Rewolucja w kuchni: jak chaos na jeden dzień odmienił rodzinę

polregion.pl 4 dni temu

Bunt w kuchni: jak jeden dzień bez porządku zmienił rodzinę

– Znowu cały dzień przed telewizorem gapiłaś się w te swoje telenowele! – warknął Krzysztof, wpadając do mieszkania i rzucając klucze na komodę.

Weronika właśnie się położyła na kanapie i włączyła ulubiony serial, by choć na chwilę oderwać się od rzeczywistości. Cały dzień kręciła się jak fryga: sprzątała, prała, prasowała, bawiła się z córeczką. Wieczorem nogi brzęczały, a sił ledwo starczało na oddychanie. Ciepło i troskę widziała tylko na ekranie. Od męża dobrego słowa nie usłyszała od ich miesiąca miodowego. Krzysztof bez przerwy ją krytykował, jakby to ona była winna wszystkim jego problemom.

– Ja haruję cały dzień, żeby was utrzymać, a ty siedzisz mi na karku i gapiysz się w ten pudło! – ciągnął. – Matka mnie ostrzegała, iż jesteś leniwa, a ja, głupek, nie posłuchałem. Myślałem, iż z rodziną będzie łatwiej.

Jego słowa były niesprawiedliwe, ale Weronika tylko prychnęła. Próbowała już tłumaczyć, czym zajmuje się w ciągu dnia, ale Krzysztof uparcie nie dostrzegał ani lśniących podłóg, ani starannie poskładanego prania w szafie, ani pełnej lodówki. Ruszył dalej:

– Co, milczysz? Nic do powiedzenia? Choćbyś kolację podgrzała! Tylko te swoje melodramaty w głowie! Tylko takie baby jak ty to oglądają. Moja matka dawno byłaby w kuchni, a ty ze świekrą mieszkać nie chciałaś!

– To se z nią mieszkał! – odcięła się Weronika, podgłaszając telewizor. – Nie umiesz z żoną rozmawiać? To sam sobie kolację rób!

Nie chciała kłótni – w pokoju obok spała córeczka. Ale Krzysztof, cisnąwszy ją wściekłym spojrzeniem, dumnie się oddalił.

– Zapamiętaj to sobie! – rzucił na odchodne.

Weronika połowy odcinka nie obejrzała, bo myśli krążyły gdzie indziej. Serce waliło jej z żalu. Jak to możliwe? Krzysztof tak pięknie się zalecał, błagał, by za niego wyszła, a w małżeństwie zmienił się w wiecznie narzekającego egoistę. Jego słowa – „głupia”, „leniwa” – bolały jak noże.

W rzeczywistości Weronika była wzorową gospodynią. Zosia często chorowała, więc postanowiła nie oddawać jej do żłobka przed trzecimi urodzinami. Po urlopie macierzyńskim planowała wrócić do pracy, by nikt nie mógł rzucać jej w twarz, iż „siedzi na karku”. Ale jak dotrzeć do męża? Jak zmusić go, by docenił jej pracę i traktował ją z szacunkiem?

Weronika westchnęła. Małżeństwo, o którym marzyła, okazało się zupełnie inne. Chciała ciepła, wsparcia, a nie wiecznych pretensji. Wczoraj Krzysztof spotkał ją z Zosią wracające z przychodni – ani uśmiechu, ani słowa. Minął je, jakby były powietrzem. O rozwodzie jeszcze nie myślała: gdzie pójdzie z dzieckiem? Rodzice mieszkali daleko. Ale dłużej tak nie wytrzyma.

Postanowiła poradzić się Kingi. Przyjaciółka rozwiodła się dwa lata temu i żyła wolna, niezależna. „Też bym tak chciała!”, pomyślała Weronika, ocierając łzę. Odchodząc do okna, by Krzysztof nie słyszał, wybrała numer.

– Kinga, cześć! Jak leci? – głos jej drżał. – Potrzebuję pomocy.

– Znowu mąż cię wkurzył? – od razu zgadła Kinga.

– Ty wszystko rozumiesz, a w domu nikt mnie nie chce – westchnęła Weronika. – Cały dzień sprzątam, gotuję, zajmuję się Zosią, a i tak źle. Wszędzie czysto, obiad gotowy, Zosia zadbana. Czego on jeszcze chce? Marudzi, iż się obijam. Naprawdę nic nie widzi?

– On po prostu chce, żebyś żyła tylko dla niego – odparła Kinga. – Nie jesteś z żelaza, robisz wszystko w domu, jesteś zmęczona. Niech po pracy pomaga – zabierze Zosię na spacer, pozmywa.

– Daj spokój! – gorzko się zaśmiała Weronika. – Uważa, iż domowe obowiązki są poniżej jego godności. Sama sobie radzę, ale choć raz mógł zauważyć, jaki mamy porządek. Je obiad – i zero pochwały. Tylko swoją matkę wychwala, a ta gotuje, iż aż strach!

– Wytłumacz mu, opowiedz, co robisz w ciągu dnia – poradziła Kinga.

– Próbowałam tysiąc razy, nie słucha. Lubi mnie denerwować, wywoływać emocje. Co mam robić, Kinga?

– Wiesz co? Trzeba go nauczyć rozumu – powiedziała Kinga. – Niech poczuje, jak to jest bez ciebie. Mam plan, słuchaj!

Weronika wysłuchała i parsknęła śmiechem:

– Myślisz, iż zadziała?

– Jak nic! – zapewniła Kinga. – Działaj!

Następnego ranka, gdy tylko Krzysztof wyszedł do pracy, Weronika zabrała się do roboty. Rozrzuciła ubrania po podłodze, wrzuciła czyste koszule męża do pralki, porozsypywała zabawki Zosi po całym mieszkaniu, a na stół wystawiła brudne naczynia. Zosia patrzyła na mamę zaskoczona. Weronika uśmiechnęła się:

– Chodź, słoneczko, do cioci Kingi! Będziemy oglądać bajki!

– Bajki? – ucieszyła się dziewczynka.

– Tak, kochanie!

Cały dzień spędziły z Kingą w galerii: kino, lody, śmiech. Zosia była szczęśliwa, a Weronika pierwszy raz od dawna poczuła się wolna. Wróciły późnym wieczorem. Krzysztof spotkał je w progu, wściekły:

– Gdzie byłaś? Co to za syf w domu? Myślałem, iż wam się coś stało!

– A co się stało? – niewinnie spytała Weronika. – Byłyśmy z Kingą w galerii, Zosia musi się rozwijać. Co w tym złego?

– A mieszkanie?! – wybuchnął Krzysztof.

– A, to! – wzruszyła ramionami Weronika. – Dziś nic nie robiłam. Sam sobie posprzątaj. Obiadu też nie ma – gotuj se sam. A ja jestem zmęczona, idę odpocząć. I jeszcze jedno: od dziś codziennie chodzę do kina, teatru, na wystawy. Niech Zosia od małego obcuje ze sztuką. Sam przecież mówiłeś, iż tylko seriale oglądam.

Krzysztof oniemiał:

– Jak to?! A ja?! Ja jestem zmęczony po pracy!

– Zmiana zajęcia to najlepszy odpoczynek – uś– No to teraz i ty poczuj, jak to jest – odparła Weronika, zabierając Zosię do łóżka, a Krzysztof stał w kuchni z frytkownicą w ręku i głębokim przekonaniem, iż od dziś zacznie doceniać swoją żonę.

Idź do oryginalnego materiału