Rodzinne waśnie w cieniu skandalu

twojacena.pl 1 miesiąc temu

Afera w Zielonowie: Cień rodzinnej waśni

– Kasia, mama dzwoniła, jadą do nas z tatą w odwiedziny. Chcą zobaczyć Zosię – oznajmił Bartek, wchodząc do pokoju, gdzie jego żona usypiała roczną córeczkę.

Twarz Kasi mimowolnie się wydłużyła. Wieść uderzyła ją jak obuchem. Stosunki z Barbarą Stanisławową popsuły się po narodzinach Zosi, choć wcześniej były ciepłe. Drażniło ją, iż teściowa wykorzystywała każdą okazję, by po kryjomu karmić jej dziecko byle czym, ignorując prośby młodej matki.

Każda wizyta Barbary kończyła się awanturą. Ostatnio, trzy miesiące temu, poczęstowała Zosię czekoladowym ciastem. Kasia zostawiła córkę z teściową tylko na pięć minut, a ta już zdążyła wykorzystać jej nieobecność.

– Co pani robi?! – oburzyła się Kasia, wyrywając Zosię z rąk teściowej. – Ona ma dopiero dziewięć miesięcy! Jakie ciasto?!

Urażona samowolą Barbary, zabrała córkę do łazienki, by zmyć z buzi i rączek krem. Zza drzwi słyszała, jak Bartek, wchodząc do kuchni, besztal matkę:
– Po co się pani wtrąca, gdzie nie proszą?
– Nic się nie stało! Ty jadłeś słodycze w dzieciństwie i żyjesz – tłumaczyła się Barbara.
– Dlaczego pani nigdy nie słucha? – złościł się Bartek. – Dopiero matka z pani wzorowa!
– Nie widzę problemu – burknęła urażona teściowa, zakładając ręce.

Gdy Kasia wróciła z Zosią do kuchni, nie wytrzymała:
– Proszę wyjść, skoro nie umie się pani zachować!

Barbara spojrzała zdziwiona na synową, potem na syna, czekając na wsparcie. Ale milczenie Bartka dało jej do zrozumienia, iż stoi po stronie żony.
– Wielka mi sprawa! U nas na wsi wszystkie dzieci jadły, co chciały, zanim wymyślili te wasze internetowe bzdury. Z niczego robicie problem! – rzuciła i wyszła.

Po jej wyjściu Kasia spojrzała na męża z rozpaczą. W piersi kipiała uraza.
– Nie wpuszczamy jej więcej – odpowiedział Bartek na jej nieme pytanie.

Od tamtej pory Barbara sama się nie pokazywała. Dzwoniła do syna, prosiła o zdjęcia Zosi, ale o wizyty nie pytała. Odważyła się dopiero po trzech miesiącach – na pierwsze urodziny wnuczki.

– Znowu coś wymyśli? – zirytowana spytała Kasia.
– Nie, uprzedziłem ją! – zapewnił Bartek. – Nic nie zrobi.

Kasia nieufnie spojrzała na męża. Nie wierzyła, iż uparta Barbara nagle zacznie słuchać.

Teściowie pojawili się dokładnie dziesięć minut po telefonie Bartka. Znak, iż byli pewni – wpuszczą ich do wnuczki. Barbara od progu zawyła:
– Gdzie moja dziewczynka? Gdzie moja królewna? Przyjechaliśmy z prezentami! – Wcisnęła Kasi torebkę.

Teść, Jan Bogumił, niósł tort i butelkę szampana. gwałtownie wręczył je synowi.
– Nie liczyliśmy na gościnę, wszystko przywieźliśmy sami! – oznajmiła z emfazą Barbara, sugerując, iż tort i szampan są też dla nich.

Kasia zrozumiała aluzję. Podała Zosię mężowi i zaczęła nakrywać do stołu w salonie. Bartek pomagał, a Barbara z Janem i wnuczką ulokowali się w kuchni, by nie przeszkadzać.

– Otwórz szampana, spróbujemy, 40 złotych za niego daliśmy – szepnęła Barbara do męża.

Jan gwałtownie poradził sobie z kapslem i podał otwartą butelkę żonie.
– Nalej do kieliszka! – rozkazała. – Widzisz, trzymam dziecko!

Teść posłusznie spełnił prośbę i podał kieliszek. Barbara pociągnęła łyk, cmoknęła i skinęła z aprobatą:
– Smaczne! – Spojrzała na Zosię, siedzącą jej na rękach. – Dzidziuś, spróbujmy trochę, zanim ktoś zobaczy – szepnęła, przybliżając kieliszek do ust dziewczynki.

– Synowa zobaczy, to będzie heca! – zaśmiał się cicho Jan.

Usłyszawszy dziwne słowa teścia, Kasia wyjrzała z salonu. Gdy zobaczyła, jak Barbara podaje Zosi szampana, wpadła do kuchni i zastygła z przerażenia.
– Co wy robicie?! – wrzasnęła, wyrywając kieliszek z rąk teściowej. – Prosiłam, żeby nic nie dawać! Jak śmiecie?! – Odebrała Zosię, a jej głos drżał ze złości.

– Oj, daj spokój, Bartkowi też dawaliśmy! Nic jej nie będzie – zaśmiała się Barbara, wyczuwając nadciągającą burzę. – To choćby zdrowe czasem…
– Wynocha! – Bartek wpadł do kuchni na dźwięk krzyku żony. – Dość! Prosiłem, żeby nie dawać mojej córce niczego! Najpierw ciasto, teraz szampan!
– Czego się drzesz?! – włączył się Jan. – Daliśmy tylko kropelkę…
– Ani kropli, ani łyku więcej! – ryknął Bartek. – Żeby was tu więcej nie było! Co następne jej podacie?

– Jak wy lubicie wszystko komplikować! – rzuciła z dezaprobatą Barbara. – Ty i Kasia – w spółkę robicie dramaty! Chodź, Janek!

Minutę później drzwi wejściowe zatrzasnęły się – teściowie odeszli. Kasia, wciąż drżąca, tuliła Zosię.
– Jak chcesz, ale więcej nie wpuszczę twoich rodziców! Co się dzieje w głowie Barbary? – wybuchnęła.

– Nie protestuję – wzruszył ramionami Bartek.

Od tamtej pory kontakt z jego rodzicami się urwał. Barbara i Jan chowali urazę za wyproszenie, a młodzi rodzice nie mogli wybaczyć teściom ich uporu i lekkomyślności.

Idź do oryginalnego materiału