Dzisiaj w moim dzienniku – wspomnienie, które wciąż mnie dręczy.
Właśnie wyjmowałam jabłecznik z piekarnika, gdy zadzwonili do drzwi. Spojrzałam na zegarek – wpół do dziesiątej rano. Za wcześnie na gości.
– Idę, idę! – zawołałam, wycierając ręce w fartuch i kierując się do wejścia.
Na progu stała Weronika z mężem Waldemarem, obwieszeni torbami i walizkami. Moja kuzynka wyglądała na zmęczoną i zmiętą, a jej mąż marszczył brwi z niezadowoleniem.
– Elżbieto, kochanie! – zaszlochała Weronika, rzucając mi się w ramiona. – Przyjechaliśmy do ciebie! Nie odmówisz przecież rodzinie?
– Weronika? – Spojrzałam na nich zdezorientowana. – Co się stało? Skąd przyjechaliście?
– Z Katowic – burknął Waldemar, wciągając do przedpokoju ogromną walizę. – Droga koszmarna, korki aż po horyzont.
– Wejdźcie, wejdźcie – zakrzątałam się. – Rozbierzcie się. Tylko nie rozumiem… Nie daliście mi znać.
Weronika zrzuciła kurtkę i powiesiła na wieszaku.
– Elżbieto, widzisz, mamy trudną sytuację. Waldemar stracił pracę, pieniędzy brak. A do tego musieliśmy sprzedać mieszkanie.
– Jak sprzedać?! – wykrztusiłam.
– No, długi były, kredyty – machnął ręką Waldemar. – Więc pomyśleliśmy, iż przyjedziemy do ciebie. Mieszkasz sama w trzypokojowym, miejsca starczy.
Stałam, mrugając, nie wierząc własnym uszom. Tymczasem Weronika weszła już do kuchni i wciągnęła nosem aromat.
– Och, jak pachnie! Placek, prawda? A my głodni jak wilki. Oszczędzaliśmy, całą drogę nic nie jedliśmy.
– Siadajcie – wydukałam. – Zaraz zrobię herbatę.
Waldemar zwalił się na krzesło i rozejrzał.
– Nieźle tu u ciebie, Elżbieto. Remont świeży, meble porządne. Widać, iż sama żyjesz jak królowa.
W jego tonie była nuta pretensji, która ukłuła mnie w serce. Mieszkałam sama od śmierci męża, osiem lat ciszy i porządku. Pracowałam w bibliotece, zarabiałam niewiele, ale wystarczało.
– A gdzie wasze rzeczy? – spytałam, nalewając herbatę.
– W przedpokoju – Weronika wskazała walizy. – Waldemar, wnosisz wszystko do pokoju!
– Do którego pokoju? – zapytałam ostrożnie.
– No jak to do którego? Do wolnego. Masz przecież trzy.
– Weronika, zaczekaj. Najpierw porozmawiajmy. Nie wiem, na jak długo przyjechaliście?
Weronika i Waldemar zamienili spojrzenia.
– No, dopóki sprawy się nie poprawią – wymijająco odparła. – Znajdziemy pracę, stan

![Sprawdź jaką czekoladową przekąską jesteś? [QUIZ]](https://i.iplsc.com/-/000LTPW8YL2H9VMH-C461.jpg)











