Puste półki, limity, kolejki. To może nas niedługo czekać w Polsce

warszawawpigulce.pl 8 godzin temu

Światowy kryzys drobiarsko-jajczarski. Hodowcy z Mazowsza, stanowiący najważniejszy filar krajowego przemysłu drobiarskiego, alarmują o wydłużającym się czasie oczekiwania na zasiedlenie kurników. Konsekwencje mogą niedługo odczuć wszyscy polscy konsumenci w postaci pustych półek w sklepach i gwałtownie wzrastających cen.

Fot. Shutterstock / Warszawa w Pigułce

Sytuacja rozgrywa się w cieniu dramatycznych wydarzeń na światowym rynku jajecznym. Stany Zjednoczone, zmagające się z rekordowymi cenami jaj i niedoborami podaży, desperacko poszukują źródeł importu w Europie, kierując oficjalne zapytania do Danii, Szwecji i Holandii. Duńczycy już odrzucili amerykańskie prośby, wskazując, iż „na całym świecie brakuje jajek”. Epidemia ptasiej grypy, która dziesiątkuje stada zarówno w USA, jak i w wielu regionach świata, stała się katalizatorem kryzysu, którego epicentrum zaczyna obejmować również Polskę.

Mazowieccy drobiarze zgłaszają, iż nigdy wcześniej nie czekali tak długo na dostawę piskląt. Normalnie między cyklami produkcyjnymi przerwa wynosiła maksymalnie dwa tygodnie. w tej chwili czas oczekiwania wydłużył się do ponad miesiąca, a w niektórych przypadkach choćby dłużej. Ta sytuacja stanowi poważne zagrożenie dla finansów producentów i całej branży drobiarskiej.

Problem opóźnień w dostawach piskląt ma charakter systemowy i wynika z kilku nakładających się czynników. Przede wszystkim, wylęgarnie w Polsce i całej Europie zmagają się z niedoborem jaj wylęgowych. Stada rodzicielskie, które produkują jaja do wylęgu piskląt, zostały znacząco zredukowane wskutek epidemii ptasiej grypy. W niektórych regionach Polski odnotowano spadek liczebności stad reprodukcyjnych choćby o 15-20% w porównaniu do ubiegłego roku.

Sytuację komplikuje również trwające napięcie między USA a Europą, w tym groźby prezydenta Trumpa dotyczące wprowadzenia nowych ceł na produkty z Unii Europejskiej. Choć bezpośrednio nie dotyczy to jeszcze rynku drobiu, niepewność związana z przyszłymi regulacjami handlowymi skłania wielu producentów do zachowawczych strategii i ograniczania inwestycji w rozwój produkcji.

Na razie problemy są z jajami

Prawdziwe problemy dotyczą póki co rynku jaj. W Niemczech zaczyna brakować produktu, choć problem nie jest dotkliwy i dotyczy raczej ciągłości zachowania dostaw niż rzeczywistych poważnych braków. Dużo gorzej jest w USA, gdzie jaj po prostu nie ma. USA zwracały się o pomoc do Europy. wiadomo już, iż Duńczycy odrzucili prośby Amerykanów.

Polacy mogą odczuć brak produkcji jaj przed świętami, kiedy jest największy popyt na jaja. Na razie drób jest dostępny i raczej nie ma problemu z dostępnością.

Rosnące ceny

Producenci wskazują, iż rosnące koszty produkcji muszą być przenoszone na konsumentów. Pasze są droższe, energia jest droższa, a wydłużony czas oczekiwania na pisklęta oznacza dłuższe okresy przestoju kurników. Wszystkie te czynniki negatywnie wpływają na rentowność produkcji i wymuszają podwyżki cen.

Sytuację dodatkowo komplikują planowane zmiany w regulacjach Unii Europejskiej, które mają wejść w życie w listopadzie 2024 roku. Nowe przepisy wymuszą na producentach jaj znakowanie ich bezpośrednio na fermach, a nie w sortowniach, jak ma to miejsce obecnie. Dla wielu mniejszych producentów będzie to oznaczało konieczność znaczących inwestycji lub wręcz zakończenia działalności. W efekcie podaż jaj konsumpcyjnych może się jeszcze bardziej skurczyć, co zwiększy presję na przekształcanie ferm drobiu mięsnego w fermy niosek, pogłębiając problem niedoboru kurczaków.

Eksperci rynkowi wskazują, iż obserwujemy klasyczny przykład niedostrzeganej wcześniej współzależności różnych segmentów rynku drobiarskiego. Problemy na rynku jaj konsumpcyjnych wpływają na rynek jaj wylęgowych, ten z kolei determinuje dostępność piskląt, co przekłada się na podaż drobiu mięsnego. Wszystko to dzieje się w kontekście globalnej konkurencji o zasoby, gdzie Stany Zjednoczone, borykające się z podobnymi problemami, próbują pozyskać jaja z rynku europejskiego.

Polscy hodowcy drobiu, szczególnie ci z regionu Mazowsza, znaleźli się w wyjątkowo trudnej sytuacji. Z jednej strony, długie oczekiwanie na pisklęta i zasiedlenie kurników generuje koszty i ogranicza przychody. Z drugiej strony, rosnące zapotrzebowanie na drób w sklepach i wyższe ceny mogłyby stanowić szansę na zwiększenie marż, gdyby tylko udało się utrzymać normalny poziom produkcji.

Wielu producentów wskazuje na frustrację związaną z obecną sytuacją. Teoretycznie jest to najlepszy czas na sprzedaż drobiu od lat, bo ceny są wysokie, a popyt stabilny. Jednak nie mogą zwiększyć produkcji ze względu na brak dostępności piskląt. A gdy pisklęta w końcu będą dostępne, może być już po okresie najwyższych cen.

Eksperci przewidują, iż kryzys na rynku drobiu może potrwać co najmniej do końca 2025 roku, a jego pełne konsekwencje będą odczuwalne w całym łańcuchu dostaw. Dla konsumentów oznacza to nie tylko wyższe ceny, ale również potencjalne problemy z dostępnością ulubionych produktów drobiowych. Niedobory mogą szczególnie dotknąć tańszych części kurczaka, takich jak skrzydełka czy podudzia, które są popularne wśród mniej zamożnych gospodarstw domowych.

Idź do oryginalnego materiału