Po opublikowaniu dwutygodniowego planu mojej podróży po zachodnich stanach USA pojawiły się pytania o koszty. W tym wpisie postaram się Wam przybliżyć, ile pieniążków poszło na ten wyjazd, by dać Wam wyobrażenie, z jakimi wydatkami trzeba się liczyć. Od razu zaznaczam, iż nie podróżowałam sama, była nas czwórka, więc koszty się rozłożyły. Stany Zjednoczone to nie jest tani kraj, więc ogólnie trzeba się przygotować na tamtejsze ceny. Oczywiście odpowiednie zgłębienie tematu może sprawić, iż budżet jednak da się zredukować. Podczas dwóch tygodni przejechaliśmy około 3000 mil, co daje jakieś 6000 km. Myślę, iż dużo i to był prawdziwy roadtrip. Plan był bardzo napięty i mimo, iż czasami z małymi poślizgami, udało się nam go zrealizować w całości. Oczywiście nie zobaczyliśmy wszystkiego, bowiem ten rejon obfituje w niezliczoną ilość atrakcji, niesamowitych parków czy miejsc, które warte są odwiedzenia. Wpadliśmy do 4 stanów Kalifornii, Nevady, Utah oraz Arizony. Z większych miast odwiedziliśmy San Francisco, Las Vegas oraz Los Angeles, zajrzeliśmy do 11 parków oraz zatrzymaliśmy się w licznych mniejszych miasteczkach czy wioskach. Kosztorys podzieliłam na kila kategorii: bilety lotnicze, noclegi, wypożyczenie samochodu oraz paliwo, atrakcje, wyżywienie oraz ubezpieczenie. Nie uwzględniam pamiątek, bowiem to kwestia bardzo indywidualna i oczywiście ich zakup nie jest niezbędny do odbycia takiej podróży. Bilety lotnicze stanowią przeważnie znaczącą część kosztów, związanych z daną podróżą. W przypadku wyjazdu do USA w zasadzie też tak jest, choć może nie aż w takim stopniu, jak np. do Azji Południowo-Wschodniej. Oczywiście lot w dobrej cenie może znacząco obniżyć wydatki. W moim przypadku, tradycji stało się zadość, i wybrałam połączenie, składające się z kilku odcinków, za to w niższej cenie. Oczywiście przed zakupem trzeba wszystko dobrze skalkulować, doliczyć doloty, ewentualnie dodatkowy nocleg, by sprawdzić opłacalność takiej opcji. Mój bilet z Oslo do San Francisco kosztował 1176 zł, linie Finnair. W jedną stronę przesiadek było dwie, w Helsinkach oraz w Nowym Jorku, a cała podróż trwała 22 godziny. W drugą stronę przesiadka była jedna w Londynie, skąd liniami Wizzair polecieliśmy już do Warszawy, rezygnując z lotu do Oslo. Do tego doszły wspomniane już doloty. Z Warszawy do Oslo dostałam się liniami Norwegian za 107 zł. Z Londynu zaś przyleciałam Wizzairem, a za bilet zapłaciłam pieniążkami z konta (uzbieranymi z płatności kartą), więc de facto tego kosztu nie wliczam. Do tego dochodzi jednak przejazd z lotniska Heathrow na Luton, co kosztowało 75 zł (15 GBP). To jeszcze nie koniec dodatkowych wydatków, bowiem doliczyć muszę jeszcze nocleg przy lotnisku w Oslo w Thon Hotel Gardermoen. Za pokój 4-osobowy zapłaciliśmy 426 zł, co daje 142 zł na osobę. Łącznie za wszystko wychodzi kwota 1500 zł. Ktoś pewnie powie, iż to wcale nie tak mało, iż ogólnie za dużo kombinacji, iż czas się liczy i pewnie też będzie miał rację. Natomiast ja jeżeli mogę zaoszczędzić 700-100 zł na bilecie, jestem w stanie wydłużyć sam dolot, by oszczędności przeznaczyć na wydatki na miejscu. Ostatnimi czasy można znaleźć bardzo tanie loty z Europy właśnie do Stanów Zjednoczonych, czy to ze Skandynawii czy z Hiszpanii, a ceny zaczynają się już choćby od 500-600 zł. Warto śledzić portale loter bądź fly4free. W zasadzie wszystkie noclegi, oprócz ostatniego, zarezerwowane były jeszcze przed wyjazdem przez portal booking.com. W głównej mierze były to motele i w większości jeden pokój dla 4 osób, w którym były dwa łóżka 2-osobowe. Noclegi w Stanach nie są niestety tanie, przy 4 osobach średnio wychodziło 130 zł od osoby za noc. Oczywiście w przypadku podróży we dwójkę, kwota odpowiednio wyższa. Ważna uwaga odnośnie rezerwowania noclegów przez booking. Trzeba przeczytać to, co jest napisane drobnym druczkiem, chodzi o dopłaty, bowiem podatki i opłaty klimatyczne przeważnie nie są uwzględnione. Mogą to być: podatek 10,25 %, opłata klimatyczna za noc 10 USD, koszt obsługi 3,95 %, podatek miejski za osobę, za noc jest niewliczony 2,50 USD. Oto szczegóły odnośnie mojego zakwaterowania. Miejsce / Hotel Cena w USD Cena w PLN Cena w PLN za osobę San Francisco – Hotel V – South San Francisco/SFO (1 noc, pokój 4-osobowy) 136,55 520 130 Fresno – Days Inn by Wyndham Yosemite Area (1 noc, pokój 4-osobowy ze śniadaniem) 91 345 86,45 Olancha – Olancha RV Park and Motel (1 noc, namiot tipi 4-osobowy) 133,28 506,46 126,61 Las Vegas – Excalibur Hotel (2 noce, 2 pokoje 2-osobowe) 1088,60 (w tym 600 podatek) 272,15 La Verkin – Hotel Zion (2 noce, pokój 4-osobowy) 204,40 777 194 Torrey – Capitol Reef Resort (1 noc, pokój 4-osobowy) 220,21 836 209 Page – Motel 6 Page 162,89 618 155 Williams – Red Roof Inn PLUS+ Williams (2 noce, pokój 4-osobowy) 186,01 706 235 Yucca Valley – Super 8 by Wyndham Yucca Val (1 noc, pokój 4-osobowy) 90,95 345 86 Los Angeles – Hollywood Downtowner Inn (1 noc, pokój 4-osobowy) 132,35 502,93 126 San Simeon – Motel 6 San Simeon – Hearst Castle Area (1 noc, pokój 4-osobowy) 81 308 77 CAŁOŚĆ 1697,21 Samochód zarezerwowaliśmy przez stronę Ryanara, wypożyczalnia Europcar. Oczywiście wzięliśmy opcję z pełnym ubezpieczeniem, co wyniosło nas 1677,64 zł całość za 15 dni. Niemniej historia z ubezpieczeniem jest dość ciekawa. Na miejscu przy odbiorze pan w wypożyczalni zaoferował nam dodatkową opcję w razie kradzieży czy zniszczenia, twierdząc, iż nasze ubezpieczenie tego nie pokrywa. Dziwne, bo przecież full to full. Generalnie minus takiego ubezpieczenia od Ryanaira jest taki, iż najpierw trzeba pokryć wszelkie koszta z własnej kieszeni, a potem przedstawić rachunki ubezpieczycielowi i ubiegać się o zwrot. Jako że, proponowana kwota nie była zbyt wysoka przy 4 osobach, zdecydowaliśmy się dokupić ową rzekomo dodatkową opcję. Jak się okazało zaraz następnego dnia, to była bardzo słuszna decyzja. Otóż, przy słynnym moście Golden Gate zaliczyliśmy włamanie do auta. Dwie szyby zbite, boczna oraz tylna, dwa małe plecaki zwinięte. Na szczęście tylko tyle, bo w środku mieliśmy wszystkie bagaże oraz sprzęt komputerowy (tak, tak, zostawiliśmy go w samochodzie, ech). Przy parkingu stoją tabliczki sugerujące, by wszystkie wartościowe rzeczy zabrać ze sobą i w zasadzie większość zabraliśmy. Jednak tymi ostrzeżeniami zbytnio się nie przejęliśmy. A po powrocie czekała na nas niespodzianka. Wezwaliśmy oczywiście policję i jak się okazało, kradzieże są tu na porządku dziennym, zdarzają się kilkukrotnie w przeciągu dnia… i co dziwne, policja o tym wie i nic z tym nie robi. Raport został spisany i z tym kwitkiem udaliśmy się do wypożyczalni. Wymiana samochodu poszła całkiem sprawnie i dzięki wykupionemu ubezpieczeniu na miejscu, nie musieliśmy pieniędzy wyciągać z własnej kieszeni, to znaczy z karty… czyli się opłaciło. Paliwo w USA nie jest drogie w porównaniu z Polską. Można rzecz, iż Amerykanie płacą średnio o połowę mniej niż my. Ceny w poszczególnych stanach mogą się znacznie różnić. Czasami trzeba było zapłacić 3,55/galon, a czasami 4,69/galon. Najwyższe ceny były w Kalifornii plus na stacjach w parkach narodowych. Koniecznie sprawdźcie aktualne ceny, gdyż wygląda na to, iż aktualnie spadły. Podsumowując, łącznie przejechaliśmy około 3000 mil (6000 km), a na paliwo wydaliśmy 401,08 USD. Suma: 401,08 UDS/4 osoby = 100,27 USD/osoba Co do parkingów, staraliśmy się wybierać miejsca bez opłat, więc albo parkowanie przy hotelach albo w parkach, gdzie wiadomo, parkowanie było w cenie. Kilka razy jednak skorzystaliśmy i z tych płatnych. I tak np. w centrum San Francisco stawki były następujące: północ – 9:00 2 USD, 9:00 – południe 3 USD, południe – 15:00 5 USD, 15:00 – 18:00 4 USD, 18:00 – północ 2 USD. To, ile wydamy na wyżywienie, to oczywiście kwestia względna i subiektywna. Jednak od razu napiszę, iż jedzenie w USA do najtańszych nie należy, choćby w restauracjach typu fast food, które tu de facto rządzą. jeżeli chodzi o śniadania, to te wliczone w cenę noclegu niestety są małe i przede wszystkim marnej jakości. Królują słodkie bułeczki typu pączki i wszelakie słodkie sztuczne wyroby, sztuczne soki itp. Dlatego też często śniadania jadaliśmy w restauracjach typu Denny’s lub robiliśmy zakupy w markecie. Obiady również bywały w biegu, albo jakiś burger po drodze, albo prowiant z marketu. Wieczorem przeważnie wpadaliśmy na większy solidny posiłek do jakiejś restauracji, które kusiły super żeberkami czy też daniami kuchni nie-amerykańskiej. I tak np. amerykańskie śniadanie w jadłodajni Denny’s kosztowało 11,97 USD, wersja fit 10,59 USD, do tego sok pomarańczowy 3,79 UDS a kawa 2,99 USD. Pamiętajcie również, iż te wszystkie ceny nie zawierają podatku, który pojawi się na rachunku, więc de facto końcowa należność będzie wyższa. I co ciekawe, ów podatek nie jest jednakowy w całej Ameryce. Jego wysokość zależy od stanu. Średnio może to być 7-10%. Nie zapominajcie także o napiwkach… w Stanach oczekiwana kwota to minimum 15%. jeżeli serwis był już wliczony w cenę, nie zostawialiśmy dodatkowej kwoty. Plusem zdecydowanie jest wielkość dań, przeważnie są ogromne. Bywa, iż jednym mogą się najeść dwie osoby i nikogo nie dziwi prośba o dodatkowy talerz. Oto kolejne przykładowe ceny. W San Francisco na słynnej przystani Fisherman’s Wharf danie typu fish&chips kosztuje ok. 10 USD, tyleż samo burger, natomiast kanapka z krabem to wydatek rzędu 15 USD. Z kolei żeberka z frytkami w świetnej restauracji Stage Coach Grille w La Verkin w pobliżu praku Zion kosztują 18 USD, burger 14 USD, a piwo 8 USD. Tak, to również są ceny bez podatku. Więcej o cenach dowiecie się z foleru, w którym umieściłam zdjęcia menu oraz rachunków. Myślę, iż pozwoli Wam to na ogląd sytuacji. Zdjęcia znajdziecie w folderze ceny jedzeniach w USA. Generalnie trzeba się przygotować na wydatek średnio 40 USD dziennie na wyżywienie. Większość parków, które odwiedziliśmy były parkami narodowymi, co oznacza, iż wstęp odbywał się na podstawie karnetu “America the Beautiful”. Umożliwia on nieograniczony wjazd na teren wszystkich Parków Narodowych USA, a jest ich 462. Koszt dokumentu to 80 USD, istotny jest przez okres jednego roku, począwszy od daty nabycia. Właścicielem jest jedna lub dwie osoby, które złożą swój podpis na odwrocie karty. Właściciel może zabrać bez dodatkowych opłat trzy osoby towarzyszące. Co ważne, dzieci do 16. roku życia wjeżdżają za darmo. Na teren parku w ramach “America the Beautiful” można wjechać samochodem prywatnym bądź wypożyczonym. Firmowe auta z widocznie oklejoną karoserią się tu nie kwalifikują. jeżeli nie macie karty, a chcecie wjechać tylko do jednego parku, trzeba uiścić opłatę za jednorazowy wjazd. Przebywając w Polsce karty nie można kupić przez Internet, ale bez problemu otrzymacie ją przed każdym wjazdem do parku (Visitor’s Center albo budka strażnika przy wjeździe). Parki, do których wjechaliśmy na podstawie tego karnetu: Park Narodowy Sekwoi, Dolina Śmierci, Park Narodowy Zion (dodatkowo płatne wypożyczenie sprzętu, czyli specjalnych butów, skarpet oraz kija – 25 USD), Park Narodowy Bryce Canyon, Park Narodowy Arches, Park Narodowy Wielkiego Kanionu, Park Narodowy Joshua Tree. Pozostałe parki, które odwiedziliśmy to albo te stanowe, albo będące w rękach prywatnych: Red Rock Canyon National Conservation Area – bilet 15 USD za samochód, płaci się za pojazd a nie za ilość osób), Valley of Fire – bilet 10 USD za samochód, Dolina Monumentów – ten park nie jest zwykłym parkiem, to rezerwat Indian Navajo, my dojeżdżamy tu o godzinie 17:30, czyli dwie godziny przed zamknięciem (scenic drive w okresie do 20:30, na stronie parku znajdziecie dokładne godziny otwarcia w okresie i po),o tej porze nie ma żadnej kontroli, nie ma nikogo, kto sprzedaje bilety, wjeżdżamy więc za darmo, cena za samochód to 20 USD do 4 osób, każda dodatkowa – 6 USD, Kanion Rattlesnake oraz Kanion Antylopy – cena za dwa kaniony to 129 USD za osobę. Pozostałe atrakcje: Warner Bros. Studio (wycieczka z przewodnikiem) – 65 USD za osobę (wcześniejsza rezerwacja). Na osobę = 245,25 USD Na wyjazd do Stanów Zjednoczonych przyda się naprawdę dobre ubezpieczenie. Koszty leczenia są tam bardzo wysokie, choćby błaha rzecz może uderzyć po kieszeni. Dlatego też zdecydowałam się wziąć najlepszy pakiet w towarzystwie ubezpieczeniowym Europa, z którego korzystam od jakiegoś czasu (porzuciłam stare dobre Axa Travel). Najlepszy pakiet, którego nazwa to Travel World THE BEST, można zakupić tylko przez agenta. Za ów pakiet zapłaciłam 323 zł. Zawierał on: BP (bagaż) – 1000 EUR KK (ubezpieczenie komfortowa kieszeń) – 250 EUR KL (koszty leczenia) – 300 000 EUR KR (koszty ratownictwa) – 10 000 EUR MD (ubezpieczenie mieszkania lub domu na czas podróży zagranicznej) – 15 000 EUR NNW (następstwa nieszczęśliwych wypadków (trwały uszczerbek na zdrowiu) – 10 000 EUR OC (odpowiedzialność cywilna) – 100 000 EUR jeżeli chcielibyście skorzystać z pakietu THE BEST, napiszcie do mnie, pomogę. W zasadzie nie liczę tego jako koszt...