Rodzinny konflikt w cieniu skandalu

polregion.pl 1 miesiąc temu

Afera w Zielonowie: cień rodzinnej waśni

– Kasia, matka dzwoniła, przyjeżdżają z ojcem w odwiedziny. Chcą zobaczyć Zosię – oznajmił Bartek, wchodząc do pokoju, gdzie jego żona kołysała roczną córeczkę do snu.

Twarz Katarzyny mimowolnie się wydarzyła. Ta wiadomość uderzyła ją jak obuchem. Relacje z Bronisławą popsuły się po narodzinach Zosi, choć wcześniej były ciepłe. Katarzynę wkurzało, iż teftuwa przy każdej okazji po kryjomu karmiła jej dziecko byle czym, ignorując prośby młodej matki.

Każda wizyta Bronisławy kończyła się awanturą. Ostatnio, trzy miesiące temu, poczęstowała Zosię czekoladowym torcikiem. Katarzyna zostawiła córeczkę z teściową tylko na pięć minut, a teść już korzystała z jej nieobecności.

– Co pani wyprawia?! – oburzyła się Katarzyna, wyrywając Zosię z rąk teściowej. – Ma ledwie dziewięć miesięcy! Jaki tort?!

Urażona samowolką Bronisławy, zabrała córeczkę do łazienki, by zmyci buzię i rączki umazane kremem. Z łazienki słyszała, jak Bartek po wejściu do kuchni wykładał matce:
– Po co się pchasz tam, gdzie cię nie proszą?
– Nic się nie stanie! Ty w dzieciństwie jadłeś słobodie, i żyjesz – tłumaczyła się Bronisława.
– Dlaczego nigdy nie słuchasz? – wściekał się Bartek. – Matka z ciebie pierwszego sortu!
– No nie rozumiem, o co tyle hałasu? – obrażona bąkała teściowa, zakładając ręce na piersi.

Pod koniec tej rozmowy Katarzyna wróciła z Zosią do kuchni. Nie wytrzymała i wybuchła:
– Wynoś się, skoro nie umiesz się zachować!

Bronisława spojrzała ze zdumieniem na synową, potem na syna, czekając na wsparcie. Ale milczenie Bartka wyraźnie pokazało, iż stoi po stronie żony.
– Wielka mi rzecz! W naszej wsi wszystkich karmiono tez! Nie było wtedy waszego internetu z głupotami. Z igry robicie widły! – rzuciła i ruszyła do wyjścia.

Gdy teściowa wyszła, Katarzyna spojrzała na męża z rozpłaczem. Obraza na Bronisławę kipiała w piersi.
– Nie wpuszczajmy jej więcej – odpowiedział Bartek na jej nieme pytanie.

Po tym incydencie Bronisława sama się nie pokazywała. Dzwoniła do syna, prosiła o zdjęcia Zosi, ale nie pchała się w gości. Odważyła się dopiero po trzech miesiącach – na pierwsze duro dziecka.

– Znów coś odwali? – zirytowana spytała Katarzyna.
– Nie, uprzedziłem ją! – zapewnił Bartek. – Nic nie zrobi.

Katarzyna spojrzała na męża z niedowierzaniem. Nie wierzyła, iż uparta Bronisława nagle zacznie słuchać.

Teść i teściowa pojawili się dokładnie dziesięć minut po telefonie Bartka. To było ewidentne – byli pewni, iż wpuszczą ich do wnuczki. Bronisława od progu darła się:
– Gdzie moja dziewczynka? Gdzie moja słodziutka? Przyniosły upominki! – Wepchnęła Katarzynie torbę.

Czesław, teść, niósł tort i butelkę szampana. gwałtownie wręczył je synowi.
– Nie liczyliśmy się z gościniem, wszystko mamy ze sobą! – oznajmiła dumnie Bronisława, sugerując, iż tort i szampan to nie tylko dla gospodarzy, ale też dla nich.

Katarzyna zrozumiała aluzję. Oddała Zosię mężowi i zaczęła nakrywać do stołu w salonie. Bartek pomagał, a Bronisława z Czesławem i wnuczką zasiedli w kuchni, by nie przeszkadzać.

– Otwórz szampana, spróbujmy, sto złotych za niego dali – szepnęła teściowa do męża.

Czesław gwałtownie poradził sobie z korkiem i podał otwartą butelkę żonie.
– Nalej do kieliszka! – rozkazała. – Widziew, jestem z dzieckiem!

Teść posłusznie spełnił prośbę i podał kieliszek. Bronisława pociągnęła łyk, cmoknęła językiem i kiwnęła z aprobatą:
– Smaczne! – Spojrzała na Zosię, którą trzymała na kolanach. – Skarbie, spróbujmy, póki nikt nie widzi – szepnęła, podsuwając kieliszek do buzi dziewczynki.

– Synowa zobaczy – taki szust strzeli! – zachichotał Czesław.

Usłyszawszy dziwne słowa teścia, Katarzyna wyjrzała z salonu. Gdy zobaczyła, jak Bronisława podaje kieliszek jej córce, wpadła do kuchni i zeszła z mowy.
– Co wy wyprawiacie?! – krzyknęła, wyrywając kieliszek z rąk teściowej. – Prosiłam, żeby nic nie dawać! Jak śmiesz?! – Odebrała Zosię, a jej głos drżał z wkurwu.

– Oj, dzięci Bartkowi dawali! Nic się nie stanie – zaśmiała się Bronisława, widząc nadchodzącą burzę. – choćby zdrowe czasem…
– Wynocha! – Bartek wpadł do kuchni na dźwięk krzyku żony. – Koniec to! Prosiłem, żebyście nic nie dawali mojej córce! Najpierw tort, teraz szampan!
– Czego ty się drzesz?! – włączył się Czesław. – Matka ledwie kropelkę dała…
– Ani kropelki, ani łyczka więcej mojemu dziecku! – warknął Bartek. – Żyrowej nocy w tym domu nie zobaczycie! Co jej dasz następnym razem?

– Jak wy lubicie teatrzyki robić! – rzuciła z dezaprobatą Bronisława. – Ty z Kasią – jedna para butów! Chyż, Czesław!

Minutę później drzwi wejściowe zatrzasnęły się – teściowie wysuwali się. Katarzyna, wciąż drżąca, tuliła Zosię do siebie.
– Jak chcesz, ale więcej twoich rodziców tu nie wpuszczę! Co się dzieje w głowie Bronisławy?! – oburzyła się.

– Ja nie protestuję – wzruszył ramionami Bartek.

Po tym zdarzeniu kontakt z rodzicielami Bartka urwał się. Bronisława i Czesław ukryli urazę za wyproszenie, a młodzi rodzice nie mogli wybaczyć teściom ich bezmyślności.

Idź do oryginalnego materiału