazdrości wobec zamężnych koleżanek. Ale wychowanie Nadii pochłaniało cały czas. Nie było więc przestrzeni na łzy.

…Pierwszego września Nadia poszła do szkoły.
W ławce posadzono ją z chłopcem – Dominikiem. Od razu się nie polubili. Dominik nazwał dziewczynkę “kędzierzawą głupką”.
Dzieci nie znosiły się na zabój. Nauczycielka musiała ich rozdzielić. Ale i tak Dominik z Nadią potrafili się pobić na przerwie.
Weronika poszła do szkoły, by dowiedzieć się, dlaczego jej córka wraca podrapana.
Nauczycielka, czując się winna, od razu podała adres Dominika. Niech rodzice sami się dogadają.

Weronika, bez namysłu, ruszyła bronić Nadii. Poszła pod wskazany adres.
…Drzwi otworzył młody mężczyzna. Gospodarsko wycierał ręce w ręcznik zawieszony na szyi.
– Do mnie? Proszę wejść. Zaraz poczęstuję panią kawą. Tylko nakarmię tego urwisa. – Mężczyzna zniknął w kuchni.
Weronika zdjęła buty i weszła do małego pokoju. Od razu było widać, iż kobieta tu nie zaglądała. Wszędzie panował bałagan, kurz i zapach tytoniu.
“No tak…” – pomyślała.

Wrócił z tacą, na której stały dwie filiżanki aromatycznej kawy.
(Ten zapach WeronikaAromat tej kawy miał w sobie coś magicznego – takiego samego jak nadzieja, która właśnie zasiali w swoich sercach, nie wiedząc jeszcze, iż to początek czegoś pięknego.

Idź do oryginalnego materiału