Rodzice mojego męża zostawili moją mamę w restauracji, żeby nie płacić rachunku — ale ona miała genialny plan zemsty.

polregion.pl 3 tygodni temu

Rodzice mojego męża porzucili moją mamę w restauracji, żeby nie płacić rachunku ale ona miała genialny plan zemsty.
Rodzice mojego męża zawsze uważali płacenie rachunku za coś upokarzającego jakby mogło to zniszczyć ich reputację.
Każdy rodzinny obiad zamieniał się w ten sam absurdalny spektakl: klepali się po kieszeniach, udawali zaskoczonych i przysięgali, iż zapomnieli portfela w domu.
Na początku próbowałam tłumaczyć to przypadkiem. Ale z czasem stało się jasne: to była zwykła chciwość.
Po prostu uważali, iż mniej zamożni zapłacą za nich.
Ale moja mama? Na takie sztuczki się nie łapie.
Nie nosi drogich torebek ani błyszczącej biżuterii, ale jest dumna, rozsądna i co najważniejsze nie pozwala sobą manipulować ludziom, którzy myślą, iż pieniądze czynią ich lepszymi.
Mimo ich bogactwa, mieli jeden nawyk, który doprowadzał mnie do szału przy każdej wizycie: nigdy nie płacili swojej części w restauracji.
Znowu to zrobili poskarżyłam się mężowi Bartkowi, gdy jego rodzice wymknęli się z lokalu, gdy poszedł do toalety, zostawiając nam rachunek na 1200 złotych. Twój ojciec dosłownie udawał, iż dzwoni telefon!
Bartek westchnął i wyjął kartę:
Wiem, wiem. Zawsze tak robią.
Ale oni mają więcej pieniędzy niż są w stanie wydać! Torba twojej mamy kosztuje więcej niż nasz czynsz!
Próbowałem z nimi rozmawiać. Ale dla nich to drobne więc nie widzą problemu.
Z czasem stało się to rutyną: wykwintne dania, drogie wina i, jak w zegarku, te same wymówki.
Och, zapomniałam portfela! wykrzykiwała jego matka, klepiąc swoją designerską torebkę.
Muszę pilnie odebrać telefon mruczał ojciec, kierując się ku wyjściu.
Nawet brat Bartka, Tomek, i jego żona Ania przejęli tę rodzinną tradycję, stając się mistrzami ucieczki przy rachunku.
Nikt im nic nie mówił. Ani znajomi, których wystawiali, ani koledzy z pracy, którzy tylko szeptali o tym między sobą.
A potem przyszło zaproszenie.
Mama chce świętować swoje 60. urodziny w tej włoskiej restauracji w centrum powiedział pewnego dnia Bartek. Wspominała wczoraj. Chce zaprosić całą rodzinę.
Kiedy? spytałam, czując, jak portfel w torebce się kurczy.
W przyszły piątek. Dobra wiadomość: nas nie będzie, bo wyjeżdżamy na weekend. Ale skoro nas nie będzie, chcą zaprosić twoją mamę.
Zamarłam:
Moją mamę? Po co?
Powiedziała, iż chce ją lepiej poznać.
Od razu wiedziałam, iż to pułapka.
Teściowa nigdy nie okazywała zainteresowania moją matką. Wręcz przeciwnie nie raz sugerowała, iż nie mają ze sobą nic wspólnego.
Wszystko było zbyt oczywiste.
Ale nie mogłam tego zatrzymać: wyjazd z Bartkiem do Hiszpanii na rocznicę był dawno zaplanowany i nie do odwołania.
Trzeba uprzedzić mamę powiedziałam, sięgając po telefon.
Mama odebrała za trzecim razem:
Cześć, kochanie! Jak się masz?
Mamo, rodzice Bartka chcą cię zaprosić na urodziny jego mamy
Tak! Napisała do mnie godzinę temu. Nie mogę się doczekać!
Zrobiło mi się zimno.
Mamo, muszę ci coś wyjaśnić
Opowiedziałam jej o wszystkich ich sztuczkach: jak zawsze znikają, zostawiając rachunek innym. choćby się zdenerwowałam, przypominając sobie te sytuacje.
Ale mama tylko się roześmiała:
Och, kochanie, nie martw się tak.
Mamo, mówię poważnie. Zamówią najdroższe dania i znikną, jak zawsze.
Nie przejmuj się odpowiedziała spokojnie. Wasz wyjazd jest ważny. A urodziny to raz w życiu. Pójdę.
Ale
Dam sobie radę.
Odłożyłam słuchawkę i spojrzałam na Bartka:
Chyba mi nie uwierzyła Idzie prosto w pułapkę.
Może tym razem tak nie zrobią próbował mnie uspokoić. W końcu to urodziny.
Spojrzeliśmy na siebie. Obydwoje wiedzieliśmy: to mało prawdopodobne.
Wieczorem balu byliśmy już w przytulnym hotelu, trzy godziny drogi od Warszawy.
Całą noc zerkałam na telefon, spodziewając się rozpaczliwego telefonu od mamy. Ale nic.
Rano przyszła tylko wiadomość: Wieczór był cudowny. Zadzwoń, jak wrócicie.
Ledwo wytrzymałam do niedzieli, żeby poznać szczegóły.
No i? rzuciłam się, nie witając. Co się stało?
To był interesujący wieczór zaczęła mama.
Opowiedziała, jak wszystko potoczyło się według znanego scenariusza.
Teściowie pojawili się, lśniąc jak na czerwonym dywanie. Zajęli najlepszy stolik z widokiem na ogród i pianistę.
Zamówili wszystko, kochanie. Przystawki, wina z sekretnej piwnicy, stek wołowy ze złotymi płatkami.
A ty?
Ja? Tylko makaron i wodę. Nie miałam apetytu.
Mądra. Zminimalizowała straty.
A potem?
Gdy przynieśli rachunek, zaczęło się przedstawienie. Twoja teściowa przypomniała sobie, iż zostawiła torebkę w domu. Teść stwierdził, iż portfel został w samochodzie.
Wiedziałam! jęknęłam.
Brat Bartka dostał telefon od niani. Jeden po drugim wszyscy zniknęli. Zostawili mnie samą z rachunkiem na 6000 złotych.
Mamo! Nie zapłaciłaś?!
Oczywiście, iż nie odparła spokojnie. Zamówiłam deser.
CO?!
Szarlotkę z lodami. I kieliszek najdroższego porto. Kelner się zdziwił, ale uśmiechnęłam się: Przecież świętujemy.
Oniemiałam.
Ale jeżeli nie zapłaciłaś, a oni uciekli, to jak to się skończyło?
Poprosiłam o menedżera. Adama. Pamiętasz go?
Adama? Z podstawówki, gdzie uczyłaś?
Właśnie jego! Ten sam chłopiec, który przynosił mi jabłka każdego ranka. Teraz ma trzy restauracje.
Mama przepracowała 30 lat jako nauczycielka. I, jak się okazało, wśród jej dawnych uczniów byli wpływowi ludzie.
Pogadaliśmy. Wyjaśniłam sytuację. Tylko się roześmiał.
Już przeczuwałam rozwiązanie.
Wymyśliliśmy z Adamem plan. Zadzwonił do twoich teściów i bardzo grzecz

Idź do oryginalnego materiału