— Gdybym ja pracowała zdalnie, w zlewie nigdy nie zalegałaby brudna zastawa! — lamentowała teściowa, patrząc na dwie filiżanki w zlewie.
Nawet nie zareagowałam, przyzwyczaiłam się do jej komentarzy. Ale ona kontynuowała:
— Po co ci biała kuchnia? Wszystko brudne, plamy i zacieki. Przyjadę w weekend, zrobię porządek.
— Sama zrobię porządek, nie prosiłam o pomoc — odpowiedziałam zirytowana.
Pracuję w domu jako korepetytorka i tłumaczka. Im więcej pracuję, tym więcej zarabiam. Ponieważ spłacamy kredyt hipoteczny, staram się brać jak najwięcej zleceń.
— Lila, tak nie można. Przestań zajmować się swoimi papierkami, weź się za sprzątanie. Zaraz będziecie mieli robaki w mieszkaniu. Odpocznij, idź z dziećmi na spacer, ciągle tylko praca. Czekam was w sobotę na obiedzie, pokażę ci, jak trzeba prowadzić gospodarstwo i podzielę się nowymi przepisami — powiedziała teściowa.
Musieliśmy pójść. Podczas gdy teść oglądał mecz, teściowa krzątała się po kuchni. Spojrzał na podrośnięte wnuki i wrócił do telewizora. Teściowa zaczęła mi opowiadać przepisy na sałatki, które gotowała jeszcze moja babcia. Dzieci takich rzeczy nie jedzą — ja też ich nie przygotowuję.
— Im tylko chipsy w głowie! — oburzyła się teściowa.
— Lubimy parówki w cieście, mama nam robi — odpowiedziała moja córka.
— Parówki? Co za koszmar! — złapała się za serce teściowa.
Szybko zjedliśmy obiad i zaczęliśmy szykować się do powrotu. Ale przed wyjściem czekała mnie „przyjemna” niespodzianka.
— W przyszłą sobotę przyjdziemy do was na obiad, jeszcze moja siostra przyjedzie — oznajmiła teściowa.
— Mam plany na sobotę — odpowiedziałam oburzona.
— Tradycje trzeba szanować, przełożyć swoje sprawy.
Musiałam pracować w nocy, żeby uwolnić sobotę dla „mile widzianych” gości. Przygotowałam galaretę, sałatki, upiekłam kurczaka, a choćby zdążyłam zrobić tort.
Gdy teściowa zasiadła przy stole, zaczęła narzekać na dania. Potem podeszła do ściany i stwierdziła:
— Ile kurzu! Ale co zrobić — Lilka przecież pracuje.
Jej siostra kiwała głową i pochłaniała sałatki bez wytchnienia. Wszyscy rozeszli się wieczorem. Nie miałam sił sprzątać — zostawiłam to na rano.
Tydzień później teściowa znowu zadzwoniła:
— Lila, Natalii tak się spodobał obiad, iż postanowiliśmy uczynić z tego tradycję. W tę sobotę przyjdziemy znowu, a Natalia zabierze wnuki. Wymyślisz jakieś dziecięce menu?
— Tradycje są piękne, ale muszę zarabiać pieniądze. Poza tym takie obiady co tydzień są dla nas za drogie.
— Nie bądź skąpa, nie oszczędzaj na gościach.
— Zgadzam się, ale goście nie powinni przychodzić co tydzień.
— Chcesz powiedzieć, iż cię objadamy? No to przepraszam! — rzuciła teściowa i odłożyła słuchawkę.
Czy uraziłam ją prawdą? Przecież naprawdę muszę pracować, mamy kredyt, a my jesteśmy przyzwyczajeni do oszczędzania, a nie do wystawnych obiadów. Teściowa tego nie zrozumie, bo zawsze siedziała na utrzymaniu męża.
Jest mi przykro, iż tak to odebrała. Może powinnam przeprosić?