Rodzina przyjechała — i już została

newsempire24.com 2 miesięcy temu

Dzisiaj w moim dzienniku – wspomnienie, które wciąż mnie dręczy.

Właśnie wyjmowałam jabłecznik z piekarnika, gdy zadzwonili do drzwi. Spojrzałam na zegarek – wpół do dziesiątej rano. Za wcześnie na gości.

– Idę, idę! – zawołałam, wycierając ręce w fartuch i kierując się do wejścia.

Na progu stała Weronika z mężem Waldemarem, obwieszeni torbami i walizkami. Moja kuzynka wyglądała na zmęczoną i zmiętą, a jej mąż marszczył brwi z niezadowoleniem.

– Elżbieto, kochanie! – zaszlochała Weronika, rzucając mi się w ramiona. – Przyjechaliśmy do ciebie! Nie odmówisz przecież rodzinie?

– Weronika? – Spojrzałam na nich zdezorientowana. – Co się stało? Skąd przyjechaliście?

– Z Katowic – burknął Waldemar, wciągając do przedpokoju ogromną walizę. – Droga koszmarna, korki aż po horyzont.

– Wejdźcie, wejdźcie – zakrzątałam się. – Rozbierzcie się. Tylko nie rozumiem… Nie daliście mi znać.

Weronika zrzuciła kurtkę i powiesiła na wieszaku.

– Elżbieto, widzisz, mamy trudną sytuację. Waldemar stracił pracę, pieniędzy brak. A do tego musieliśmy sprzedać mieszkanie.

– Jak sprzedać?! – wykrztusiłam.

– No, długi były, kredyty – machnął ręką Waldemar. – Więc pomyśleliśmy, iż przyjedziemy do ciebie. Mieszkasz sama w trzypokojowym, miejsca starczy.

Stałam, mrugając, nie wierząc własnym uszom. Tymczasem Weronika weszła już do kuchni i wciągnęła nosem aromat.

– Och, jak pachnie! Placek, prawda? A my głodni jak wilki. Oszczędzaliśmy, całą drogę nic nie jedliśmy.

– Siadajcie – wydukałam. – Zaraz zrobię herbatę.

Waldemar zwalił się na krzesło i rozejrzał.

– Nieźle tu u ciebie, Elżbieto. Remont świeży, meble porządne. Widać, iż sama żyjesz jak królowa.

W jego tonie była nuta pretensji, która ukłuła mnie w serce. Mieszkałam sama od śmierci męża, osiem lat ciszy i porządku. Pracowałam w bibliotece, zarabiałam niewiele, ale wystarczało.

– A gdzie wasze rzeczy? – spytałam, nalewając herbatę.

– W przedpokoju – Weronika wskazała walizy. – Waldemar, wnosisz wszystko do pokoju!

– Do którego pokoju? – zapytałam ostrożnie.

– No jak to do którego? Do wolnego. Masz przecież trzy.

– Weronika, zaczekaj. Najpierw porozmawiajmy. Nie wiem, na jak długo przyjechaliście?

Weronika i Waldemar zamienili spojrzenia.

– No, dopóki sprawy się nie poprawią – wymijająco odparła. – Znajdziemy pracę, stan

Idź do oryginalnego materiału