Rak. Dlaczego coraz więcej ekspertów straszy nas żywnością? Co tu się naprawdę dzieje?
Czy zauważyłeś, iż z miesiąca na miesiąc przybywa specjalistów, którzy ostrzegają: nie jedz tego, bo dostaniesz raka? Jedni mówią, iż szkodzą tłuszcze, drudzy wskazują cukier, inni demonizują mięso, nabiał, gluten, żywność przetworzoną – lista jest nieskończona. I jeszcze ta narracja: „Wyłącz to, odstaw tamto, bo cię zabije”.
Ale przecież wszystkie produkty w polskich sklepach mają badania, certyfikaty, unijne normy. Każdy jogurt, baton, parówka, puszka i paczka chipsów musi spełniać rygorystyczne wymogi bezpieczeństwa. To nie jest wolna amerykanka. To nie są targowiska sprzed 40 lat.
A jednak równocześnie słyszymy:
„Ten produkt może powodować raka”.
„Te składniki zwiększają ryzyko nowotworów”.
„Unikaj, bo szkodzi”.
Zastanawiające? Bardzo.
Jak to możliwe, iż żywność dopuszczona do sprzedaży… może być rakotwórcza?
Tu pojawia się największy paradoks współczesnej medycyny i dietetyki.
1. Certyfikat UE nie oznacza, iż coś jest „zdrowe”
Normy określają poziom bezpieczeństwa, ale tylko w określonych wartościach i kontekstach. Produkt może być legalny, ale niekoniecznie korzystny dla zdrowia, szczególnie w nadmiarze.
Dopuszczalne nie znaczy idealne.
2. Naukowcy badają ryzyko, a nie pewność
Nie istnieje lista produktów „powodujących raka”, istnieją czynniki ryzyka.
To różnica gigantyczna, a często pomijana w przekazie medialnym.
3. Problemem często nie jest produkt, tylko styl życia
Większość badań wskazuje na kumulację czynników:
– stres,
– brak snu,
– siedzący tryb życia,
– otyłość,
– palenie,
– alkohol,
– zanieczyszczenie powietrza,
– i dopiero potem żywność.
Ale w przestrzeni publicznej najłatwiej powiedzieć:
„To parówki cię zabiją”.
4. Strach się kliknie. Profilaktyka już mniej
Media uwielbiają mocne nagłówki. Influencerzy – jeszcze bardziej.
A ludzie boją się raka bardziej niż czegokolwiek innego.
Lęk = zasięgi.
Zasięgi = pieniądze.
I tak powstaje spiralna narracja, iż adekwatnie każda rzecz na półce może być „trująca”.

5. Prawdziwy problem? Przetworzona żywność jest tania, szybka i powszechna
Nikt nie zjada jednego batonika.
Lata jedzenia produktów wysokoprzetworzonych, brak ruchu i stres – to jest bomba zegarowa.
Ale tego nikt nie powie wprost, bo brzmi zbyt nudno, zbyt odpowiedzialnie i nie nadaje się na TikToka.
Prawdziwe pytanie brzmi…
Dlaczego dopiero teraz tylu specjalistów bije na alarm?
Czy naprawdę żywność jest gorsza, czy raczej… mamy więcej wiedzy o tym, co nam szkodzi?
Czy społeczeństwo szybciej choruje, czy tylko szybciej o tym mówi?
Czy normy są wystarczające, czy zbyt łagodne?
I wreszcie:
Jak to możliwe, iż wszystko jest niby bezpieczne, a jednocześnie wszystko może szkodzić?
To jest temat, który powinien rozgrzać debatę publiczną – nie kolejne celebryckie wykłady, tylko fakty, badania i realne działania.












