Samotna wśród bliskich

newskey24.com 2 tygodni temu

Samotna wśród najbliższych

– Mamo, znowu się przejmujesz! – zirytowana rzuciła Weronika, nie odrywając wzroku od telefonu. – Pomyśl tylko, nie przyjechali na twoje urodziny. Ludzie mają swoje sprawy.

– Jakie sprawy? – cicho zapytała Barbara Kowalska, ściskając w dłoniach serwetkę. – Kasia obiecała przyjechać z dziećmi, Marek też mówił, iż się zwolni. A Tomek w ogóle powiedział, iż już kupił prezent.

– I co z tego? – Weronika w końcu oderwała wzrok od ekranu. – Kasia siedzi z chorymi dziećmi, Marek ma problemy w pracy, a Tomek utknął w delegacji. Nikt nie robi tego specjalnie.

Barbara w milczeniu nakrywała stół w salonie. Piękny obrus, najlepsze talerze, które wyjmowała tylko na wyjątkowe okazje. Siedemdziesiąt lat – czy to nie wyjątkowa okazja? Cały tydzień kupowała produkty, od rana przygotowywała ulubione potrawy dzieci. Śledzia pod pierzynką dla Kasi, smażone ziemniaki z grzybami dla Marka, tort „Napoleon” dla Tomka.

– Werka, może jeszcze do nich zadzwonimy? – poprosiła. – Może jeszcze zdążą?

– Mamo, przestań! – Weronika wstała od stołu. – Muszę już iść do domu. Sławek sam z dziećmi, zmęczy się.

– Ale my choćby dobrze nie zjedliśmy…

– Co tu jest do jedzenia? Same sałatki. W domu zjem normalnie.

Barbara patrzyła, jak najmłodsza córka pakuje torbę. Szybko, pospiesznie, jakby bała się, iż się na coś spóźni.

– Dobrze, mamo, nie martw się. Następnym razem wszyscy się zbiorą, zobaczysz.

Pocałunek w policzek, trzask drzwi. Barbara została sama przy stole nakrytym dla sześciu osób.

Długo siedziała, wpatrując się w puste talerze. W mieszkaniu panowała cisza, którą przerywało tylko tykanie zegara na ścianie. Tego samego zegara, który podarował nieżyjący mąż na trzydziestolecie. Ileż świąt obchodzili przy tym stole! Urodziny dzieci, Nowy Rok, zakończenie szkoły, wesela…

Barbara wstała i zaczęła sprzątać ze stołu. Śledzia pod pierzynką zapakowała do pojemnika – jutro zaniesie sąsiadce Zosi. Ziemniaki z grzybami też do lodówki. Tort pokroiła na kawałki i schowała. Wyszło dużo porcji.

Kiedy wszystko było posprzątane, usiadła w ulubionym fotelu męża i wyjęła telefon. Na ekranie świeciły się nieprzeczytane wiadomości.

„Mamusiu, wszystkiego najlepszego! Przepraszam, iż nie mogłam przyjechać. Dzieci chore, gorączka prawie czterdzieści. Na pewno wpadnę w weekend. Całuję.” To od Kasi.

„Mamo, gratulacje! Kłopoty w pracy, mogą zwolnić, nie mogę się rozpraszać. Prezent prześlę przez Weronikę. Zdrowia życzę.” Marek, jak zwykle, krótko.

„Mamulciu, z okazji jubileuszu! Utknąłem w Krakowie, lot odwołany. Nadrobię przy spotkaniu. Kocham.” Tomek, najmłodszy.

Wszyscy przepraszają, wszyscy kochają, wszyscy na pewno przyjadą później. Barbara schowała telefon i zamknęła oczy. Zmęczenie nadeszło nagle, ciężkie i lepkie.

Następnego dnia obudził ją dzwonek do drzwi. Na progu stała sąsiadka Zosia z bukietem astBarbara wzięła kwiaty i uśmiechnęła się przez łzy, czując, iż może w końcu nauczyć się żyć nie tylko dla innych, ale i dla siebie.

Idź do oryginalnego materiału