Dobra, siadam i piszę. Za napisanie rosołowego posta zabierałam się dość długo. W sumie od zawsze byłam przekonana, iż nie będę miała na blogu przepisu na rosół. I od jakiegoś czasu zaczęłam jednak w to wątpić, bo niby czemu miałoby go u mnie zabraknąć. To nie jest przecież jakaś fizyka kwantowa. Zresztą każdy ma swój pomysł na rosół, jedni robią tę zupę na paru rodzajach mięs, inni dodają podroby, jabłka. Jak ktoś będzie chciał mnie zjeść to i tak zje, najczęstsze kłótnie na grupach kulinarnych dotyczą carbonary i rosołu. U mnie dziś prosto i bez wydziwiania. Kurczak i warzywa.
Rosół praktycznie zawsze robię tak samo, tylko nigdy nie zapisywałam proporcji, wszystko dawałam na oko. Parę dni temu postanowiłam rozpisać to i owo i dziś podaję Wam to w postaci nowego posta.
Czasami rosół robię z całego kurczaka, czasami tylko z ćwiartek. o ile zabraknie w mojej lodówce selera korzeniowego, a mam w domu naciowy, dodaję naciowy. Od czasu do czasu do wywaru dodaję parę gałązek natki pietruszki, czasami rezygnuję z domowej vegety. Nie spinam się jakoś za bardzo. Grunt, żeby wszystko powoli sobie pyrkało przez te 3 godziny.
A od dłuższego czasu chodzi za mną jeszcze jeden sposób przygotowywania bulionu. Z pieczonych warzyw i pieczonych mięs. Dawno chyba nic mnie tak kulinarnie nie ciekawiło jak właśnie to. No w tym roku na pewno zrobię do tego podejście. Może jednak zacznę od wegetariańskiej wersji, potem będę próbować z klasyczną. Mieliście już styczność z czymś takim? o ile tak i macie jakieś uwagi do tego, piszcie koniecznie. Może na coś trzeba zwrócić szczególną uwagę? Coś dodać lub z czegoś zrezygnować? Piszcie.
Rosół drobiowy jemy w domu w dość klasycznym zestawieniu, z makaronowymi nitkami i marchewką. Do tego odrobina posiekanej natki pietruszki i pieprz, oczywiście świeżo mielony. Taki jest najlepszy. Chociaż według mojej córki marchewka jest ble, a pływające to zielone jest fuj. Cóż, przejdzie jej.
Lubimy jeszcze czasem zjeść go z laną kluską, z kaszą manną. U mojej przyjaciółki jadłam go także z kluskami kładzionymi z kaszy manny i taka wersja też jest pyszna. Jedzcie jak lubicie.
Składniki:
1 kg kurczaka (w całości lub udka, podudzia, ćwiartki)
3 l wody
2 większe marchewki
2 większe korzenie pietruszki
mały kawałek selera
kawałek pora (u mnie jasnozielona część)
1 duża nieobrana cebula
parę gałązek natki pietruszki
2 liście laurowe
4 ziarna ziela angielskiego
1 łyżka domowej vegety (opcjonalnie)
sól
pieprz
Kurczaka wkładamy do zimnej wody, dodajemy do niego ziele angielskie i liście laurowe, od zagotowania gotujemy go na wolnym (bardzo wolnym) ogniu przez 1,5 godziny. o ile w międzyczasie pojawią się szumowiny, możecie je ściągnąć, ja robię to dość niedbale, one finalnie i tak się rozpuszczą. o ile wywar za bardzo wyparował, można dolać do niego trochę zimnej wody (ale nie za dużo).
Marchewki, pietruszki i seler obieramy, myjemy. Por koimy wzdłuż, dokładnie go opłukujemy. Cebulę kroimy w poprzek na pół i wrzucamy na suchą patelnię (przecięciem do dołu), porządnie ją rumienimy. Możną ją też opalić nad ogniem nad palnikiem. Warzywa, cebulę, natkę pietruszki wrzucamy do wywaru z mięsa, gotujemy kolejne 1,5 godziny na bardzo małym ogniu. Po godzinie dodajemy opcjonalnie vegetę.
Na koniec rosół doprawiamy solą i świeżo mielonym pieprzem.