"Wszystko inne przestało mieć znaczenie"
Milena i Ola poznały się dwa razy. Najpierw na przystanku Woodstock. Siedziały przy jednym ognisku, a Milena była tam ze swoim ówczesnym chłopakiem. - Ona w ogóle tego spotkania nie pamiętała - mówi Ola. Jej jednak Milena od razu zapadła w pamięć. Po kilku latach, kiedy Milena była już nie dziewczyną, ale żoną tamtego chłopaka, spotkały się ponownie. Tym razem na zajęciach prowadzonych przez Olę. Najpierw była przyjaźń, ale pojawiło się między nimi coś więcej. Chociaż na początku droga była wyboista, teraz świętują szóstą rocznicę bycia razem.
REKLAMA
Zobacz wideo PSL podniosło larum. Ciąg dalszy sporu o związki partnerskie
Ewa*, swoją osobę partnerską poznała na demonstracjach. Obie były zaangażowane w lokalny aktywizm. Dzieliła je różnica wieku. Ale nie tylko. Jedna z nich uczyła się na uczelni, na której druga była wykładowczynią. - To, iż jesteśmy razem, dowodzi, iż to się miało udać. Pokazuje naszą determinację. Bo wszystko było przeciwko nam - wyznaje Ewa. Podkreśla też, iż teraz uczelnie mają już konkretne wytyczne, jak postępować w takich sytuacjach. Ale kiedy one się w sobie zakochiwały, nie miały żadnych wskazówek co do postępowania w takiej sytuacji. Po prostu chciały być razem.
****
Asia i Ania, kiedy zaczęły się w sobie zakochiwać, nie wiedziały nawet, iż tak mogą. Obie nie zdawały sobie sprawy ze swojej orientacji. - Żyłyśmy obie w totalnie hetero świecie, otoczone ze wszystkich stron taką mocną homofobią - wspominają. Ta homofobia była też na początku w nich. Uczucie jednak było tak silne. - gwałtownie wszystko inne przestało mieć znaczenie - mówią.
****
Damian Kevina poznał w aplikacji randkowej. To nie miało być nic poważnego. Kiedy na pytanie, co robi, Kevin napisał, iż spędza czas z synem, Damian nie uwierzył. Zanim się spotkali, tygodniami wymieniali wiadomości. Teraz wspólnie wychowują chłopca. Mieszkają w Holandii.
Jak zadbać o dzieci? "Politycy nie odrobili zadania domowego"
Milena, kiedy zdecydowała się rozwieść z mężem i budować życie z Olą miała już dwójkę małych dzieci. Podobnie było z Joanną. Ewa wychowywała córkę z poprzednim partnerem. Nastolatka nie chce mieć teraz z nim kontaktu. Kevin od zawsze marzył o dziecku, dlatego przyjaciółka zaproponowała mu, iż będzie surogatką. W Holandii to "szara strefa" - to przyjaciółka musiała wyjść z taką propozycją. Kiedy Damian go poznał, był już samodzielnym ojcem.
- Ja wiedziałam, iż od razu biorę pakiet. Asię i jej dzieci - mówi Ania. Teraz dzieci są już dorosłe, ale kiedy ich związek się zaczynał, młodsze miało trzy lata. - To Ania chodziła na zebrania w szkole, często woziła dzieci na zajęcia pozalekcyjne, więc spędzała z nimi dużo czasu. Poznawała ich sekrety. Była dla nich rodzicem, chociaż mówiły na nią ciocia - podkreśla Asia. W szkołach, do których chodziły dzieci Asi i Ani, wszyscy wiedzieli, iż kobiety wspólnie je wychowują. - Nikt nie miał z tym problemu. Społeczeństwo nie jest tak homofobiczne, jak to się wydaje politykom - mówi Asia. Na zakończenie szkoły obie dostały dyplom z gratulacjami - jako rodzice. Ludzie mówili, iż fajnie. - Staramy się doceniać takie gesty. Ale jak ojciec i matka dostają takie gratulacje, to nikt nie zwraca na to takiej uwagi. I my też byśmy chciały, żeby to było normalne - mówi Asia.
Ślub Joanny i Ani Archiwum prywatne
Teraz ich dzieci są już pełnoletnie, dzięki czemu obie odetchnęły z ulgą. Wcześniej żyły w strachu. - Wiedziałyśmy, iż jeżeli coś mi się stanie, to Ania będzie miała z nimi utrudniony kontakt. Że praktycznie nie ma szansy, iż to ona zostanie ich prawną opiekunką. Teraz jesteśmy w innej sytuacji, z perspektywy czasu możemy powiedzieć: nie było tak źle. Ale nie wszyscy tak mają.
*****
Milena i Ola mówią, iż chyba są wyjątkową rodziną, bo nic nieprzyjemnego nigdy ich nie spotkało - ani w szkole, ani u lekarza.
- Ale zawsze są takie obawy, jak wchodzimy w nowe środowisko, albo jak jedziemy za granicę. Chłopcy mają nazwisko po tacie, ja swoje, Ola swoje i jest szansa, iż przy kontroli straży granicznej będą jakieś pytania, trudności. Jest lęk, iż coś się wydarzy i ta nasza dobra passa nagle się skończy - mówi Milena. Na razie szczęście ich jednak nie opuszcza.
Ich życie to ciągłe outowanie się. Wszędzie, gdzie się pojawiają, od razu informują, jak wygląda ich rodzina. Wątpliwości miały tylko na samym początku. gwałtownie jednak uznały, iż nie będą ukrywać swojego uczucia.
- Przeczytałyśmy tony artykułów naukowych o tym, co my możemy tym dzieciom złego zrobić, wychowując je razem - wspominają. - Z jednej strony, czujesz spokój, bo widzisz, iż dzieciom nie dzieje się krzywda. Ale nagle dostajesz jakiś komentarz i to jest taki strzał, iż się sama zaczynasz zastanawiać, czy ty tych dzieci nie krzywdzisz - mówi Ola. - Teraz to mi się chce choćby z tego śmiać. Ale to nam spędzało sen z powiek - przyznają. Wszystkie te lektury sprawiły, iż politycy, którzy nie chcą się zgodzić na adopcję dzieci przez pary jednopłciowe, szczególnie działają im na nerwy. - My odrobiłyśmy zadanie domowe. A oni nie mają pojęcia o czym mówią! - irytuje się Milena.
Córka Ewy ze szczególnym utęsknieniem czeka na swoje piętnaste urodziny. Dlaczego? - Ja jestem starsza od mojej partnerki, więc czasem są obawy, co będzie, jeżeli coś mi się stanie. Moja córka nie chce mieć kontaktu z ojcem. Jak skończy 15 lat, to sąd rodzinny weźmie pod uwagę jej opinię w przypadku ustalania opiekuna - wyjaśnia. Pierwszy raz Ewa poczuła, iż są rodziną, kiedy wszystkie trzy razem poszły do ogrodu botanicznego. Kasia* jest młodsza, co pozwoliło jej złapać kontakt z dziewczynką. - Mamy taki łącznik międzypokoleniowy - wyjaśnia Ewa. Podkreśla, iż chociaż wszystkie gwałtownie nawiązały więź, to przez cały czas pojawiają się konflikty. - Ale to jest zupełnie naturalne. Jesteśmy rodziną i mamy nastolatkę w domu.
Życie codziennie? Normalnie, jak u każdego. Kasjerki w pobliskiej Biedronce dobrze je znają, relacje z sąsiadami poprawne. - Tylko raz znalazłam w skrzynce na listy anonim. To były skserowane artykuły z "Do Rzeczy", o lesbijkach, które w USA miały skrzywdzić dziecko. Koperta nie była zaadresowana, więc podejrzewamy, iż to ktoś z naszego budynku.
*****
- Damian jest tatą, ja jestem papą. Ode mnie Yeray uczy się mówić po holendersku, od niego po polsku. A razem między sobą gadamy po angielsku - mówi Kevin. Dodaje, iż przyjaciółka, która jest matką biologiczną chłopca, przez cały czas jest w jego życiu - jako ciocia. - Więc nasz syn ma dwóch ojców, żadnej matki, za to wiele cioć, wujków, dziadków i babć.
Mieszkają w Holandii. Czy coś się zmienia, kiedy odwiedzają rodzinę Damiana w Polsce? Zdaniem Kevina, wiele osób nie chce widzieć tego, iż są parą ojców.
Adam i Kevin z synem Archiwum prywatne
- Ludzie bardziej myślą o nas, iż jesteśmy rodzeństwem, rodziną, a nie parą mężczyzn z dzieckiem. Myślę, iż są bardziej otwarci na dwie kobiety i dziecko. Mam wrażenie, iż choćby dla osób ze społeczności LGBT+ w Polsce takie rodziny jak nasza, w których dwóch mężczyzn wychowuje wspólnie dzieci, są jak Yeti. Niby coś o nich słychać, ale nie ma żadnych dowodów, iż istnieją. Panuje przekonanie, iż dwie kobiety jeszcze są w porządku, ale dwóch mężczyzn to już coś nie tak - wyjaśnia Damian.
W ciągu kilku lat chcieliby się przeprowadzić do Polski. Najpierw jednak muszą zmienić się przepisy. - Tu chodzi o bezpieczeństwo dziecka. Mimo iż i Kevin, i Yeray mają wykupione ubezpieczenie, to jak odwiedzamy moją rodzinę w Polsce, boję się, iż kiedy coś im obu się stanie, to nie będę mógł być przy nich. Służby będą szukać rodziny w Holandii - wyjaśnia Damian. Zmiany w prawie są jego zdaniem konieczne. Teraz, chociaż dla Yeraya jest tatą, polskie przepisy traktują go jak obcego mężczyznę. - Tu nie chodzi o ideologię, tylko o bezpieczeństwo dzieci.
Ich ślub w Polsce nic nie znaczy. "Nie mogę odebrać poleconego dla żony"
Przeciwnicy równości małżeńskiej i prawnego uregulowania związków partnerskich często mówią, iż jak jakaś para chce, to może wszystko załatwić u notariusza. Ania i Asia próbowały. Chociaż na dziesiątą rocznicę przysięgi, którą złożyły tylko przed sobą, wzięły ślub w Edynburgu, to w Polsce on nic nie znaczy. - Mamy pełnomocnictwa notarialne, ale nie wszystko da się z tym załatwić. Mamy też odrębne pełnomocnictwa pocztowe - bo to notarialne nie wystarczy, żeby odebrać na poczcie list polecony dla żony - wyjaśnia Ania. Notariuszka, u której załatwiały formalności, wszystko im wyjaśniła, jednak nie każdą sprawę można w ten sposób uregulować. - Złożyłam testament u notariusza, mam tam wydziedziczoną biologiczną rodzinę. Ale to zawsze można podważyć - mówi Ania.
O tym, jak wszystko może się skomplikować, przekonały się, kiedy postanowiły kupić działkę. Według prawa nie mogą jej posiadać wspólnie. - Działka jest na mnie, bo razem mogą mieć je tylko małżeństwa. Polski Związek Działkowców w swoim statucie napisał, iż nie uznaje pełnomocnictw. Rzecznik Praw Obywatelskich złożył sprawę do sądu, iż ten status jest niezgodny z wyższymi aktami prawnymi. Ale to nic nie dało. Więc nie mogę dać Ani pełnomocnictwa na zebranie, muszę zawsze iść osobiście. No i mamy tylko jeden głos - mój. Jak sąsiedzi, którzy są w hetero małżeństwie, chcą zrobić coś innego, to nas przegłosują - wyjaśnia.
- Prawda jest taka, iż te pełnomocnictwa mają moc tylko wtedy, kiedy druga osoba ma wolę, żeby je uznać. W naszym pełnomocnictwie jest, iż Ania może zrobić za mnie dosłownie wszystko. Ale ostatnio w banku, jak pojechała zamknąć konto, to nie pozwolili jej wypłacić pozostałych tam trzech złotych. Miała ze sobą pełnomocnictwo notarialne, ale pracownik banku go nie uznał. No i co mu zrobisz?
***
Rodzina Mileny i Oli Archiwum prywatne
Ewa dopiero przymierza się, do załatwienia spraw u notariusza. Ale z drugiej strony, wkurza ją, iż w ogóle musi regulować swoją relację w ten sposób. Podobnie myślą Milena i Ola. - Rozum ciągnie do tego, iż jak coś się stanie, to trzeba być zabezpieczonym. A z drugiej strony w sercu jest taki bunt, iż czemu masz iść do tego notariusza i to wszystko podpisywać, jak to powinno być po prostu nam dane, bez obstawiania się stosami papierologii. Ja walczę o to, żebym nie musiała do tego notariusza iść. Nasz cel jest taki, żebyśmy mogły wreszcie pójść do Urzędu Stanu Cywilnego w swoim mieście i się ochajtać - deklaruje Milena.
Przepis na tęczowe święta
Damian i Kevin święta spędzają z obiema rodzinami. Zdecydowali się, iż w tym roku ugoszczą wszystkich. To ich pierwsze święta w nowym, wspólnym domu. Na holenderskim stole będą polskie pierogi. - Kochają je! - krzyczy Damian. A Kevin doprecyzowuje, iż wszystko zależy od nadzienia. - Tylko, jeżeli nie są z grzybami - wyjaśnia.
Ania i Joanna grudzień spędzają podróżując. Ich dzieci mieszkają już poza domem. Ale wcześniej, kiedy dzieci były mniejsze, na święta miały swój konkretny przepis. - W Wigilię rano jechałyśmy do KFC, kupić dwa duże kubły kurczaka. Następnie wszystkie ubierałyśmy się w onzies - te jednoczęściowe piżamy. Do pierwszej gwiazdki grałyśmy w gry. A około 17 zasiadałyśmy wspólnie do stołu, w bardzo różnym składzie - wspomina Joanna.
W domu Ewy na święta przygotowują ulubiony wegański bigos "z miliona składników". Ale w tym roku mają postanowienie, iż zrobią mniejszą porcję. - W zeszłym roku musiałyśmy dokładać garnków. Chyba jeszcze jedna porcja jest w otchłaniach zamrażarki. To nasz ulubiony przepis - mówi. Na święta przyjeżdżają jej rodzicie, a w Nowy Rok odwiedzają wspólnie drugich dziadków - rodziców je osoby partnerskiej. - Oni świetnie odnaleźli się w tej sytuacji. Moja córka jest teraz dla nich po prostu kolejną wnuczką, której wysyłają ciasteczka - mówi.
Milena i Ola także planują tradycyjne, rodzinne święta. W programie jest dużo pysznego jedzenia i wspólnego wypoczynku.
Czytaj także:
Wyborcy Trzeciej Drogi chcą związków partnerskich. Tylko PSL rozpacza
Pytam, co by powiedziały Markowi Sawickiemu, jeżeli spotkałyby go na świątecznym spotkaniu.
- Pisałyśmy listy do polityków PSL-u w ramach akcji Barta Staszewskiego. interesująca jestem, czy on ten list dostał - mówi Milena. Zastanawia się też, co on czuje, jak już zostawi "strój polityka w szafie". Ewa ma mniej cierpliwości. - To jest typ, którego mam tak serdecznie dosyć, iż nie wiem, czy nie zatrzasnęłabym mu drzwi przed nosem. Czy mogłabym skruszyć beton?
- On, jako ojciec, w ogóle nie dba o interesy dzieci. Nie chodzi mu o dobro dzieci. Patrzy tylko na swoje korzyści polityczne. To jest ściema - mówi Damian.
***
Według danych opublikowanych w raporcie Kampanii Przeciw Homofobii i Stowarzyszenia Lambda Warszawa „Sytuacja społeczna osób LGBTA w Polsce. Raport za lata 2019-2020", w Polsce przez pary osób tej samej płci wychowywanych jest ok. 50 tys. dzieci.
*Imię zmienione