Rozwód i podział majątku: nieoczekiwana niespodzianka!

polregion.pl 3 miesięcy temu

Rozwodziliśmy się z żoną i przyszło nam dzielić wspólny dobytek. Wtedy pojawił się problem. – Zabierz go sobie! – powiedziała żona. – Dobrana z was para!

I tak w naszym domu zagościł przepiękny kakadu o kocim imieniu Książę, który jednak natychmiast został przemianowany przez moją mamę na Kacpra.

Tego papugę dostałem przy podziale majątku po pierwszej żonie, choć tak naprawdę nie należał do wspólnego dorobku, bo żył u niej na długo przed naszym małżeństwem.
Kacper był wspaniały pod każdym względem, z wyjątkiem jednego – nie mówił. Wszystkie nasze próby, by wydusić z niego choć słowo, kończyły się fiaskiem. Papuga milczała jak zaklęta. Tylko dziadek nie pochwalał tych starań.

– Zostawcie tego ptaka w spokoju! – burczał. – Naprawdę nie macie z kim pogadać?

Chyba właśnie przez to się zżyli. Dziadek cenił Kacpra jako cichego słuchacza, a papuga z lubością przechylał głowę, gdy staruszek coś majstrował lub wieczorem sączył kieliszek.

W końcu postanowiliśmy pokazać Kacpra sąsiadce, która trzymała dwie gadatliwe papużki faliste i uchodziła za mistrzynię w uczeniu ptaków mowy. Nietrudno zgadnąć, iż Kacper zrobił na niej ogromne wrażenie.

Była zachwycona! Krążyła wokół niego, klaszcząc w dłonie i coś mamrocząc, aż w końcu sięgnęła, by go pogłaskać. Jej palec musnął głowę drzemiącego ptaka.

Zaniepokojony Kacper otworzył jedno oko, spojrzał niechętnie na obcą kobietę i nagle wycedził jasno i wyraźnie:
– Zostawcie tego ptaka w spokoju!

Sąsiadka zemdlała, a Kacper od tej pory zaczął mówić. Zupełnie jak w tej anegdocie o niemym chłopcu, który pewnego dnia przy obiedzie oznajmił: „Zupa przesolona!”, a na pytanie: „To dlaczego milczałeś przez dziesięć lat?”, odparł: „Wcześniej było w porządku!”.

Tak samo i Kacper. Milczał, milczał, aż w końcu się odezwał. Problem w tym, iż mówił głosem, intonacją i – co najważniejsze – słownictwem dziadka. Dziadek, jeszcze krzepki starzec, był w wojnie szoferem, wrócił bez nogi i całe życie pracował jako stolarz. Nigdy nie gryzł się w język, a jego słownictwo było typowe dla człowieka o takim charakterze. Dlaczego papuga akurat jego wybrała za wzór – to zagadka, ale fakt pozostaje faktem: Kacper klął jak stary wyga, z finezją i polotem.

Sąsiadka była w szoku, ale nie zrezygnowała. Postanowiła wziąć Kacpra pod swoje skrzydła.

Nauczyć go dobrych manier i poprawnej polszczyzny. Z własnej inicjatywy przychodziła prawie codziennie i prowadziła z nim zajęcia według jakiejś specjalnej, zagranicznej metody.

Dziadka to wkurzało, ale starał się panować. Tylko po jej wyjściu mruczał coś pod nosem.
Łatwo zgadnąć, co. W końcu, widząc, iż jej wysiłki nie przynoszą efektu, sąsiadka – ku euforii dziadka – zrezygnowała.

A jakieś dwa miesiące później, gdy wieczorem piliśmy z rodziną herbatę, wpadła do nas, by zapytać o zdrowie Kacpra. Papuga, siedząca z nami w kuchni, zerknęła na nią, ożywiła się i nagle wypaliła:

– Dbajcie o papugę! Kacper to cenny ptak!

Było to zdanie, którego sąsiadka miesiącami próbowała go nauczyć. choćby fakt, iż papuga powiedziała to dziadkową intonacją, nie zepsuł jej radości. Zdaje się, iż choćby się wzruszyła. A Kacper spojrzał na rozpromienioną kobietę i dodał tym samym głosem:
– Lepiej byś kota nauczyła gadać, wariatko jedna…

Idź do oryginalnego materiału