Skandal w Zielonowie: cień rodzinnej waśni
„Kasia, mama dzwoniła, z ojcem jadą do nas w gości. Chcą odwiedzić Lenkę” – powiedział Marek, wchodząc do pokoju, gdzie jego żona usypiała roczną córeczkę.
Twarz Katarzyny momentalnie się wydłużyła. Ta wiadomość była dla niej jak cios w brzuch. Stosunki z Heleną Kazimierówną zepsuły się po narodzinach Lenki, choć wcześniej były ciepłe. Kasia wściekała się, gdy teściowa, korzystając z każdej okazji, po kryjomu karmiła jej dziecko byle czym, ignorując prośby młodej matki.
Każda wizyta Heleny kończyła się kłótnią. Ostatnim razem, trzy miesiące temu, poczęstowała Lenkę czekoladowym sernikiem. Katarzyna zostawiła córkę z teściową tylko na pięć minut, a ta już wykorzystała jej nieobecność.
„Co pani robi?!” – oburzyła się Katarzyna, wyrywając Lenkę z rąk teściowej. „Ona ma ledwie dziewięć miesięcy! Jaki sernik?!”
Urażona samowolą Heleny, zabrała córkę do łazienki, by umyć jej buzię i rączki, umazane kremem. Z łazienki słyszała, jak Marek, wchodząc do kuchni, beształ matkę:
„Po co się wpychasz tam, gdzie cię nie proszą?”
„Nic się nie stanie! Ty w dzieciństwie jadłeś słodycze i żyjesz” – tłumaczyła się Helena.
„Dlaczego nigdy nie słuchasz?” – złościł się Marek. „Dopieroż z ciebie matka!”
„Nie rozumiem, o co tyle hałasu?” – burknęła urażona teściowa, zakładając ręce na piersi.
Pod koniec rozmowy Katarzyna wróciła z Lenką do kuchni. Nie wytrzymała i wyrzuciła z siebie:
„Proszę wyjść, skoro nie potraficie zachowywać się normalnie!”
Helena zdziwiona spojrzała na synową, potem na syna, czekając na wsparcie. Ale milczenie Marka dało jej do zrozumienia, iż stoi po stronie żony.
„Wielka mi sprawa! U nas na wsi wszystkich karmiono, czym chcieli, zanim wymyślili te wasze internetowe głupoty. Z niczego robicie problem!” – rzuciła i skierowała się do wyjścia.
Gdy teściowa wyszła, Kasia z rozpaczą spojrzała na męża. W piersi kipiała uraza do Heleny.
„Nie wpuszczajmy jej więcej” – odpowiedział Marek na jej niemą prośbę.
Po tym incydencie Helena sama się nie pokazywała. Dzwoniła do syna, prosiła o zdjęcia Lenki, ale o wizycie nie wspominała. Odważyła się dopiero po trzech miesiącach – na pierwsze urodziny wnuczki.
„Znowu coś wymyśli?” – zirytowana zapytała Katarzyna.
„Nie, uprzedziłem ją!” – zapewniał Marek. „Nic nie zrobi.”
Kasia niedowierzająco spojrzała na męża. Nie wierzyła, iż uparta Helena nagle zacznie słuchać.
Teściowie pojawili się dokładnie dziesięć minut po telefonie Marka. To znaczyło, iż byli pewni: wpuszczą ich do wnuczki. Helena od progu zawodziła:
„Gdzie moja dziewczynka? Gdzie moja kruszynka? Przywieźliśmy prezenty!” – Wepchnęła Katarzynie torebkę.
Teść, Wojciech Kazimierz, niósł tort i butelkę szampana. gwałtownie wręczył je synowi.
„Nie liczyliśmy na gościnę, wszystko przywieźliśmy ze sobą!” – oświadczyła z emfazą Helena, dając do zrozumienia, iż tort i szampan nie są tylko dla gospodarzy.
Katarzyna wszystko zrozumiała. Podała Lenkę mężowi i zaczęła nakrywać do stołu w salonie. Marek pomagał, a Helena z Wojciechem i wnuczką usiedli w kuchni, by nie przeszkadzać.
„Otwórz szampana, spróbujemy, wydaliśmy sto złotych” – szepnęła Helena mężowi.
Wojciech gwałtownie poradził sobie z korkiem i podał otwartą butelkę żonie.
„Nalej do kieliszka!” – rozkazała. „Widzisz, ja z dzieckiem!”
Teść posłusznie spełnił prośbę i podał kieliszek. Helena pociągnęła łyk, cmoknęła językiem i skinęła z aprobatą:
„Smaczne!” – Spojrzała na Lenkę, którą trzymała na rękach. „Maleńka, dasz napić się odrobinkę, póki nikt nie widzi?” – szepnęła, przybliżając kieliszek do ust dziewczynki.
„Synowa zobaczy – będzie awantura!” – zaśmiał się cicho Wojciech.
Usłyszawszy dziwne słowa teścia, Katarzyna zajrzała z salonu. Gdy zobaczyła, jak Helena podnosi kieliszek do ust jej córki, wpadła do kuchni i zastygła z przerażenia.
„Co wy wyprawiacie?!” – krzyknęła, wyrywając kieliszek z rąk teściowej. „Prosiłam, żebyście jej nic nie dawali! Jak śmiecie?!” – Odebrała Lenkę, a jej głos drżał z gniewu.
„Oj, daj spokój, Markowi też dawaliśmy! Nic jej nie będzie” – zaśmiała się Helena, czując, iż nadchodzi burza. „To choćby zdrowe od czasu do czasu…”
„Wynocha!” – Marek wpadł do kuchni, usłyszawszy krzyk żony. „Dość! Prosiłem, żeby nie dawać mojej córce niczego! Najpierw sernik, teraz szampan!”
„O co ci chodzi?!” – włączył się Wojciech. „Matka dała tylko kropelkę…”
„Ani kropli, ani łyka więcej nie damy naszej córce!” – wrzasnął Marek. „Żeby was tu więcej nie było! Co dasz jej następnym razem?”
„Jak wy lubicie wszystko komplikować!” – z dezaprobatą rzuciła Helena. „Ty i Kasia – para w sam raz! Chodź, Wojtek!”
Minutę później drzwi wejściowe zatrzasnęły się – teściowie wyszli. Katarzyna, wciąż drżąca, tuliła Lenkę do siebie.
„Jak chcesz, ale nie wpuszczę więcej twoich rodziców do naszego domu! Co się dzieje w głowie Heleny?” – powiedziała oburzona.
„Nie mam nic przeciwko” – wzruszył ramionami Marek.
Po tym zdarzeniu kontakt z rodzicami Marka urwał się. Helena i Wojciech chowali urazę za wyproszenie, a młodzi rodzice nie mogli wybaczyć upartym teściom ich lekkomyślności.