Rodzeństwo odmówiło zabrania mojej córki nad morze, więc nie chcę opiekować się jej synem.

newsempire24.com 2 dni temu

Moja młodsza siostra, Ania, obraziła się na mnie do żywego. Potrzebuje pomocy z synem, a ja odmówiłam. Krzyczy, iż to rodzina, iż tak się nie robi, ale zapomina, jak sama odwróciła się ode mnie w trudnej chwili, odmawiając zabrania mojej córki, Zosi, nad morze. Jej egoizm złamał mi serce i nie mam zamiaru już więcej poświęcać się dla tych, którzy nie doceniają mojej pomocy. Mieszkamy w małym miasteczku pod Poznaniem, i ta sytuacja była dla mnie ostatnią kroplą.

Miesiąc temu Ania wpadła do mnie z błyszczącymi oczami: „Jedziemy całą rodziną nad morze! Z mężem, synem i teściową!”. Już zarezerwowali noclegi, zaplanowali atrakcje, a ja szczerze się ucieszyłam. Ale od razu ścisnęło mi się serce o Zosię. Pracuję jako freelancerka i w tym roku, niestety, nie było mnie stać na wakacje. Zamówień mnóstwo, od nich zależy mój dochód, ale czasu dla córki prawie nie mam. Zos – w istocie moje światło, a ja nie potrafię jej dać wymarzonego lata. Pomaga mi mama i przyjaciółki: mama, mimo pracy, zabiera Zosię na spacery, koleżanki organizują jej czas. Bez nich moja dziewczynka siedziałaby w domu jak w klatce.

Jestem samotną matką. Mąż zostawił nas dla nowej rodziny, gdzie doczekał się syna. Do Zosi jest obojętny, nie dzwoni, nie pomaga. Ciągnę wszystko sama, harując do upadłego, żeby utrzymać naszą małą rodzinę. Gdy dowiedziałam się, iż Ania jedzie nad morze, w mojej głowie zaświtała nadzieja: Zosia mogłaby pojechać z nimi. Jadą we czwórkę – Ania, jej mąż, syn i teściowa – dopilnowanie Zosi nie byłoby problemem. Byłam gotowa pokryć wszystkie koszty, żeby moje dziecko choć raz odetchnęło morskim powietrzem i poczuło się szczęśliwe.

Postanowiłam porozmawiać z Anią. „Proszę, zabierzcie Zosię – błagałam. – Wszystko opłacę, nie będzie wam zawadzać”. Ale siostra odparła szorstko: „Dwoje dzieci to już przesada. Nie chcemy brać odpowiedzialności za cudze dziecko”. Jej słowa uderzyły jak policzek. Cudze? Moja Zosia to jej rodzona siostrzenica! Próbowałam tłumaczyć, iż Zosia jest grzeczna, iż wszystko zorganizuję, ale Ania była nieugięta: „Z twoją córką nie odpoczniemy”. Serce mi pękło. Pogodziłam się z tym, iż w tym roku morze dla Zosi przepadło. Ale w duszy została gorycz i jedno postanowienie – już więcej nie będę się poświęcać dla siostry.

Ania przywykła, iż zawsze jestem pod ręką. Uważa, iż skoro pracuję w domu, to bez problemu mogę zająć się jej synem, Krzysiem. Cierpiałam w milczeniu, choć to zabierało mi czas i energię. Zabierałam Krzysia, gdy biegła do lekarza czy kosmetyczki, bo „przecież jesteśmy rodziną”. Ale po jej odmowie zrozumiałam: moja pomoc to dla niej nie wsparcie, a obowiązek. Nie ceni ani mnie, ani Zosi. Jej teściowa mieszka daleko i poza mną nie ma komu pomóc, ale to nie znaczy, iż muszę być jej zastępczą niańką.

Wróciła z wakacji opalona i zadowolona, a zaraz potem znów do mnie przyszła. Ich rodzinę zaproszono na weekend za miasto, ale bez dzieci. Była pewna, że, jak zawsze, ją wyręczę. „No przecież posiedzisz z Krzysiem, tak?” – gadała wesoło. Odparłam chłodno: „Nie. Mam dużo pracy i chcę spędzać czas z Zosią”. Ania osłupiała: „Jak to?! Przecież to rodzina! To mój syn, twój bratanek!”. Przypomniałam jej, jak odmówiła zabrania Zosi, nazywając ją ciężarem. „Powiedziałaś, iż moja córka jest obca. Więc dlaczego ja mam ci pomagać?”. Jej twarz wykrzywiła się ze złości, ale nie ustąpiłam.

Ania urządziła awanturę, oskarżając mnie o brak serca. „Przez ciebie nie pojedziemy! choćby mama pracuje, nie może zająć się Krzysiem!” – wrzeszczała. Ale ja trzymałam się swojego. Serce bolało mnie o Zosię, która przez siostrę została bez morza i bez radości. Nie chcę już krzywdzić własnego dziecka dla tych, którzy plują na moje uczucia. Ania przywykła, iż nie umiem mówić „nie”, ale wszystko ma swoje granice. Moja pomoc była wyrazem miłości, a ona traktowała ją jak powinność. Niech teraz szuka innych rozwiązań – ja wybieram Zosię.

Ta kłótnia zostawiła we mnie osad goryczy. Zawsze myślałam, iż jesteśmy bliskie, ale jej egoizm pokazał, iż rodzina to dla niej tylko jej własne potrzeby. Zosia zasługuje na więcej i zrobię wszystko, żeby jej dzieciństwo było szczęśliwe, choćby jeżeli przyjdzie mi harować jeszcze więcej. A Ania niech się nauczy doceniać tych, którzy są przy niej. jeżeli nie chciała dać mojej córce tygodnia radości, to i ja nieobowiązkowym ratunkiem jej planów być nie muszę. Serce boli, iż nasza więź się rozpadła, ale wiem jedno – postąpiłam słusznie, wybierając Zosię.

Idź do oryginalnego materiału