Rozpad marzeń
Kasia i Rafał pobrali się dziesięć lat temu w Krakowie. Ich rodzina wydawała się kwintesencją szczęścia: dwoje dzieci, przytulny dom, plany na przyszłość. Oszczędzali na większe mieszkanie, a ich rodzice, którzy stali się bliskimi przyjaciółmi, wspierali ich we wszystkim. Pewnego dnia jednak, jak grom z jasnego nieba, życie się rozpadło: Rafał poważnie zachorował. Po kilku dniach lekarze postawili niepokojącą diagnozę, dodając:
— To wstępne wyniki. Nie traćcie nadziei, czekamy na potwierdzenie.
Ale Rafał nie czekał. Tego wieczoru nie wrócił do domu. Kasia, oszalała z niepokoju, obdzwoniła wszystkich znajomych i szpitale. Gdy rano zamek w drzwiach zaskrzypiał, rzuciła się w stronę męża. Na jego widok zamarła, nie wierząc własnym oczom.
Kasia zawsze uważała swoją rodzinę za idealną. Miłość, zrozumienie, wspólne marzenia — wszystko wydawało się niewzruszone. Ale jeden wieczór przewrócił jej świat do góry nogami.
Wyszła za Rafała z wielkiej miłości. Jej rodzice, choć zaskoczeni wyborem córki, nie sprzeciwili się. Na ślub podarowali młodym klucze do dwupokojowego mieszkania po świeżym remoncie. euforia Kasi i Rafała nie miała granic — mieli swój kąt, bez problemów z wynajmem i przeprowadzkami.
Ich miłość była największym skarbem. Kasia, dziewczyna z zamożnej rodziny, i Rafał, syn prostych robotników, byli tak różni, a jednak uczucia niwelowały wszystkie różnice. Rodzice Rafała podarowali im skromną kuchenkę wielofunkcyjną, co dla nich było ogromnym wydatkiem — z kredytem na mieszkanie i dwójką młodszego rodzeństwa ledwo wiązali koniec z końcem. Rodzice Kasi, widząc ich sytuację, wzięli na siebie koszty wesela, uspokajając przyszłych teściów:
— Nie martwcie się, wszystko będzie na wysokim poziomie. Kasia to nasze jedyne dziecko!
— Jacy wspaniali ludzie — pomyśleli rodzice Rafała i odetchnęli z ulgą.
Szybko się zżyli. Rodzice Kasi często pomagali: oddawali „stary” trzyletni telewizor, przywozili niemal nową lodówkę czy ubrania, czasem choćby z metkami. Dla rodziców Rafała to był prawdziwy dar losu. Wspólne święta, wyjazdy na działkę rodziców Kasi stały się tradycją. Stali się jak jedna rodzina.
Kasi i Rafałowi też wszystko układało się dobrze. Dogadywali się, wspierali, wychowywali syna i córkę. Rafał, zmotywowany przez żonę, zaocznie skończył studia. Kasia pracowała w dobrze prosperującej firmie ojca, zarabiając więcej, ale po dyplomie Rafał znalazł perspektywiczną pracę i ich dochody się wyrównały.
Marzyli o przestronnym mieszkaniu, gdzie każde dziecko miałoby swój pokój.
— Wyobraź sobie — marzyła Kasia — dzieci bawią się w swoich pokojach, a my odpoczywamy w salonie!
— Nie umiem sobie tego wyobrazić — śmiał się Rafał. — Przywykłem do naszej ciasnoty.
— Jak wyjeżdżałeś na sesje, było przestronniej — drażniła się Kasia. — Ale bez ciebie było pusto. Dobrze, iż to już za nami.
— Teraz już zawsze razem — odparł czule Rafał, przytulając żonę.
Dwa lata minęły w harmonii. Pieniądze na nowe mieszkanie rosły, rodziny żyły w zgodzie, dzieci rosły. Nagle wszystko runęło: Rafał poczuł się źle. Lekarz dał mu zwolnienie i skierował na badania. Po kilku dniach padła niepokojąca prognoza:
— To nie jest ostateczne — powiedział lekarz. — Czekamy na potwierdzenie.
Rafał nie czekał. Tego wieczoru nie wrócił do domu. Kasia, wiedząc o jego stanie, obdzwoniła wszystkich. Noc bez snu wydała się wiecznością. Gdy rano drzwi się otworzyły, rzuciła się w stronę męża, ale zamarła: Rafał był pijany, z czerwonymi oczami, ubranie przesiąknięte dymem.
— Co się z tobą dzieje? — wyszeptała, próbując opanować przerażenie.
— Czego się gapisz? Nie podoba ci się? — warknął z niespodziewaną złością.
— Nie podoba — odparła cicho, czując, jak serce się ściska.
— No i co? — Rafał sapnął, patrząc na nią z wyzwaniem.
— Nic. Idź spać, ja muszę do pracy — Kasia starała się mówić spokojnie, ale w środku wszystko wrzało.
Wyszła na ulicę, próbując znaleźć usprawiedliwienie:
„Jest przerażony, więc się załamał. Jak się wyśpi, wszystko wróci do normy. Jest silny, damy radę”. Ale obraz pijanego Rafała i jego ostry ton nie dawały jej spokoju.
Cały dzień chodziła jak na szpilkach. Układała w głowie rozmowę, by go wesprzeć. Dzieci były u jej rodziców, poprosiła, by zostały tam jeszcze kilka dni:
— Mamo, zaległości w pracy, nie daję rady — skłamała, by nie martwić matki.
— Spokojnie, niech zostaną — odparła uradowana mama.
Kasia odetchnęła z ulgą. Do końca pracy brakowało trzech godzin, ale nie wytrzymała i wróciła do domu.
To, co zobaczyła, wstrząsnęło nią. Rafał siedział w kuchni w samych spodenkach, opróżniając butelkę za butelką. W mieszkaniu unosił się dym — palił w środku, czego nigdy nie robił. Na jej widok choćby nie drgnął.
— Co ty robisz? — głos Kasi drżał z gniewu. — Przecież masz niedługo badania!
Rafał powoli podniósł na nią mglisty wzrok.
— A, przyszłaś — zachrypiał. — No to zaczynaj swoje kazanie.
— Jakie kazanie? — zaskoczyła się.
— Wiesz, czepiać się — odparł leniwie. — Pewnie już masz gotowy wykład.
— Rafał, proszę, nie strasz mnie — usiadła obok, próbując do niego dotrzeć. — Nie jesteś sam. To jeszcze nie koniec. jeżeli coś poważnego, damy radę. Pieniądze są, mieszkanie poczeka. Jestem z tobą.
Próbowała go objąć, ale Rafał gwałtownie ją odepchnął.
— Odczep się ode mnie — rzucił zimno. — Nie potrzebuję twoich lamentów.
Kasia cofnęła się, ale zebrała siły:
— Zawsze będę przy tobie. Rodzice też pomogą…
— Rodzice? Twoi rodzice? — wybuchnął nagle Rafał. — Pewnie, twoi idealni rodzice! Wszędzie się wtrącają z pomocą!
— Dlaczego tak mówisz? — patrzyła na niego, nie poznając go.
— A jak? — zerwał się, chodząc nerwowo po kuchni. — Mam dość tego, iż wszyscy uważacie mnie za nic! M— Mieszkanie dali, telewizory stare przywozili, ciuchy – myślicie, iż jestem waszym dłużnikiem? Wraz z twoimi rodzicami tylko mnie upokarzaliście! Dobroczyńcy jedni!